piątek, 11 października 2013

Rozdział 15 " To, co łatwe i to, co słuszne to zupełnie dwie inne rzeczy"


Gdy otworzyła oczy, nauczyciela już nie było. Przewróciła się na plecy i leniwie się przeciągnęła. Wspomnienia wydarzeń z ostatniej nocy przemknęły przez jej umysł. Uśmiechnęła się z zażenowania i usiadła. Plecy zaprotestowały, ujawniając skutki przespania nocy na ziemi. Pomasowała je lekko i zamarła, słysząc rozmowy dobiegające z zewnątrz. Pech chciał, że nic sensownego nie udało jej się podsłuchać, dlatego też spróbowała się wyswobodzić ze śpiwora, który ciasno owinął się wokół jej nóg. Westchnęła z irytacji i wykonała jeden szybki ruch, który jak się później okazało nie należał do najmądrzejszych. Materiał zacisnął się mocniej, a dziewczyna wylądowała na ziemi z głuchym jękiem. Rozmowy ucichły, a po chwili zamek rozsunął się szybko i do środka namiotu zajrzała jej matka.

- Skarbie, dlaczego leżysz z twarzą do ziemi?

- Kontempluje – jęknęła ironicznie i niezdarnie wysunęła się ze śpiwora. Coraz bardziej upodabniam się do Snape’a. Czas coś z tym zrobić.

- Nie czas na przemyślenia Hermiono… czekamy na ciebie – uśmiechnęła się szeroko i już po chwili zniknęła. Gryfonka wygrzebała lusterko z magicznego woreczka i aż otworzyła szeroko oczy, gdy ujrzała, swoją fryzurę. Każdy kosmyk włosów sterczał w inną stronę, co sprawiało, że wyglądała koszmarnie. Spróbowała rzucić na siebie zaklęcie ujarzmiające włosy, ale nic nim nie wskórała. Zrezygnowana schowała różdżkę i już po chwili mroźne, poranne powietrze wtargnęło do jej płuc.

- Och… piorun w miotłę strzelił – ironiczny głos Snape’a rozległ się po jej prawej stronie.

- Również miło mi pana widzieć – odgryzła się i spojrzała na swojego nauczyciela. Musiała przetrzeć oczy ze zdumienia. Severus Snape nonszalancko oparty o drzewo, ze swoim firmowym uśmieszkiem na ustach był pozbawiony swoich szat nietoperza . Zamiast nich był ubrany w czarne dżinsy i gruby wełniany sweter w - o dziwo - szarym kolorze. Wyglądał nieziemsko. Spodnie były świetnie dopasowane. Opięte na jego wąskich biodrach, wcale nie sprawiały, że wyglądał przeraźliwie chudo, ale podkreślały męski kształt jego sylwetki. Grafitowy sweter, stanowił miłą odmianę w ubiorze mężczyzny, gdyż uwydatniał jego mroczne spojrzenie i nadawał jeszcze większej wyrazistości jego obsydianowych oczu. Poczuła, że się rumieni i szybko odwróciła wzrok, udając, że ta nagła zmiana w ogóle jej nie obchodzi. Snape odepchnął się od drzewa i zajął miejsce przy ognisku. Długo jednak nie wytrzymała.

- Co się stało z pana szatami? – zapytała zaciekawiona, gdy już całą czwórką siedzieli wokół płomieni i czekali na podgrzanie posiłku.

- Mugolskie swetry to moja obsesja – rzekł, a kąciki jego ust lekko zadrżały.

- Teraz przypomina pan pewnego aktora – Michelle uśmiechnęła się szeroko, a Ian prychnął.

- Michelle, chyba oglądamy inne filmy – odrzekł, zasługując tym samym na kuksańca w bok od swojej żony. Snape posłał im lodowate spojrzenia.

- Jesteś zazdrosny Ian, bo na tobie żaden sweter nie wygląda dobrze – zaśmiała się perliście. Hermiona uśmiechnęła się szeroko i pokręciła głową. Snape za to, przyglądał się wszystkiemu z dystansem i kwaśną miną. Muszę powiadomić oddział w Mungu, by szykowali dla mnie łóżko.

- Przynajmniej nie jestem chudy jak wieszak – burknął.

- Tato… - wtrąciła Hermiona.

- Chudy jak wieszak? – Snape uniósł brew w swoim stylu i wlepił swoje przenikliwe spojrzenie w Ianie.

- Tato….

- Takie coś, na czym wiesza się ubrania – rzekł Ian, gestykulując.

- Tato…

- Miona, nie widzisz, że rozmawiam? – warknął mężczyzna, nawet nie spoglądając w jej stronę. Snape zacisnął dłonie w pięści, by pohamować emocje. Już miał rzucić kolejną sarkastyczną uwagę, ale wciągnął powietrze i skrzywił się nieznacznie. Czuły nos Mistrza Eliksirów, wyczuł nieprzyjemny zapach palonego materiału. Rozejrzał się wokół i z radością, której oczywiście nie pokazał, stwierdził, że miał rację.

- Ian, ty płoniesz! – pisnęła Michelle.

- Właśnie próbowałam to powiedzieć – mruknęła zrezygnowana Hermiona.

- Skarbie, nie przesadzaj… tylko się zdenerwowałem – rzekł niczego nieświadomy mężczyzna. Severus sięgnął po swoją porcję mięsa z rożna i z nieodgadnionym uśmiechem ugryzł kawałek.

- Ian twoje spodnie!

Ojciec Hermiony spojrzał na swoją nogawkę i pisnął niczym przerażone dziewczę. Z zawrotną prędkością wstał z ziemi, zaczął tupać i trząść nogą, starając się ugasić płonący materiał.

- Burn baby, burn – zamruczał Snape wystarczająco głośno, by usłyszała to Hermiona. Popatrzyła karcąco na swojego nauczyciela, który tylko wzruszył ramionami i pochłonął kolejny kawałek swojej porcji. Leniwie przeniósł wzrok na biegającą w kółko parę i stwierdził, że gdyby był w dobrym humorze z pewnością tarzałby się po ziemi ze śmiechu. Jednak Severus Snape nigdy nie był w dobrym humorze, więc uśmiechnął się ironicznie i jednym ruchem ręki ugasił płonące spodnie ojca Gryfonki. Podniósł się z ziemi i z pogardą spojrzał na mężczyznę.

- Dopadł pana jakiś wściekły futrzak? – zakpił i machnięciem różdżki spakował oba namioty do magicznego woreczka. Ian z jedną nogawką postrzępioną aż do kolana, posłał mu tylko ostrzegawcze spojrzenie i uspokajany przez żonę, powrócił do śniadania.


Kolejny etap podróży nie był ciekawszy od poprzedniego. Wędrówka przez las była nużąca, a powtarzający się krajobraz strasznie monotonny. Maszerowali przed siebie niczym piesza wycieczka skautów tyle, że entuzjazm nie był ten sam, a raczej w ogóle go nie było. Cisza, jaka panowała między nimi powoli stawała się nie do zniesienia. Hermiona wielokrotnie próbowała nawiązać kontakt z nauczycielem, jednak ten skutecznie ją od siebie odpychał. Nie miał ochoty na pogaduszki z irytującą Gryfonką, a tym bardziej z jej rodzicami, do czego wielokrotnie go namawiała. Czarodziej zatrzymał się na brzegu lasu i rozglądnął się na boki. Po chwili jego wzrok spoczął na wznoszącej się jakieś dwie godziny drogi od miejsca, w którym stali rezydencji, która z tego miejsca bardziej przypominała bezkształtną bryłę niż bogatą willę. Poczuł gdzieś pod mostkiem dziwne ukłucie, bardzo podobne do żalu, czy też świadomości utracenia czegoś ważnego. Zastanawiał się czy się zmieniła, czy nadal pozostała tą samą kobietą, którą była siedemnaście lat temu. Zastanawiał się czy ujrzy w nim Śmierciożercę, czy też zagubionego człowieka i będzie w stanie mu przebaczyć. Czy będzie w stanie znów pozbyć się maski przed nią? Czy mu pomoże? Zapewne te wszystkie pytania zbombardowały by go od środka, gdyby nie głos Gryfonki, który pozwolił mu się otrząsnąć.

- To wygląda na jakiś zamek – dodała, przyglądając się obliczu profesora, który wydawał się być nieobecny. Michelle i Ian zatrzymali się obok dwójki czarodziejów i również spojrzeli w tamtą stronę.

- O czym mówicie? – spytała matka Hermiony, spoglądając w dal, ale niczego nie dostrzegając.

- O tym budynku – Gryfonka wskazała placem czarną kropkę na linii horyzontu, ale wzrok jej rodziców błądził ponad nią. Wszystko, co wiedzieli składało się jedynie z zachmurzonego nieba i płaskiej, pustej polany.

- Nie zobaczą go, Granger – cichy głos profesora spowodował, że wszystkie pary oczu, odwróciły się w jego stronę. – Jest chroniony przed mugolami na takiej samej zasadzie, jak Hogwart, a może nawet lepiej. Dopiero gdy się zbliżymy, ujrzą dziwne ruiny, ale gdy już znajdą się w środku z naszą pomocą wszystko stanie się dla nich jasne – kącik jego ust podjechał ku górze. Doskonale znał właścicielkę tej rezydencji i wiedział, że jest najmądrzejszą czarownicą, jaką do tej pory spotkał.

- Czy to kryjówka Zakonu? – spytała dziewczyna na co Mistrz Eliksirów jedynie prychnął i obdarzył ją ironicznym uśmiechem.

- Siedziba Zakonu jest oddalona od tego miejsca jeszcze wiele godzin wędrówki – rzekł chłodno – Zresztą nie sądziłaś chyba Granger, że członkowie Zakonu ośmieliliby się rezydować tak blisko Hogwartu.

- Tak blisko? – prychnęła. – Idziemy już dwa dni, a pan mówi, że to blisko?

- Odległość to pojęcie względne – rzekł i ruszył w stronę rezydencji, bez słowa.

- Nie odpoczniemy? – spytała Michelle, którą zaczęły już obcierać buty. Snape nawet się nie zatrzymał. Zaklęła pod nosem i ruszyła za ich trójką.

- Czyj to dom? – zapytała, gdy udało jej się dorównać kroku czarnookiemu czarodziejowi. Zerknął na nią kątem oka i skrzywił się nieznacznie.

- Kogoś, kto nam pomoże – odparł po kilku minutach, gdy dziewczyna myślała, że już nic z tego.

- Ktoś, komu możemy ufać? – zapytała. Mężczyzna spiorunował ją wzrokiem.

- Śmiesz podważać moje decyzje Granger? – warknął, przyspieszając kroku.

- Oczywiście, że nie… tak tylko zapytałam – mruknęła, czując, że się w niej gotuje. – Czy pan musi być tak przewrażliwionym człowiekiem? Ciągle pan warczy i się denerwuje. Powinien pan z kimś porozmawiać.

- Już niedługo będę miał do tego okazję, jeśli – tu zrobił stosowną pauzę – wcześniej nie zamkną mnie w Azkabanie za zamordowanie uczennicy.

Hermiona sapnęła oburzona, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko, co jeszcze bardziej go zirytowało. Dlaczego ludzie tak chcieli uszczęśliwić go swoim towarzystwem?

- Jest pan niepoprawny – zaśmiała się głośno, na co on tylko przejechał dłonią po twarzy w akcie desperacji, nie komentując nawet tego stwierdzenia. Przez myśl przemknęło mu… nie.. nie powinno to w ogóle pojawić się w jego myślach. Skrzywił się i ze zbolałą miną wbił wzrok w ziemię, uważając na to, po czym stąpał. Wiedział, że tereny te były pełne..

- Aaaaa! – zerknął w bok i zorientował się, że Gryfonka, nagle gdzieś zniknęła. Obejrzał się przez ramię i musiał zgromadzić w sobie wielkie pokłady silnej woli, by nie parsknąć śmiechem i nie zacząć tarzać się po ziemi. Z obojętną miną i jedną brwią uniesioną wysoko ku górze podszedł do dziewczyny, która wpadła aż po sam pas do małego bagienka.

- Granger nie czas na relaks – spojrzał na nią z góry.

- Bardzo zabawne profesorze Snape – wycedziła i wyciągnęła w jego stronę rękę, którą jedynie otaksował spojrzeniem. Po chwili ręka zaczęła jej drżeć, więc ją cofnęła – Nie jest pan osobą wychowaną…

- O pani można powiedzieć to samo. Kąpiele błotne w pojedynkę? – uśmiechnął się ironicznie. Gryfonka poczuła, że się rumieni, co nie uszło uwadze Snape’a. – Spokojnie, dziś sobie dopuszczę – mruknął uwodzicielsko, co jeszcze bardziej pogrążyło dziewczynę.

- Powinnam zapaść się pod ziemię – burknęła, starając się ukryć rumieniec.

- Jak będziesz się tak ciągle wiercić z pewnością ci się to uda – uśmiechnął się ironicznie, patrząc na Gryfonkę, która coraz bardziej zapadała się w otchłań bagna.

- Bawi to pana? – warknęła oburzona, na co Snape jedynie skrzyżował dłonie na piersiach, nie spiesząc jej z pomocą.

- Granger, nie zapominaj o szacunku – warknął i dodał po przerwie. – Tak, bawi mnie to.

- Eh, pomoże mi pan?

- Prędzej mnie piekło pochłonie – syknął.

- To już niedługo – mruknęła zgryźliwie, za co otrzymała jedno z jego morderczych spojrzeń pod wpływem, którego pierwszoroczni uciekali gdzie pieprz rośnie.

- Granger, język!

- Panie profesorze, a gdzie pański pociąg do bycia Batmanem? – zapytała, czując, że ciepłe błoto pochłania ją coraz bardziej. Tymczasem Snape najwidoczniej świetnie się bawił i wcale nie martwił się tym, że już niedługo jego własna uczennica zostanie wessana przez tą rozmokłą papkę.

- Zawsze twierdziłem, że bardziej nadaję się do odtwórcy czarnych charakterów – uśmiechnął się ironicznie i wyciągnął w jej stronę rękę. Złapała ją i już po chwili niewiarygodna siła, wyciągnęła ją na brzeg, czemu towarzyszyło głośne „ cmok”. Oblepiona po pachy błotem zmierzyła nauczyciela wdzięcznym spojrzeniem. Ten tylko przewrócił oczami i sprawnym ruchem nadgarstka oczyścił jej ubranie. Ian i Michelle przypatrywali się tej całej scenie z otwartymi ustami i dopiero, gdy niecierpliwy głos Snape’a, oznajmił, że powinni ruszać dalej, odzyskali rezon i ruszyli za czarodziejem.



Rezydencja z każdym ich krokiem robiła się coraz większa, ale ciągle była zaledwie plamą na horyzoncie. Hermiona maszerowała obok nauczyciela ciesząc się ze swojego małego sukcesu, którym było nakłonienie Mistrza Eliksirów do dość przyjemnej rozmowy, jaka się między nimi wywiązała. Słuchała z szacunkiem jego słów, podziwiała jego inteligencję i chłonęła wszystko jak gąbka. Severus też musiał przyznać się przed sobą, co robił bardzo rzadko, że towarzystwo Panny-Wiem-Więcej-Niż-Nauczyciel, sprawiało mu niejaką uciechę. Nie zadawała głupich pytań, nie wymądrzała się i słuchała go z zamkniętymi ustami, nie przerywając, gdy opowiadał jej o nietypowych składnikach Eliksiru. Nawet przez chwilę wydało mu się, że poczuł się zrelaksowany, ale szybko odrzucił od siebie tę myśl.

- A co z sierścią wilkołaka? Dodanie jej nie zaburzy struktury eliksiru? – zapytała, drapiąc się po policzku.

- Owszem, ale tylko wtedy, gdy zostanie dodana zbyt wcześnie – rzekł i wziął głęboki wdech. – Sierść wilkołaka to bardzo specyficzny składnik. Niepoprawnie zaaplikowany potrafi zniszczyć cały eliksir, ale gdy zrobi się to prawidłowo zwiększy jego moc.

- Czytałam, że nie powinno się jej używać ze skórką boomslanga, więc nie przyda się do eliksiru Wielosokowego, który dzięki sierści wilkołaka mógłby działać o wiele dłużej niż zaledwie godzinę – mruknęła. Severus uśmiechnął się pobłażliwie.

- Granger powiedz mi, jaki składnik z eliksiru Wielosokowego zawiera kwasy polifenolowe, które zredukują niepożądane działanie sierści na skórkę boomslanga?

Hermiona przez chwilę milczała, po czym szeroko się uśmiechnęła i prawie, że krzyknęła:

- Rdest ptasi – pokręciła głową. – To znaczy, że już niedługo będzie można zamieniać się w kogoś bez troski o patrzenie na zegarek?

- To bardzo optymistyczna wersja, panno Granger – rzekł sucho i spojrzał na przejętą dziewczynę, która aż od tych emocji nabrała wypieków. Rozmowa toczyła się swoim torem. On cierpliwie opowiadał jej o różnych trikach przy tworzeniu eliksirów, a ona z uwagą słuchała i starała się wszystko jak najlepiej zapamiętać. Jednak ta jakże przyjemna atmosfera minęła, gdy Hermiona, w chwili milczenia, wiedziona spontanicznością nie zdążyła ugryźć się w język i zapytała:

- Przez moje ręce przewinęła się pewna książka, z której wyczytałam, że te wszystkie eliksiry można by tworzyć znacznie szybciej przy użyciu Czarnej Magii. Czy to prawda? – spojrzała na nauczyciela, którego ciemne oczy jeszcze bardziej pociemniały, a twarz stężała w grymasie wściekłości. Zatrzymał się i wbił swój lodowaty wzrok w dziewczynę.

- Czarna Magia nie powinna mieścić się w kręgu twoich zainteresowań Granger – rzekł spokojnie, co oznaczało, że jest bardzo wściekły. – Skąd miałaś taką książkę? Podaj tytuł!

- Eliksiry, a Czarna Magia - szepnęła cichutko, obawiając się jego napadu złości. – Z Działu Ksiąg Zakazanych.

- Ta idiotka Pince powinna uważniej dobierać lektury nawet do Działu Ksiąg Zakazanych – warknął i zanotował sobie w myślach, że będzie musiał sobie z nią porozmawiać, gdy tylko wrócą do Hogwartu. O ile nie został jeszcze zmieciony z powierzchni ziemi. Do dwójki dołączyli rodzice Hermiony.

- Coś się stało? – zapytał Ian, przenosząc wzrok to z córki na Snape’a i odwrotnie.

- Nic, co dotyczyłoby ciebie – warknął czarnooki mężczyzna i uniósł dłoń, by uciszyć mężczyznę. Odwrócił się do Gryfonki i rozpoczął swój wywód. – Czarna Magia ułatwia wiele spraw Granger, ale każdy MĄDRY czarodziej – podkreślił to słowo, wyraźnie je akcentując – wie, że to, co łatwe i to, co słuszne to zupełnie inne rzeczy – przerwał i uważnie obserwował swoją uczennicę.

- A skoro ułatwia… czy nie można jej wykorzystać w dobry sposób?

Severus prychnął i wykrzywił się z wyrazem obrzydzenia na twarzy.

- Czarna Magia wchodzi we władanie duszą, każdego kto tylko się w niej zatraci. Daje potęgę, podsyca nienawiść i wrażenie o wszechmocy… - skrzyżował dłonie na torsie i zmarszczył brwi. – Jest czystym złem. A zła nie można wykorzystać do czynienia dobra, panno Granger – umilkł doskonale znając ten stan z autopsji. Po chwili jednak jego niski głos przerwał ciszę. – Nie chcę więcej słyszeć o Czarnej Magii z pani ust – rzekł stanowczo, a dziewczyna szybko pokiwała głową.

- Czy można się od niej uwolnić? – zapytała po jakimś czasie, gdy znów maszerowali w stronę rezydencji.

- Nie panno Granger, oczywiście, że nie – szepnął i pogrążył się w rozmyślaniach.

******
Kilka ciekawostek. Zmieniłam otoczenie, przeniosłam się do Katowic, gdzie rozpoczęłam studia biologiczne. A to wiązało się z poznaniem nowych ludzi. Mój wykładowca z zoologii to wykapany Artur Weasley, a moja koleżanka z roku to wykapana Hermiona... burza włosów, ciągle czyta książki i przesiaduje w bibliotece. Brakuje tylko profesora Snape'a... cóż... może jeśli poszłabym na studia chemiczne to gdzieś podobny by się znalazł. Pozdrowionka. 


18 komentarzy:

  1. Super rozdział !!! Nie mogę doczekać się następnego! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś genialna! Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wchodzę sobie rano na bloga i patrzę. nowy rozdzial! Ekstra. I oczywiście jak zawsze moje wyobrażenie twojego rozdzialu było idealne. Rozdzial a szczególnie rozmowa o czarnej magii i kąpiel blotna bylo super. Sevcio wie z autopsji, ze od czarnej magii nie można sie uwolnic... troche mi go szkoda.
    Co do zamczyska, do którego idą to mam mieszane uczucia. Czyzby ta kobieta byla kims z kim severus moze porozmawiać? Ktora zna cale życie? Byle tylko jej nie kochal! Dla niego przeznaczona jest Hermiona, nikt wiecej xd
    Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czeeeść!
    Studiujesz? Wow, to powodzenia :D A gdzie mieszkałaś wcześnie, jeśli można wiedzieć?
    A teraz do rozdziału XD Wspaniale, jak zwykle. Brakuje mi wewnętrznego głosu Severusa (huehue) ale i tak jest świetnie. Ian-Snape i Hermiona-Snape - te dialogi mnie kiedyś wykończą. Umrę ze śmiechu!
    Kochanie, jak zwykle wybijasz się ponad wszystkich i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ale ja chcę już buzi! WIem, że z akcją nie powinno się gnać, ale ja tak strasznie chcę buzi *.*

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewnie by się znalazł :p Jeśli go znajdziesz, to daj mi znać gdzie, to przyjadę :3 :p
    Co do rozdziału, to bardzo się ciesze, że Severus wreszcie zaczął jakąś normalną rozmowę z Hermioną prowadzić. Jestem trochę zaniepokojona tajemniczą znajomą Severusa. Mam nadzieje, że między nimi nic nie było, a nawet jeśli... to już nie będzie.
    Rozdział świetny, jak zawsze zresztą xd
    Weny życzę i pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Czytam, czytam z szerokim uśmiechem i nagle... koniec! Dlaczego?
    A wracając do tematu... ehem... Sev jest niesamowicie, nieprzyzwoicie pociągający gdy zaczyna mruczeć i przekomarzać się ^.^
    Ja chce więcej i rzeczywiście dialogi wymiatają :).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyżby Severus wreszcie zapałał chęcią nauczenia się mowy ludzkiej? Nie może być! A jednak ma w sobie resztkę człowieczeństwa, nad którą nie panuje. Tak myślałam. - M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Suuper. Nowy rozdzial cud miód. Czekam na następne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm... Czyli jednak Laurencja ma coś wspólnego ze Snape'em. Zastanawiam się, kim ona jest dla niego i co łączyło ich w przeszłości. Bo, biorąc pod uwagę jego myśli na jej temat, nie może to być osoba widziana kilka razy na korytarzu w Hogwarcie. Jednakże nieźle się babka ulokowała. Nie dość, że ciężko dojść pod sam próg domu, to jeszcze chronią go potężne zaklęcia. Tak sobie myślę, że nie może to być byle kto i wydaje mi się, że coś ważnego kryje się za jej postacią.
    Hermiona myśli o czarnej magii? Tego to bym się nigdy po niej nie spodziewała, szczególnie w takich czasach, gdy widzi się, ile zniszczenia i cierpienia powoduje jej używanie. Wiadomo, zakazane zawsze kusi, ale mam nadzieję, że jeżeli jeszcze raz coś podobnego przyjdzie jej przez głowę, to Snape skutecznie jej to wyperswaduje i nie pozwoli na najgorsze. Chyba że po jego mądrych słowach już tak się stało.
    A Ian to chyba nigdy się nie zmieni ;)

    A ja przez jeden semestr chodziłam na angielski z chłopakiem, który wyglądał jak Ron :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Najbardziej chyba rozbawił mnie tekst "Burn baby, burn". Przez kilka minut zastanawiałam się co mi to przypomina, aż w końcu doszłam do wniosku, że w "Mrocznych Cieniach" Tima Burtona był przecież taki tekst. Wtedy rozwaliło mnie to jeszcze bardziej.
    I coraz bardziej ciekawi mnie związek tajemniczej Laurencji z Severusem. Po głowie tłucze mi się jedno pytanie. O co chodzi?

    I jeżeli już jesteśmy przy porównywaniu ludzi do postaci, to też mam jednego wykładowcę, który z zachowania jest prawdziwym Lucjuszem. Od historii sztuki. Jest święcie przekonany o własnej wartości, ale włosów chyba dawno nie tlenił.
    Weny, kochana, weny!
    Nitij

    OdpowiedzUsuń
  11. Supci, supcio supci, nic więcej nie jestem wstanie powiedzieć

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj!!!! Czytam twojego bloga od jakiegoś czasu i dopiero teraz postanowiłam skomentować....piszesz po prostu fantastycznie najbardziej podoba mi sie że opisujesz postacie nie odbiegajac od normy co jest tak częste w fanfikach..twój severus jest genialny i jeszcze to że jego akcja z hermiona rozwija się stopniowo - według mojej myśli severus i hermiona potrzebują czasu by zrozumieć że się kochają a powiem ci - to moje zdanie- nie cierpię jak już w pierwszych notkach ss.i hg się całuja bądź idą do łóżka napiecie trzeba budować powoli:) i muszę przyznać że dzięki twojemu blogowi i paru nielicznym jeszcze wprost zakochalam się w sevmione (seva kocham już trochę dłużej) no i... Wspomnialas że przenoislas się do katowic.. Czyli do miasta w którym mieszkam od urodzenia hehe a jeśli jeszcze zamieszkujące akademiki na ligocie to cóż...możliwe że się spotkamy:) tak że powodzenia życzę i weny kochana!!! Pozdrawiam! Błyskotka:)))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, gdy kolejny czytelnik postanawia się ujawnić i coś naskrobać.... na Ligocie, oczywiście, że na Ligocie :-)

      Usuń
  13. Witaj raz jeszcze!! A jednak ten świat jest malutki:) ja do akademików mam niecałe 10 min drogi od siebie:) może nawet już się minelysmy na ulicy he he... No a ja czekam niecierpliwie na kolejną notke i oczywiście będę już każda komentować! Pozdrawiam i życzę ceny i powodzenia na studiach! I niech Alan będzie z Toba! Blyskotka:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Haha, uwielbiam rozmowy Snapea i Hermiony. Nieźle można się pośmiać. Wydaje mi się, że Snape ją lubi, choć stara się pokazać, że jest inaczej. Heh, wyobraziłam sobie tą scenę, jak jej ojciec podpalił sobie nogawkę. Zdolny jest, nie ma co. Dobrze, że Snape z nimi był, bo to mogłoby się źle dla niego skończyć. :d

    OdpowiedzUsuń
  15. chyba po raz pierwszy i przypadkowo tu trafiłam ;) pierwsze co sie rzuca w oczy to ten genialny szablon, dobry wybór, masz gust :) też jestem potterhead :DSama też piszę fanfiction dziejące sie w hogwarcie (http://kronikizakrecenia.blogspot.com/) ;) mogłabyś ocenić najnowszy rozdział na moim nowym blogu? niedawno go założyłam :) proszę, to dla mnie ważne ;) http://poweroffourelements.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Imperio ^^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Robi się coraz ciekawiej. Najbardziej podobał mi się ten moment "Eh, pomoże mi pan?
    - Prędzej mnie piekło pochłonie"
    Dominika

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock