piątek, 4 października 2013

Rozdział 14 " Poczułam więź, która narodziła się pomiędzy mną a jego oczami"

Gdy rodzice zniknęli w swoim namiocie Hermiona spojrzała na Mistrza Eliksirów, który najwyraźniej był z czegoś niezadowolony, gdyż patrzył na nią znad książki z wyraźną dezaprobatą. Przełknęła z trudnością ślinę i uśmiechnęła się do niego niepewnie. Uniósł lewą brew w geście irytacji i jeszcze przez chwilę piorunował ją swoim przenikliwym wzrokiem, po czym jak gdyby nigdy nic powrócił do czytania. Dziewczyna wypuściła z siebie powietrze i machnęła różdżką nad ogniskiem, które zapłonęło większym ogniem. Wyciągnęła przed siebie dłonie i westchnęła, gdy ciepłe płomyki delikatnie smagały jej skórę. Wizja dzielenia namiotu z nauczycielem napawała ją jednocześnie przerażeniem,  i entuzjazmem. Z jednej strony wydawało jej się to niepoprawne, a z drugiej czekała na to z niecierpliwością. Wiedziała, że nie weźmie jej od razu w ramiona i nie zacznie szeptać czułych słówek.”. Co to, to nie. Lubiła go takim, jakim jest i nie  chciała, żeby się zmieniał lub i nie chciała, żeby się przez nią zmienił. Nauczyła się śmiać z jego żartów, czytać między wierszami i dostrzegać jego całkiem inną naturę, którą ukrywał gdzieś głęboko przed całym światem. Różnica wieku też nie stanowiła problemu. Hermiona od dawna uważała się za dojrzałą kobietę. Nie tęskniła za obmacywaniem się na korytarzach, ciągłym klejeniu się do drugiej osoby. Chciała poważnego związku, który wiązałby się z akceptacją i zaufaniem, a nie jedynie kontaktem fizycznym. Szybko odsunęła od siebie wszelkie myśli. Czy właśnie przyznała się, sama przed sobą, że chciałaby być ukochaną Snape’a? Mimowolnie zerknęła w kierunku mężczyzny, który bacznie się jej przyglądał. Czarne oczy dziwnie błysnęły, aby po chwili znów skupić się na treści książki. Już wiele razy zastanawiała się czy zna jej myśli i czy wie, o czym właśnie fantazjowała. Zarumieniła się, dziękując Merlinowi, że było na tyle ciemno, by czarnooki czarodziej nie mógł tego zauważyć. Oby nie, inaczej musiałaby aportować się na koniec świata i jeszcze dalej, by nie spłonąć ze wstydu i nie oberwać avadą.

- Granger – jego głos wyrwał ją z zamyślenia. – Rozumiem, że dzielenie namiotu ze mną niezbyt przypadło ci do gustu, ale racz wstać z tej ziemi, bo za chwilę spalisz sobie tą kupę siana, którą masz na głowie.

Gryfonka otrząsnęła się i dopiero teraz spostrzegła, że nie siedzi, ale już leży na ziemi i na dodatek w niebezpiecznie bliskiej odległości od ogniska, które nadal pokaźnie płonęło.

- To nie jest kupa siana – rzekła, na co on tylko prychnął. – Ile tak spałam?

- Przez 214 stron – wskazał na książkę, którą miał w ręku.

- Ciekawa?  – zapytała, wstając i otrzepując się z kurzu. Snape zmarszczył brwi.

- To, że spałaś tak długo? Raczej nie… - uśmiechnął się ironicznie.

- Pytałam o książkę – mruknęła i przekręciła głowę, by odczytać jej tytuł. – Pradawne trucizny.

- Taka moja „ Historia Hogwartu” – zakpił i schował książkę, w woreczku, który wyciągnął z kieszeni. – A teraz won do namiotu, bo po mojej warcie zaczyna się twoja, więc radzę ci odpocząć, byśmy nie zginęli przez chrapiącego wartownika– wygiął usta w ironicznym uśmiechu i oddalił się.

Zrezygnowana weszła do środka namiotu, który o dziwo wcale nie była magiczny. Spojrzała zdezorientowana na dwa śpiwory, ułożone jeden przy drugim i momentalnie zrobiło jej się gorąco. Szybko się wycofała i wyszła na zewnątrz. Rozglądnęła się po polanie i zauważyła, go stojącego na samym jej brzegu i wpatrującego się w las.

- Pani profesorze… - szepnęła na tyle głośno, by ją usłyszał, a mimo to się nie odwrócił. – Panie profesorze! – jej głos przybrał zirytowany ton. Niezdarnie podniosła się z kolan i podeszła do niego – Panie profesorze!

- Granger nie jestem głuchy – warknął. – Zbudzisz cały las, a kto wie, co się w nim czai – uśmiechnął się usatysfakcjonowany, widząc w jej oczach przerażenie.

- Nasz namiot nie jest…

- Panno Granger… nie sądzę, że słowo „ nasz” jest jak najbardziej odpowiednie w tej sytuacji. Nie jesteśmy ze sobą blisko – wlepił w nią swoje ciemne oczy, obserwując ją uważnie. – mój i twój namiot… lepiej brzmi – dodał i odwrócił wzrok.

- Mój i pana namiot nie jest magiczny – dodała pośpiesznie i zarumieniła się.

- Nie? – dodał zdziwionym głosem, a dziewczyna mogłaby przysiąc, że przez jego twarz przemknął cień rozbawienia – I co w związku z tym?

- No…

- Cóż za elokwencja panno Granger? – zmarszczył brwi.

- No…

- Ach niech pani tyle nie mówi – wykrzywił usta w sarkastycznym uśmiechu.

- Musimyspaćbliskosiebie – wydusiła na jednym wydechu.

- I to panią martwi?

- A pana nie? – spojrzała na niego zaskoczona i poczuła kolejną falę gorąca, gdy obsydianowe oczy wnikliwie się w nią wpatrywały.

- Nie jestem tak zdesperowany, bym miał się obawiać tej bliskości – rzekł tonem wypranym z emocji, podczas gdy przez jego umysł przelatywały wielorakie obrazy. Poczuła się urażona. Zacisnęła dłonie w pięści.

- To nie było miłe – warknęła.

- Spodziewała się pani czegoś innego? Gryfońska naiwność – prychnął.

- Jest pan niemożliwy! – krzyknęła i z wysoko uniesioną głową wróciła do namiotu, gdzie wsunęła się w czerwony śpiwór. Miała nadzieję, że uda się jej powstrzymać nerwy na wodzy, tak jak zawsze, ale najwidoczniej była zbyt przemęczona, by kontrolować swoje zachowanie. Zamknęła oczy i poprawiła małą poduszeczkę, na której leżała. Okropny Nietoperz. Jak on mógł nie widzieć i nie doceniać szacunku, jakim go darzyła.

Ciągle zastanawiała się czy faktycznie jest taka brzydka, jak twierdzili niektórzy. Była niska, ale przecież to nic złego. Miała krągłości w pewnych miejscach, ale czy to właśnie nie one pociągają mężczyzn? Może nie była pięknością, ale jakimś stworem, na widok, którego każdy by uciekał też nie. W czym więc tkwił problem? Nie miała pojęcia. Westchnęła i wsłuchała się w dźwięki dochodzące z zewnątrz. Słyszała jego kroki. Jeden za drugim. Powolne, jakby zastanawiał się nad każdym i uważnie je przemyślał. Liście chrzęściły pod jego butami. Jeden, drugi, przerwa… zatrzymał się, zapewne coś obserwował. Po chwili znów rozpoczął swój powolny i jakże pełen gracji spacer. Nie widziała go, ale gdy tylko zamknęła oczy, jego wysoka i szczupła sylwetka pojawiała się przed nią. Wręcz czuła emanującą od jego osoby pewność siebie i mroczną aurę, która działała na kobiety niczym magnes. Wsłuchując się w jego kroki czuła się bezpiecznie. Wszystkie obawy, jakie dotąd ją przepełniały teraz gdzieś się ulotniły. Był jej aniołem stróżem, przy którym nie musiała niczego się obawiać.

- Panno Granger – jedwabisty głos, delikatnie zbudził ją z mocnego snu. Powoli otworzyła oczy, ale niczego oprócz ciemności nie zauważyła – Granger! – miły ton zniknął, robiąc miejsce temu bardziej apodyktycznemu.

- Coś się stało? – wysapała zaspana, przecierając oczy i gramoląc się ze śpiwora.

- Twoja kolej na wartę – warknął, a gdy wyszła z namiotu kontynuował. – Wbrew wszelkim plotkom, nie jestem nietoperzem i – tu zrobił stosowną pauzę.- potrzebuję snu – mruknął. Dziewczyna przyjrzała mu się uważniej. Zdecydowanie nie wyglądał najlepiej. Kiwnęła posłusznie głową. Mężczyzna skinął jej, by poszła za nim i podprowadził ją do jednego z drzew.

- Stąd masz dobre pole do obserwacji. Różdżkę trzymaj w pogotowiu i staraj się nie zasypiać. Jeśli tylko coś wyda ci się podejrzane od razu mnie budź – polecił i leniwie odwrócił od niej wzrok, gdzieś w las. Nie miał ochoty zostawiać jej samej, ale wiedział, że musi odespać te wszystkie nieprzespane godziny, które spędził na ciągłym czuwaniu.

- Panie profe…- umilkła, czując jak jej plecy uderzają w twardy pień drzewa, a umięśnione ciało mężczyzny dociska ją do niego. Jego lewa dłoń spoczęła na jej ustach. Nie zdążyła nawet pisnąć. Snape nawet na nią nie spojrzał. Jego wzrok skupiony był w miejscu gdzieś między drzewami. Jedyne, co mogła ujrzeć to jego wyraźnie wyodrębnione kości szczęki i haczykowaty nos. Na chwilę odwrócił głowę w jej stronę i zabrał lewą dłoń, po czym podniósł palec do ust, nakazując jej zachowanie ciszy. Kiwnęła nieznacznie, zbyt sparaliżowana strachem i zbyt zawstydzona, by było stać ją na coś więcej. Wpatrywała się w jego ciemne jak noc oczy z utęsknieniem, ale on najwidoczniej tego nie zauważył, gdyż od razu odwrócił wzrok. Z lasu na polanę wyszło dwóch mężczyzn, zajętych rozmową. Poczuła jak Snape napina wszystkie mięśnie, ale jego ręką wędruje po różdżkę. Gorąco opętało jej ciało, gdy jego smukłe palce zupełnie bezwiednie otarły się o jej biodro. Skupili wzrok na dwóch, niezadbanych czarodziejach, którzy zatrzymali się niecały metr od nich. Severus zacisnął palce na różdżce, gotowy w każdej chwili zaatakować przybyszów. Pozycja, w jakiej tkwili zaczęła go rozpraszać, choć nie dał tego po sobie poznać. Ciepło bijące od dziewczyny, spowodowało, że zrobiło mu się zbyt gorąco, co oczywiście wytłumaczył sobie wzrostem adrenaliny. Czuł każdy milimetr jej ciała, każdy jej oddech, każde uderzenie serca. Najgorsze było to, że nie mógł się poruszyć, by nie zwrócić na nich uwagi nieznajomych, którzy najwyraźniej nigdzie się nie spieszyli. Spojrzał na Gryfonkę, którą ciągle przypierał do drzewa. Na gacie Merlina, czy ona musi się tak na mnie gapić, jęknął w myślach, starając się opanować jak najbardziej prawidłową reakcję swojego organizmu. Snape ty stary zboczeńcu, opanuj się, toż to twoja uczennica. Co nie znaczy, że nie może być intrygująca. Zamilcz, kreaturo! Wziął głęboki oddech i wyobraził sobie profesor wróżbiarstwa, co chociaż odrobinę ostudziło emocje, które wręcz w nim wrzały. Odwrócił wzrok od jej wielkich, wystraszonych oczu, co zresztą było bardzo zrozumiałe. Też bym się przestraszył, gdybym był w jej wieku, a Slughorn przyparłby mnie do drzewa. Severusie gadasz od rzeczy. Mój umysł w tej chwili odpoczywa, gdyż muszę się skupić na czymś innym. Mężczyźni w końcu zaczęli się oddalać i po chwili zniknęli z ich pola widzenia. Snape odskoczył od uczennicy i stanął w bezpiecznej odległości bardzo spięty.

- Panno Granger… to, co przed chwilą się tu wydarzyło…- nieświadomie przeciągnął wyraz.- Było koniecznością… - rzekł chłodno.

- Ależ oczywiście panie profesorze.

Snape wzdrygnął się, gdyż ten zwrot po raz pierwszy wydał się być nie na miejscu. Brzmiał zbyt perwersyjnie jak na tą chwilę. Zmierzył ją jeszcze raz wzrokiem, odwrócił się zamaszyście na pięcie i odmaszerował do namiotu.


Stanie na warcie i spoglądanie w głąb lasu, było nudnym i przeraźliwie męczącym zadaniem, które wydawało się łatwiejsze, gdy było wypełniane przez Snape’a. Jemu wszystko przychodziło z łatwością, tymczasem ona już po pół godziny, czuła jak jej powieki stają się coraz cięższe. Musiała, co chwilę klepać się po obu policzkach, by otrzeźwieć i nie zasnąć na stojąco. Nawet emocje, które towarzyszyły jej jeszcze przez chwilę po zniknięciu profesora w namiocie nie były w stanie odgonić od niej zmęczenia. Po trzech godzinach, nastała upragniona zmiana. Mama Hermiony zajęła jej miejsce, dzięki czemu dziewczyna mogła wrócić do śpiwora i przespać resztę nocy, której zapewne zostało jej już niewiele. Przytuliła Michelle i wślizgnęła się do wnętrza namiotu. Ostrożnie, by nie nadepnąć na żadną część swojego profesora, przeszła na swoją połowę i rozsunęła swój śpiwór. Szelest, jaki wywołała, sprawił, że mężczyzna mruknął coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok, przodem do niej. Zaciskając mocno powieki i starając się zachowywać jak najciszej uniosła się na rękach i wsunęła między materiał śpiwora. Był zimny, ale już po chwili czuła jak zaczyna się rozgrzewać, niosąc upragnione przez jej zmęczone ciało ciepło. Zamknęła oczy, ale poczuła się nieswojo, więc szybko je otworzyła.

- Nie śpi pan panie profesorze? – szepnęła, wpatrując się w dziwnie błyszczące, ciemne oczy, które przyglądały jej się badawczo.

- Granger szeleścisz tym śpiworem jak wściekła mysz w sianie – warknął i obrócił się na plecy.

- Nic nie poradzę na to, że śpi pan tak lekkim snem – burknęła.

- Nie spałem, ale czuwałem Granger, a to różnica. Myślałaś, że zasnę ze świadomością, że moje bezpieczeństwo zależy od ciebie? – zerknął na nią kątem oka, ale jedyne co zobaczył to wyraźny kontur jej twarzy. Było zbyt ciemno, by dojrzeć więcej.

- Udaje pan.. spał pan jak suseł – uśmiechnęła się do siebie.

- Nie zapominaj, do kogo mówisz – warknął.

- Ciągle mam to na uwadze – odpowiedziała – ale to nie zmienia faktu, że pan spał, ale nie chce się do tego przyznać.

- Granger!

- Tak?

- Nie drażnij się ze mną – rzekł spokojnie, ale stanowczo. – A teraz lepiej śpij.

Uśmiechnął się usatysfakcjonowany, gdy tylko zamilkła i zamknął oczy, by znów zasnąć. Tak. Severus spał i choć nie chciał się do tego przyznać, czuł się bezpiecznie. Kto jak kto, ale Panna-Wiem-To-Wszytsko umiała walczyć, o czym wiedział już od sześciu lat. Z pewnością zareagowałaby prawidłowo, wiedząc, że niebezpieczeństwo jest blisko.

- Kim była kobieta na zdjęciu? – cichy szept dziewczyny, dobiegł do jego uszu.

- Granger – obrócił się w jej stronę tak zwinnie i szybko, że aż się przestraszyła. – Nie cierpię ludzi, którzy wpychają się swoimi nosami w nie swoje sprawy – syknął, a po chwili przed dziewczyną pojawiła się jego różdżka rozświetlająca cały namiot. – Zrozumiałaś, czy te kłaki na głowie uniemożliwiają ci prawidłowy odbiór informacji?

- Zrozumiałam, ale pan wie coś o mnie, a ja o panu nic. To nie jest sprawiedliwe.

- Każda wzajemność jest ograniczeniem – mruknął, a ona nie potrafiła, odwrócić wzroku od jego dużych, czarnych oczu, które błyszczały niebezpiecznie, przez co magnetyzowały każdego, kto tylko w nie spojrzał - Granger nie rób miny Pottera!

- Ja? No wie pan co… – rzekła i odwróciła się do niego plecami, czując się głupio, że dała się przyłapać na gapieniu na niego. Przez chwilę milczeli oboje. Światło zniknęło i nastała ciemność – Nie mogę zasnąć – mruknęła i odwróciła się w jego stronę.

- Granger przeżyłem i przeżyję jeszcze trochę bez informacji na temat twoich problemów z bezsennością – mruknął stłumionym głosem i nawet się nie poruszył.

- Bardzo śmieszne, profesorze.

- Nie miało być śmieszne – warknął, coraz bardziej zirytowany jej paplaniną.

- A wyszło… zawsze twierdziłam, że ma pan bardzo ciekawe poczucie humoru – dodała, nie nadążając ugryźć się w język. Snape przez chwilę milczał, po czym odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się ironicznie.

- Dla twojej wiadomości panno Granger… gatunek Susła Lamparciego żywi się drobnymi owadami, ziarnami zbóż, ale mimo tego największym jego przysmakiem są myszy – wycedził i ledwo powstrzymał śmiech, gdy Gryfonka zaszyła się w swoim śpiworze i już nie odezwała się ani razu.

                                                                        ***

Deszcz głucho dudnił w szyby rezydencji położonej z dala od Londynu i ciekawskich spojrzeń. Willa, wzniesiona w staro angielskim stylu, miała już swoje lata, ale ciągle zachwycała rzadkich gości swoją wyniosłością i niezwykłym bogactwem. Duży dom, zbyt duży jak dla jednej osoby, a jednak nikt nigdy poza jej prawowitym właścicielem nie miał ochoty przebywać w tym miejscu, które odstraszało zwyczajnych mugoli, roztaczając wokół siebie aurę tajemniczości i niepewności. Niepewność zaś rodziła strach, który skutecznie gasił wszelkie pragnienia zapukania w wielkie mahoniowe drzwi. Deszcz wzmógł na sile i teraz jedyne, co było słychać w urządzonym z przepychem salonie, był rytm wybijany przez krople deszczu o stare dachówki. Błyskawica przecięła niebo, zapowiadając donośny huk, pod wpływem, którego zadrżały wiekowe mury. Mimo to smukła sylwetka w fotelu nie poruszyła się, jak gdyby nic nie było w stanie wyrwać jej z zamyślenia. Postać uniosła dłoń, w której trzymała ciemną kopertę na wysokość swoich oczu i po raz kolejny przeczytała swój adres, wypisany na papierze wąskim i drobnym pismem. Robiła to już wielokrotnie, ale do tej pory nie potrafiła w pełni uwierzyć w to, co miała przed sobą. Jej smukłe i wypielęgnowane dłonie, nigdy nieskalane fizyczną pracą, ponownie zbadały kopertę. Przesunęła palcami po chropowatym pergaminie, wyczuwając każde wyżłobienie powstałe po pociągnięciu piórem. Po raz tysięczny tego wieczoru, otworzyła kopertę i przeleciała wzrokiem po treści:

Najdroższa Laurencjo,

Z bólem przyznaję, że muszę Cię odwiedzić jeszcze w tym tygodniu. Z bólem, gdyż nie będę sam, a charakter tego spotkania nawet na chwilę nie będzie przypominał spotkania prywatnego, a jedynie służbowe, jeśli tak to można nazwać. Wiem, że nadal zamieszkujesz rezydencję na wschód od Londynu, więc tam możesz się nas spodziewać. Nigdy niczego od Ciebie nie chciałem, jednak teraz moja sytuacja zmieniła się o trzysta sześćdziesiąt stopni, a okoliczności, w jakich się znalazłem są dalekie od sielankowych. Potrzebuję Twojej pomocy i liczę, na to, że nie zapomniałaś o przyjacielu, tak jak przyjaciel nigdy nie zapomniał o Tobie, nawet, gdy tonął w odmętach nienawiści. Nie mogę Ci powiedzieć nic więcej, gdyż obawiam się o moje i Twoje bezpieczeństwo. List mógł zostać przechwycony. Liczę, że zastanę Cię w twojej rodzinnej willi i wtedy będę mógł porozmawiać z Tobą szczerze i wyjawić charakter mojej prośby.

Oczekuj nas przed zachodem słońca.

TNZOP


Odłożyła list i zamknęła oczy. Imię nadawcy nie było potrzebne. Znała to pismo, znała pergamin i doskonale wiedziała, co oznacza ciąg liter, którego użyto na samym końcu notatki. Tylko jedna osoba wchodziła w grę. Westchnęła ciężko i otarła łzę, która mimowolnie spłynęła jej po policzku.

19 komentarzy:

  1. No pięknie ^.^. Sev i jego że wewnętrzny głos wymiatają jak zawsze i ta scena z przyciskającym Hermionę do drzewa Snape'm, świetna!
    "Nie rób miny Pottera" - genialne, umiałam się!
    Pozdrawiam i daj jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdział. Sevcio przyciskajacy Hermione do drzewa, jest samo w sobie podniecajace, nawet jesli robil to tylko po to, aby nikt ich nie zauwazyl.
    Jednak najbardziej podobal mi sie moment w namiocie. Ich rozmowa byla po prostu wybitna. A ten susel. Hahah, rozwalił mnie na koncu. Tak centralnie. Jaka wikipediowa definicja susla. xd
    Genialny rozdzial :)
    Pozdrawiam i życzę dużego zapasu weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż ja mogę powiedzieć ... miłość kwitnie. Choć może Snape nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy, to już wpadł - Na amen! Trudno mu się będzie do tego przyznać, zresztą z jego charakterem to nie jest wcale dziwne. Co ja mówię! Już mu jest trudno, najlepszym dowodem na to jest jego głos wewnętrzny, który po prostu mnie powala :)
    I ta tajemnicza nieznajoma tj znajoma pana profesora ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Natrafiłam na to opowiadanie bardzo przypadkiem. Nie żałuję. Od dłuższego (bardzo długiego) czasu czytuje opowiadania o tejże właśnie tematyce, ale że w kategorii interesujących mnie parringów zaczęłam (z bólem serca) widzieć dno, przerzuciłam się na blogi, z myślą "raz kozie śmierć". Nie wiem dlaczego, ale opowiadania na blogach troszkę mnie odrzucają. (No dobrze, wiem dlaczego - jest tu wiele chłamu, i aby znaleźć coś zjadliwego trzeba przekopać się przez góry szajsu. Nic personalnego, czysta obserwacja. Również staram się nie generalizować). Jednak z czystym sercem jestem w stanie powiedzieć, że Twój FF zalicza się do grupy tej z lepszej jakości.

    Bardzo przyjemnie przedstawiony został tu charakter Severusa, nie jest on przesadny, lecz bardzo wyważony. Nie rzuca się on również od razu na Granger, gdyż chwilę wcześniej uświadomił sobie, że zapałał do niej wielką i szaleńczą miłością. Nie, bardzo subtelnie wprowadzasz do opowiadania, zainteresowania Snape'a osobą Hermiony. Kolejnym plusem jest Dropsoholik, wredny manipulator, który ukrywa się za śnieżnobiałą brodą.Nie lubię Dumbela, ale lubię o nim czytać, gdy fanfikerzy kreują go na miłego starszego pana, lubującego się w słodyczach, aby po chwili ukazać jego drugą stronę (ta druga oczywiście nie musi być bardziej prawdziwa od kreacji miłego dziadka).

    W pewnym rozdziale zapamiętałam również, coś co mnie miło zaskoczyło. Moment w Norze, gdy zaznaczyłaś, że bliźniacy debatują na temat fasolek. Miłe, ponieważ zwraca się (świadomie, bądź nie) uwagę na podobne detale. Bardzo ładnie też oddajesz charakter wojny, gdy to czytam, mam wrażenie, że właśnie tak mogli czuć się ludzie, będący na miejscu Hermiony.
    Jedynym minusem FF'a jest to, że Granger na początku, wydawała mi się bardzo płaczliwą osobą. Nie pasuje to do niej. Bardzo.
    Zauważyłam również błąd w liście Severusa do tajemniczej persony. Sytuacja może zmienić się jedynie o sto osiemdziesiąt stopni (na odwrót). Zmiana o 360, nie ma najmniejszego sensu, gdyż wracamy do punktu wyjścia.

    Czekam na kolejne rozdziały.

    Buziak,
    Kali

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaje -super-biste ! Ale fajny rozdzialik! Dobrze ze chociaż ty masz wene. Ja jadę na oparach :( O ile dobrze zrozumiałam sowe własnie zaczynasz studia :) Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  7. Super!! Och ten Snape... Uwielbiam go !! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Opis na końcu rozdziały był co najmniej zniewalający. Wciąż i wciąż zachwyca mnie twoja umiejętność zabawy słowem.
    Bardzo zaskoczyło mnie to, że namiot Severusa i Hermiony nie był magiczny. Jeszcze bardziej to, że to właśnie oni w nim spali, a nie małżeństwo Grangerów, mugoli przyzwyczajonych do tego w stu procentach. I Laurencja... Mam niejasne wrażenie, że jest to smutna postać. Lubię takie. ^^ I co oznacza ta zbitka liter pod koniec listu?
    Mam nadzieję, że szybko wszystko się wyjaśni. Życzę wielu natchnień.
    Nitij

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurczę, kocham cię!
    Severus i jego odzywki, także te wewnętrzne (XD) wymiatają, ale nie muszę ci chyba tego mówić, prawda? Wiesz, że jest świetne, jak zawsze!
    hermiona przyciśnięta do drzewa przez Severusa? Mmm, romantycznie ^^
    TNZOP? Hm... Próbuję to rozszyfrować... XD Twój Na Zawsze... ???
    Ciekawa ta nowa kobieta, Laurencja. Będzie zarywać do Seva? Mam nadzieję, że tak, to będzie takie... ciekawe XD Ale oczywiście Sev należy tylko do Hermiony!!!
    Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie ;)
    http://always-said-snape.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż, powiem krótko. Najbardziej zaintrygowało mnie kilka rzeczy. Przede wszystkim tych dwóch mężczyzn blisko obozu naszych uciekinierów. Ale z drugiej strony czy nie powinni mieć nałożonych porządnych zaklęć ochronnych?
    I co za Laurencja oraz TNZOP? Może jest to związane z Hermioną albo Snape'm, lub jeszcze kimś innym?
    Czekam na następny i Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Smutno bez ciebie, ale wiem że nie wrócisz już taka sama......fajny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  12. Z racji tego, że dziś nie poszłam do szkoły z przyczyn ode mnie nie zależnych zagościłam u Ciebie, po wielu dniach nieobecności :3 Za które jeszcze raz Ciebie przepraszam! :c

    Mówiłam Ci już, że piszesz fenomenalnie i masz ogromny talent? :3 Piszesz bombowo. Opisy masz u mnie na dużego '+'. Jest w nich wszystko to co powinno być i zadowolić Jazz'a. Jeśli wszystko jest ja jestem cała happy. Długość rozdziałów jest w sam raz. Ale ja w moim przypadku mam czasem duże zaległości :c to trudno jest w jeden dzień wszystko nadrobić. Ale nie przejmuj się moim zrzędzeniem... gdzie Jazz na starość tak ma :D Pisz długie jeśli potrafisz i Ci wychodzą! ^^

    Uwielbiam u Ciebie ten stan kiedy trzymasz mnie w niepewności a potem Snape wkracza ze swoich mrocznym żarcikiem (nawiązuję do rozdziału, gdzie Mionka myślała, że podczas pożaru on był tam w środku och... :c) Ej! Jak ona...?! Co? Hermiona ma prawo sypiać koło niego? No pff.... :_: Ona? No weź Mionka! xd Uwielbiam Twojego Snape'a. Jest taki mrrroczny ^^ zimny, oschły z cechami ludzkimi *.* Jejka... co ja już gadam ;p

    Na pewno zapomniałam o wielu rzeczach, o których pomyślałam zanim zaczęłam pisać komentarz :c Skleroza przecz ode mnie! A kysz zmoro ty jedna...! :_:
    Podsumuję! Rozdziały rewelacyjne, aż chwytają momentami za serce! Oby tak dalej ;**


    Czekam na NN! <3
    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Leżeli tak blisko siebie, no, no. :d Szkoda, że na rozmowie się skończyło. No, ale na wszystko przyjdzie czas. Ja wiem, że Ty wiesz, co ja mam na myśli, haha. :d Trochę się dziwię, że Snape pozwolił, aby rodzice Hermiony trzymali wartę. Przecież tak stają się łatwym celem. Oni nie będą mogli ich obronić. A co, jeśli nie zdążą poinformować Hermiony i Snape'a o niebezpieczeństwie? Ten list był od Severusa, prawda? Ciekawe, kim jest Laurencja i jak Hermiona na nią zareaguje, haha. :d Może będzie zazdrosna. :d

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezus Maria :C
    Kochana, okropnie Cię przepraszam :c Jak wiesz (albo i nie) miałam lekkie kłopoty i nic nie dodałam do siebie od ponad miesiąca, ale już biorę się za nową notkę (którą mam prawie gotową) i wstawię ją w najbliższym czasie.
    No i musiałam również nadrobić zaległości w komentowaniu i na śmierć zapomniałam o Tobie. Merlinie, jakże mi głupio :c Proszę, nie bądź na mnie zła :c
    Uwielbiam, kocham i potrzebuję więcej przekomarzanek Severusa i Hermiony. Wychodzi Ci to po prostu idealnie <3 Merlinie, Jesteś po prostu genialna, wielka i... nie mam słów na wyrażenie mego podziwu. Opisy, pięknie opisane, przez co się nie dłużą, dialogi, niekiedy powalają do łez ;))
    No i jeszcze fabuła, za którą Cię wielbie. Snape i Hermiona w jednym namiocie....Cudo!
    Pozdrawiam Cię serdecznie i raz jeszcze przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałam skomentować wczoraj, ale jak na złość nie mogłam połączyć się z Internetem, bo ciągle wyskakiwała mi informacja o braku sieci. Jak ja tego nie znoszę...
    Ale wracając do rozdziału. Niezaprzeczalnie najbardziej intrygujący był ostatni fragment. Głównie pewnie dlatego, że na chwilę obecną nijak nie można go umiejscowić w całości fabuły i dodatkowo można tylko domyślać się, o jakich bohaterach mowa.
    Przede wszystkim ciekawi mnie, kto był nadawcą tego listu. Chwilę zastanawiałam się nad tym podpisem, ale jak na razie na nic sensownego nie wpadłam. Czyżby miało chodzi o Snape'a i w drodze do kwatery Zakonu cała grupka zawita z jakiegoś powodu w domu Laurencji? Tylko pytania, a na odpowiedzi trzeba poczekać.
    Jeden błąd, który rzucił mi się w oczy, to w liście zamiast trzysta sześćdziesiąt powinno być sto osiemdziesiąt stopni.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nowy i chyba ostatni rozdział na http://looove-is-blind.blogspot.com
    Zapraszam ;)
    (Piszę, bo Cię kiedyś powiadamiałam ;))

    OdpowiedzUsuń

  17. Na Braciach Duszy pojawił się rozdział siedemdziesiąty szósty.
    Zapraszam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Monologi Snape'a w myślach są na prawdę genialne. I Hermionka jest taka zabawna (raz sie obraża a po chwili wraca do rozmowy) :D
    Dominika

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock