niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 8 "Nie zbliżaj się, nie przywiązuj się. Nie próbuj nawet tego robić.”


Dni mijały w zastraszającym tempie i mało, który uczeń w Hogwarcie spostrzegł, że już dawno minęły święta, a na wszelkich kalendarzach, królował styczeń. Zima tego roku była o wiele bardziej sroga niż zazwyczaj. Chłód przenikał przez stare mury zamku, zmuszając skrzaty do wydajniejszej pracy przy utrzymywaniu płomieni w kominkach przez całe dnie i noce. Regulamin nie był żartem, a już po kilku dniach od jego ustanowienia pojawiły się ofiary jego nieprzestrzegania. Uczniowie byli zastraszani, a postacie w czarnych szatach zadowolone z terroru i posłuchu wśród młodzieży. Augustus Rookwood odzyskał pewność siebie i już nie podejmował głupich decyzji, które mogłyby zaszkodzić Czarnemu Panu. Panoszył się po szkolnych korytarzach niczym paw, zawsze otoczony świtą, mającą go chronić. Nauczyciele, którzy niegdyś mieli coś do powiedzenia, milczeli, imając się najróżniejszych prac, jakie tylko im polecono. Zabrano im różdżki, by nie mieli jak się zbuntować i ciągle kontrolowano ich każdy ruch. Czarną Magię czuć było wszędzie, a także można było zobaczyć jej żniwo. Severus przez tak, krótki czas zdążył przyłapać wielu uczniów na używaniu zaklęć niewybaczalnych i mimo, że miał ochotę wygarnąć im jak te kilka prostych słów i machnięcie różdżką, mogą zniszczyć życie, musiał chwalić ich postępowanie i wykrzywiać usta w uśmiechu przy dodawaniu punktów do ich domów za służbę Czarnemu Panu. Zauważył, że strach przed jego osobą wzrósł nieznacznie, ale to wystarczyło, by uczniowie zaczęli omijać go na korytarzu, opuszczać wzrok i szeptać jedyne ciche „ dzień dobry panie profesorze”, jakby bali się, że rzuci w nich jakąś czarno magiczną klątwą. Nawet Złota Trójca, która przecież widziała, po której stoi stronie, wydawała się tracić do niego zaufanie. Często widział w ich oczach wyrzuty i pogardę. Ich wzrok wydawał się krzyczeć „ przecież jesteś po naszej stronie, czemu nic nie zrobisz!!?”

Minerwa McGonagall przemknęła w półcieniu przez korytarz na siódmym piętrze i już po chwili jej wysoka postać zatrzymała się przed pustą ścianą. Stała w bezruchu kilka sekund, które wydawały się jej wiecznością po czym wyczuła lekkie drżenie podłogi. Zamknęła oczy i jeszcze mocniej skupiła się na celu swojej podróży, a gdy je otworzyła w ścianie pojawiły się wielkie, bogato zdobione drzwi. Drzwi do Pokoju Życzeń. Nauczycielka Transmutacji weszła do środka, a jej oczy od razu natrafiły na czarną postać w pelerynie, która mierzyła ją beznamiętnym i kpiącym wzrokiem.

- Severusie… - skinęła głową, ale mężczyzna nie odwzajemnił powitania tylko od razu przeszedł do rozmowy.

- Zapewne wiesz ile ryzykuje odczarowując ten durny pokój i zgadzając się na tą rozmowę. – warknął zirytowany. Minerwa przytaknęła i spojrzała z dołu na Snape’a.

- Więc nie traćmy czasu na uprzejmości.

- Wyjęłaś mi to z ust – mruknął i mimo, że w pokoju pojawiły się dwa fotele, nie usiadł na żadnym z nich. Ze znudzeniem wpatrywał się w kobietę, od czasu do czasu poprawiając mankiety surduta

- Nie usiądziesz?

- Lepiej powiedz po co tracimy tu cenny czas. Co takiego zmusiło cię do rozmowy ze mną?

- Sytuacja w naszej szkole Severusie – jej głos stał się poważny – uczniowie rzucający zaklęciami na prawo i lewo, Rookwood panoszący się niczym król i wiele rzeczy, które byłyby nie do pomyślenia gdyby był tu Dumbldore…

- Pozwolę sobie zauważyć, że Dumbledore’a tu nie ma – jego twarz nie wyrażała, żadnych emocji, jedynie oczy błyszczały niebezpiecznie, co nie uszło uwadze McGonagall - Rookwood to beznadziejny strateg i aż dziwi mnie, że nie wydedukowałaś, że ten cały regulamin nie jest jedynie jego wymysłem – uśmiechnął się kpiąco.

- No jasne – otarła wierzchem dłoni czoło – przecież, jesteś jednym z nich.

- Od dwudziestu lat – kiwnął głową i spojrzał na Minerwę, która pobladła i wyglądała na przerażoną z obrotu sytuacji w jakiej się znalazła – to zaskakujące, że dopiero teraz, gdy utraciliście swoją pozycję przychodzisz tu, by błagać mnie o pomoc – rzekł, starannie wymawiając każde słowo niskim i chrapliwym głosem.

- Severusie przecież sam widzisz co się dzieje na Merlina! – podniosła głos i wstała z fotela w przypływie emocji, które nią targnęły – Czarna Magia niedługo zastąpi nam powietrze i tak już wszędzie wyczuwam jej obecność, niedługo wszyscy uczniowie wpadną w jej sidła. Jeżeli już tak się nie stało – dodała i opadła na mebel, czując jak robi jej się słabo. Snape omiótł wzrokiem pomieszczenie po czym zajął fotel naprzeciwko McGonagall.

- Wiem, że to co powiem zabrzmi bardzo brutalnie, ale nie obchodzą mnie uczniowie ani tym bardziej ilu z nich przetrwa do końca wojny – rzekł, marszcząc brwi – mam pilnować cholernej Gryfonki i jej mugolskich rodziców i to mi wystarczy.

- Jesteś bezdusznym człowiekiem Severusie – wyszeptała Minerwa zszokowana beznamiętnymi słowami mężczyzny.

- Od zawsze sądziłem, że Gryfoni zbyt szybko oceniają innych – rzekł i spojrzał na kobietę – jednak zawsze wierzyłem w twoją inteligencję Minerwo. Najwyraźniej… - zrobił stosowną pauzę – po raz pierwszy się myliłem.

- Jak śmiesz? – prychnęła, a druciane okulary przekrzywiły się na jej chudym, drobnym nosie.

- Jak śmiem?! Wszyscy jesteście tak samo tępi jak Weasley’owie! – uniósł głos – stado baranów, które bezmyślnie robią to co Dumbledore i myślą tak jak Dumbledore! Ufacie mi bo tylko on mi zaufał. Wy tylko tępo powtarzacie jego słowa i pleciecie ciągle te same dyrdymały o zaufaniu, od których chce mi się już rzygać! Bajeczki o wygranej, dobru i złu, byciu kimś, walczeniu o wartości… - warknął zirytowany - tylko to was obchodzi bo przecież tym innym gównem zajmie się Snape! Śmierciożerca… przecież on nie ma nikogo bliskiego, nie ma nic do stracenia, i tak już ma krew na rękach więc jedna osoba, którą zabije w te czy we w te nie ma znaczenia! Więc zwalmy na niego kolejny obowiązek i kolejny i kolejny, a potem miejmy same pretensje, że tak mało zrobił! Tymczasem to ja utrzymuję każdą szlamę i każdego zdrajcę krwi przy życiu!

- Ale regulamin..- napomknęła, lecz nie zdążyła nic więcej powiedzieć bo chłodny głos znów zdominował rozmowę.

- W regulamin wchodzą punkty, które wymyśliłem, by chronić tych półgłówków.

- Niby jak?! – warknęła oburzona.

- Punkt pierwszy i szósty zapewnia im ochronę przed Śmierciożercami z zewnątrz. Gdyby uczniowie rozjechali się po kraju połowa z nich, a tym bardziej szlamy i inni degeneraci nieuznawani przez Czarnego Pana, nie wróciliby w to miejsce, ani nawet nie zobaczyli by murów tej szkoły. Odwołanie korepetycji zapobiegnie wypadkom… żaden sługa Czarnego Pana nie potrafi nauczać rzeczy bezpiecznych, a tym bardziej przydatnych do normalnego życia. Punkt dziewiąty, dzięki któremu tu wróciłaś czyni Hogwart bezpieczniejszym, a w razie wybuchu walki sprawi, że będziecie tu na miejscu, gotowi by zareagować i chronić uczniów – wyrecytował spokojnym i chłodnym głosem.

- A pozostałe punkty?! Doprowadzają do nieszczęść!

- Myślisz, że miałem więcej do powiedzenia?! Nie możesz wymagać ode mnie tak wiele Minerwo skoro sama nic nie robisz – warknął.

Minerwa McGonagall z przerażeniem spojrzała na swojego kolegę. Od czasu opanowania Hogwartu zaszły w nim zmiany, o których pojawieniu się uzmysłowiła sobie dopiero teraz.

- Wiem, że czujesz się tym wszystkim rozgoryczony…

- Milcz – rzekł suchym tonem i uniósł dłoń – nic nie wiesz bo nie jesteś mną, a teraz jeśli już sobie wszystko wyjaśniliśmy… - wstał i wskazał jej drzwi, dając tym samym znak, że to już koniec ich rozmowy. Minerwa ciągle mierząc go swoim surowym wzrokiem rzekła:

- Severusie… obawiam się, że Czarna Magia nie wpływa tylko źle na uczniów, ale i na ciebie – napomknęła, wpatrując się w zimne oczy Snape’a.

- Cóż za spostrzegawczość – jego słowa wręcz ociekały sarkazmem – magia pozostawia ślady, zwłaszcza Czarna Magia, ale to wiedzą nawet pierwszoroczni.

- Zawsze obracasz coś w kpinę, gdy się boisz prawda?

Mężczyzna spiął się i z zawrotną prędkością przeszedł do drzwi, które z rozmachem otworzył.

- Wychodź… przebywanie w Pokoju Życzeń jest surowo zabronione. – warknął , a gdy postać kobiety przekroczyła próg zatrzasnął za nią drzwi z furią w oczach.



Lekcje Czarnej Magii przeprowadzano w Wielkiej Sali z powodów czysto praktycznych. Pomieszczenie było wystarczająco przestronne, by pomieścić kilka stołów, przy których uczniowie notowali najważniejsze informacje, i miejsce na pojedynki. Wszystko wyglądałoby zupełnie normalnie gdyby pojedynki nie były przeprowadzane na śmierć i życie. Śmierciożercy zaczęli się już nudzić, a bezczynność w Hogwarcie zaczęła ich frustrować. Dlatego też ucząc przyszłych sprzymierzeńców Czarnego Pana uwielbiali się popisywać. Często takie popisy kosztowały życie ucznia lub pobratymca. Hermiona czuła strach, gdy wraz z setką innych uczniów stała w Wielkiej Sali, próbując opanować drżenie kolan. Mamrotała pod nosem formułki zaklęć, które mogłyby się jej przydać w starciu z nauczycielami, jednak zdawała sobie sprawę, że nie będzie miała szans. Widziała już kilka takich pojedynków i nie chciała ani razu więcej. Rozglądnęła się po sali, ale po chwili mocne pchnięcie spowodowała, że upadła na zimną posadzkę. Kilku Ślizgonów pokazywało sobie ją palcami i wyśmiewali jej niezdarność. Prychnęła i wstała, otrzepując szkolną szatę. Miała tego wszystkiego dość i była zła na Harry’ego i Rona, że zapisali się na zupełnie inną grupę niż ona. Jej przemyślenia i użalania się nad sobą przerwało wejście profesora Snape’a i dwóch innych, znacznie młodszych Śmierciożerców w maskach. Przez salę przebiegł szmer, ale gdy mężczyzna zatrzymał się przed uczniami i zaszczycił ich swoim morderczym wzrokiem, wszelkie odgłosy ucichły.

- Prowadzenie dzisiejszej lekcji Czarnej Magii – wycedził – przypadło dziś mnie.

Hermiona jęknęła. Nie miała ochoty, być wyśmiewana przed połową szkoły przez znienawidzonego przez wszystkich nauczyciela, który zbyt wyraźnie dawał do zrozumienia, że nienawidzi Gryfonów. Chciała się cofnąć, zniknąć w tłumie jednak nie miała jak, gdyż uniemożliwiały jej to dwie Puchonki, które stały w miejscu jak wrośnięte w podłogę.

- Czemu ciągle stoicie! Zajmijcie swoje miejsca przy stolikach – warknął, a uczniowie od razu zajęli swoje krzesła. Snape uśmiechnął się z satysfakcją i zaczął przechadzać się między rzędami z różdżką w dłoni. – mam do dyspozycji dwóch asystentów, którzy właśnie dziś wstąpili do szeregu Śmierciożerców – zatrzymał się przy Krukonce z czwartego roku i spojrzał na nią – Panno Flitch… nie sądzę aby trzymanie starego wydania Proroka Codziennego pod stolikiem było rzeczą rozsądną zwłaszcza w moim towarzystwie. Taylor zabierz ją do dyrektora – rzekł, patrząc na dziewczynę, która już po chwili została wyprowadzona z sali przez młodego Śmierciożercę. – zanim jednak przejdziemy do najprzyjemniejszej części lekcji, chciałbym abyście przez chwilę…

- Czuję szlamę Severusie – piskliwy głos młodego mężczyzny, przerwał wywód Snape’a, który nie wyglądał z tego faktu na zadowolonego. Hermiona skuliła się na krześle i wbiła wzrok w stół, łudząc się, że to pomoże jej uniknąć kłopotów. Mimo to, po paru sekundach wyczuła za sobą czyjąś obecność i cuchnący rybą oddech na karku. Zadrżała ze strachu i zerwała się z krzesła chcąc uciec z tego przeklętego miejsca. Jednak po dwóch krokach w stronę wyjścia poczuła, że ktoś chwyta ją za szatę i tym samym zwala na podłogę.

- Tu jesteś… - szepnął stając nad dziewczyną – nieładnie tak uciekać. Mugolska matka nie nauczyła cię manier!

- Carrow! – ton z jakim Snape wymówił to nazwisko sprawił, że mężczyzna w masce stracił zainteresowanie uczennicą i wlepił swoje pełne rządzy mordu oczy w Severusie. Czarnowłosy momentalnie zbliżył się do nich i mocnym szarpnięciem podniósł Hemrionę z podłogi – nie wolno ci jej tknąć – wycedził, czując jak opanowuje go złość. Złość, taka jaką czuł gdy władała nim Czarna Magia. Tracił kontrolę, a to mogło doprowadzić do przykrych skutków. Mimo to nie miał ochoty się hamować. Jego oczy błysnęły groźnie, a na jego ustach pojawił się diabelski uśmiech.

- Carrow – rzekł już opanowanym głosem, w którym dało się słyszeć coś przerażającego i niepokojącego – powinniśmy pokazać naszym uczniom jak powinno się walczyć. Czyż nie? – zapytał i elastycznym krokiem ruszył na środek sali. Ściągnął pelerynę, która opadła bezwładnie na posadzkę i wyciągnął różdżkę, po czym skierował ją w stronę swojego przeciwnika.

To, co stało się kilka sekund później spowodowało, że wszyscy uczniowie, bez wyjątku, wlepili swoje ślepia w nauczyciela Eliksirów. Z różdżki Snape’a wystrzelił czerwony promień i z zawrotną szybkością pomknął w stronę jego przeciwnika w masce. Mężczyzna z trudem uniknął ugodzenia przez zaklęcie, a gdy tylko odzyskał równowagę, musiał bronić się przed następnym. Szybkość z jaką atakował Snape była niewiarygodna. Po krótkiej wymianie ognia młody Śmierciożerca, był zdolny jedynie do obrony. W czasie tego pojedynku tylko raz zdołał rzucić zaklęcie atakujące, jednak zostało ono skutecznie odparowane przez Mistrza Eliksirów. Hermiona patrzyła na swojego nauczyciela z szeroko otwartymi ustami. Opanowanie i irytacja, które były jego nieodłącznymi towarzyszkami gdzieś zniknęły. Teraz w jego oczach i w obłąkanym uśmiechu widać było jedynie szaleństwo i rządzę pogrążenia swojego przeciwnika za wszelką cenę. Poruszał się z gracją i wdziękiem. Każdy jego ruch wydawał się być zamierzony i przemyślany, czego nie można było powiedzieć o mężczyźnie naprzeciw, który skakał na prawo i na lewo, nie mając w zanadrzu żadnej taktyki. Na jego twarzy widoczne było zmęczenie i wyczerpanie, tymczasem Snape świetnie się bawił i nie zamierzał przestawać. Gryfonka dopiero teraz zorientowała się, że żadne z zaklęć, które użył nie zostało wypowiedziane na głos, co w praktyce było doskonałym posunięciem jeśli chciało się zmylić i zaskoczyć napastnika. W sali panowała głucha cisza, przerywana jedynie trzaskiem różnokolorowych promieni wystrzeliwujących z różdżek walczących mężczyzn. Hermiona poczuła podziw i jeszcze większy szacunek wobec swojego nauczyciela. Nigdy wcześniej nie wierzyła w plotki na jego temat, ale teraz zorientowała się, że są po części prawdziwe. Severus Snape nie był tępym półgłówkiem, zdolnym jedynie do odejmowania punktów i wlepiania szlabanów, ale potężnym czarodziejem, który w pełni zasłużył na ten tytuł. Zawsze sądziła, że z gruntu był skromny i nie potrzebował czyjejś uwagi. Dobrze znał swoją wartość i to w pełni mu wystarczało. Nagle Carrow został zepchnięty jakimś nieznanym przez Hermionę zaklęciem prosto na jeden ze stołów. Trzask łamanego drewna i pisk dziewcząt umilkł w jednej chwili, gdy do powalonego mężczyzny podszedł szybkim krokiem Snape i chwyciwszy go za szatę zrzucił na podłogę. Gryfonka spojrzała na młodego Śmierciożercę, z którego głowy sączyła się krew i poczuła, że robi jej się słabo. Severus szturchnął go butem, by sprawdzić czy żyje i wtedy nieoczekiwanie młody Carrow otworzył oczy i wrzasnął:

- Drętwota!

Na twarzy Snape’a wymalował się wyraz zaskoczenia, a już po chwili wyleciał w powietrze, niczym szmaciana kukła i uderzył z całej siły o zimną posadzkę. Z jego ust wyrwało się ciche jęknięcie, a uczniowie zamarli. Szaleńczy śmiech Carrow’a rozbrzmiał po całej sali. Mężczyzna odwrócił się do uczniów i oblizał wargę, z której sączyła się krew.

- Zawsze sądziłem, że jest już za stary by służyć Czarnemu Panu… - zaczął, pewny siebie odwrócony plecami do Severusa, który powoli unosił się z ziemi. Uczniowie coraz częściej zerkali za plecy młodego Śmierciożercy – nie wiem czemu nasz Pan trzyma tego dziada na służbie… przecież nawet nie potrafi walczyć! – zaśmiał się, ale po chwili uśmiech spełzł z jego twarzy, gdy wyczuł dziwny chłód i czyjś oddech na karku.

- Carrow twoja arogancja doprowadziła cię do błędu – mruknął lodowatym głosem – zlekceważyłeś przeciwnika, a taka nadmierna pewność siebie potrafi zabić – odstąpił parę kroków od młodzieńca i skierował w jego stronę różdżkę. – Avada kedavra!



Hermiona chciała jak najszybciej opuścić Wielką Salę, by w końcu wyrzucić ze swojej głowy obraz opętanego czystym szaleństwem Mistrza Eliksirów. Ciągle miała przed oczami zielony płomień, którym ugodził Śmierciożercę. Tego było zbyt wiele. Pogrążona w przykrych wspomnieniach nie zauważyła nawet, gdy znalazła się w lochach. Już chciała zawrócić, gdy nagle usłyszała czyjś jęk i siarczyste przekleństwa. Zatrzymała się nasłuchując, ale wszystko umilkło tak nagle jak się zaczęło. Kierowana ciekawością ruszyła korytarzem i już po chwili natknęła się na Snape’a, ledwo trzymającego się na nogach. Był przeraźliwie blady i zmarnowany. Cała energia, którą emanował podczas walki, już go opuściła, pozostawiając zmęczone ciało same sobie.

- Panie profesorze? – zapytała cichutko, podchodząc bliżej.

- Granger, czy ktoś ci pozwolił tutaj spacerować! – warknął, a już po chwili zwymiotował na podłogę. Dziewczyna skrzywiła się, ale nie odeszła. Potrzebował czyjejś pomocy.

- Dobrze się pan czuje?

- Oczywiście.. wymioty są dla mnie codziennością. Robię to dla relaksu – warknął zirytowany i zgiął się w pół, a jego twarz skrzywiła się w grymasie bólu. Hermiona podeszła do niego i zarzuciła sobie jego rękę za szyję. Mężczyzna wyglądał na zszokowanego.

- Co ty robisz? Minus pięćdziesiąt punktów za szlajanie się po korytarzach – warknął.

- Pomogę panu – rzekła nic sobie nie robiąc z jego protestów.

- Kolejne pięćdziesiąt punktów za… - nagły atak kaszlu przeszkodził mu w dokończeniu zdania.

- Niech pan nie marudzi tylko wypowie zaklęcie otwierające drzwi do tych komnat.

- To są moje prywatne komnaty Granger! Słowo „ prywatne” wiesz co oznacza? – przewróciła oczami i westchnęła – Gryfonkom wstęp wzbroniony!

- Tylko Gryfonkom? – zapytała, a Snape najwyraźniej się zmieszał bo mruknął coś w nieznanym dla niej języku i już po chwili drzwi otworzyły się cicho. Pomogła mu dojść do sypialni, gdzie od razu opadł na łóżko z cichym westchnięciem. Zamknął oczy, ale po chwili przypomniał sobie o jej obecności. Dziewczyna stała nad jego łóżkiem i wpatrywała się w niego znów tym samym maślanym wzrokiem.

- Napatrzyłaś się już? – zapytał, a dziewczyna spłonęła rumieńcem.

- Chciałam tylko zapytać czy może w czymś pomóc?

- Chciałaś zapytać, gapiąc się na mnie i nic nie mówiąc? – wykrzywił usta w ironicznym uśmiechu. Hermiona spuściła wzrok – przynieś mi eliksir.. leży na czwartej półce, drugi rząd, mała fiolka z czarnym płynem – rzekł słabym głosem i zamknął oczy. Hermiona kiwnęła głową i pobiegła do składziku, potykając się przy tym dwa razy o progi, których nie zauważyła. Po chwili była już z powrotem w jego sypialni. Podała mu eliksir, ale dłonie trzęsły mu się zbyt bardzo by mógł utrzymać butelkę. Skrzywił się i przeklął siarczyście, klnąc na swoją nieporadność.

- Pomogę panu – zreflektowała się Hermiona, wzięła od niego fiolkę i przytknęła mu ją do ust. Wypił całą jej zawartość.

- Idź już. Nie potrzebuję niańki – warknął. Zrobiło jej się przykro chociaż powinna być przygotowana na takie traktowanie. Mimo to zaparła się i zamiast wyjść usiadła w wygodnym fotelu naprzeciw łóżka. Mężczyzna spojrzał na nią wzrokiem godnym samego Voldemorta - To. Jest. Mój. Fotel– wycedził – nie pamiętam sobie, żebym powiedział ci, abyś się rozgościła.

Dziewczyna przewróciła teatralnie oczami, ale posłusznie zeszła z fotela i przesiadła się na łóżko. Usiadła po turecku, co wywołało kolejne oburzenie Snape’a.

- Granger! Wracaj do swoich komnat, bo postaram się, aby czyszczenie kociołków stało się twoją życiową pasją – rzekł, wyraźnie akcentując każdy wyraz.

- Ma pan ładny akcent – rzekła, co wytrąciło go z równowagi – taki typowo brytyjski, a do tego ładnie pan się wysławia – uniósł brew, nie przypominając sobie żadnej chwili, w której ładnie by się wysłowił. Może miała gorączkę?

- Granger – spróbował się podnieść i nawet mu to wyszło, gdyby nie fakt, że musiał przy tym zaszczycić jej uszy dość długą listą przekleństw. Gdy już usiadł, przyłożył jej dłoń do czoła, ale ku jego zdziwieniu było zimne.

- Coś nie tak? – zapytała, ale tylko machnął ręką.

- Wyjdź już. Czas minął. Chyba zauważyłaś, że nie jestem dość towarzyski – warknął i zaczął rozpinać surdut.

- Co pan robi?! – prawie, że krzyknęła oburzona. Zawsze ciekawiło ją to, co miał pod spodem, ale teraz do głosu doszedł także zdrowy rozsądek. Mężczyzna spojrzał na nią wyraźnie rozbawiony.

- Granger, chyba nie sądzisz, że chciałbym abyś zobaczyła mnie bez niczego – uśmiechnął się ironicznie – i nie sądziłaś chyba, że chodzę w tym przez całą dobę.

- Ja…no…eee… - czuła, że się rumieni.

- Gryfońska elokwencja – prychnął i zdjął surdut, zostając jedynie w samej białej koszuli, przez, którą dziewczyna mogła ujrzeć, niektóre z blizn jakie pokrywały jego tors i plecy.

- Co to był za eliksir – spytała, by zmienić temat i zająć umysł czymś innym niż jego ciało.

- Eliksir Oczyszczenia – ku jej zdziwieniu odpowiedział bez narzekań. Widocznie był zbyt zmęczony, by się z nią drażnić – usuwa z organizmu wszelkie pozostałości po Czarnej Magii.

- Nigdy o nim nie słyszałam – rzekła zdziwiona.

- Nie mogłaś… sam go wymyśliłem, a przepis zatrzymałem dla siebie – rzekł, jakby to nie było niczym ciekawym. Tymczasem Hermiona myślała zupełnie inaczej.

- Powinnam go też pić? Skoro w szkole jest jej tak dużo?

- Granger pomyśl logicznie – warknął – to jest eliksir dla osób, które z Czarną Magią miały do czynienia nie tylko przez książki, ale całkowicie zostały przez nią pochłonięte, zaślepione i zawładnięte. Ty i ta cała zgraja kretynów nie macie się czego obawiać. Czarna Magia zabiera w swoje sidła tylko tych, którzy chcą. A teraz wyjdź, chyba że chcesz mi towarzyszyć pod prysznicem – uśmiechnął się kpiąco. Gryfonka poczuła, że po raz kolejny tego dnia robi się czerwona. Już miała wyjść, gdy zatrzymała się w połowie drogi, chcąc o coś go zapytać.

- Czy to dlatego zabił pan Carrow’a? – zapytała, widząc jak twarz mężczyzny tężeje – to był moment, w którym nie był pan sobą. Widziałam…

- Granger to nierozsądne z twojej strony przebywać z kimś takim jak ja, sam na sam – pozwolił sobie zauważyć, przerywając jej i zaciskając wargi w wąską linię – zwłaszcza, gdy już znasz odpowiedź na to pytanie.

- Nie boję się pana… może i powinnam po tym, co widziałam w Wielkiej Sali, ale przecież jest pan po naszej stronie. Należy pan do Zakonu Feniksa.

- Zbyt łatwo ufasz ludziom – rzekł – to może cię kiedyś zgubić. Jest wojna i najlepiej zdać się na siebie samego – uśmiechnął się ironicznie, świetnie chowając pod maską obojętności zupełnie sprzeczne odczucia. Wzmianka o wojnie spowodowała, że dziewczyna nagle posmutniała. Przypomnieli się jej rodzice, których już tak dawno nie widziała. Tęskniła za nimi, ale nie chcąc wyjść na rozdygotaną nastolatkę powstrzymała emocje.

- Czy myśli pan, że moi rodzice są bezpieczni? – zapytała łamiącym się głosem. Severus przez chwilę rozważał wszelkie możliwe odpowiedzi, wiedząc, że tylko jedna może być właściwa. Spojrzał na nią i zmarszczył brwi.

- To mugole… na twoim miejscu nie żywiłbym nadziei – rzekł beznamiętnie i wtedy dziewczyna wybuchła płaczem. Zmarszczył brwi i przewrócił oczami. Jeszcze mu tego brakowało, jęknął w myślach i machnął różdżką, a już po chwili w dłoniach dziewczyny wylądowała szmaragdowa chustka, którą otarła napuchnięte od płaczu, oczy – nie maż się Granger. Musisz wziąć się w garść, bo takie rozhisteryzowane nastolatki pierwsze zostają usunięte z pola walki.

- Czy pan właśnie powiedział, że się o mnie martwi? – zapytała podnosząc na niego wzrok.

- Przesłyszałaś się – mruknął i otworzył przed nią drzwi, ale jej wcale nie spieszyło się, żeby wyjść. Czuła się tu bezpieczniej niż w dormitorium, mimo to wiedziała, że przebywanie ze Snape’m w jego prywatnych komnatach w godzinach nocnych może być uznane za lekko niestosowne.

- Na pewno nie trzeba panu w …? – zapytała wychodząc za drzwi, które momentalnie się za nią zatrzasnęły – czymś pomóc – dokończyła cicho i kopnęła stopą w ścianę. To jednak nie był dobry pomysł, gdyż całą resztę drogi pokonała kulejąc i krzywiąc się z bólu.

22 komentarze:

  1. hahhahaha PIERWSZA po raz pierwszy.Super napisane ...kocham Sevcia rozwala mnie pod każda postacią złosliwy wkurzony czy jakas inna wersja .Supper
    Weny Jane

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pierwsza :-)
    Rozdział super !! Kocham takiego Severusa !!!
    Końcówka genialna !!
    Weny życzę!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. aha i jeszcze jedno sorry za spamik... W czasie wolnym zapraszm na mojego pierwsezgo bloga :P http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc, jestem w szoku. Poważnie. Nie spodziewałam się, że ten cały "genialny" regulamin szkolny wejdzie w życie lub że będzie aż tak restrykcyjnie traktowany. A tu proszę...
    To jak Seveurs walczył... ymmm, cudnie to opisałaś, chociaż przerażająco. Jak zabił tego młodego śmierciożercę, było takie bez uczuć! Ewidentnie był wtedy zły. Ale już jak rozmawiał z Hermioną w lochach, było słodkie! To jak się o niego troszczyła... *.*
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA *.*

    Cud cudo cudo *.*
    Kocham cię :*
    Severus i Hermiona... To jest cudowne :* Jak Snape rozbierał surdut... No, też się zrobiłam czerwona *.* "Oczywiście.. wymioty są dla mnie codziennością. Robię to dla relaksu" - leżę, kwiczę i nie wstaję, no po prostu nie wstaję. Hahahahahahah. No i ta Avada... ♥ . ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weny życzę, całuję i zapraszam do mnie ;) http://always-said-snape.blogspot.com/

      Usuń
  6. Niesamowicie, genialnie, cudownie, nie mogłam się oderwać od tekstu *.*
    Severus owładnięty Czarną Magią jest tak cholernie seksowny, o mój Merlinie! :O Hermiona widać w jakiś sposób potrafi dotrzeć do Severusa, bardzo, bardzo dobrze! ;)
    Czekam na kolejny rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. buahahah ;d. chodzę po Tesco bez celu, żyć się odechciewa, sprawdzam na telefonie bloggera i czo widzą moje źrenice.. nowy rozdział!! zaczynam się brechtać = dziwny wzrok rodziców XD.
    no brawo! tak się zaczytałam, że się w sklepie przez Ciebie zgubiłam ;-; moment, w którym Snape walczył z tym knypkiem = telefon do mamy, gdzie jest XD.
    to było tak epickozajebiste, że słowa tego nie opiszą. Snape owładnięty przez Blek Medżik jest najbardziej przerażający i najbardziej pożądanym czarodziejem tych czasów. i chyba każdych czasów. jeejku, nie wiem jak opisać to cudo.. zabrakło mi słów. ale mogę powiedzieć, że to jest po prostu majstersztyk.
    czy ja tu wyczuwam nić porozumienia między "tym złym oschłym Nietoperzem, a wszystkowiedzącą Gryfoneczką"? - jaram się bardziej, niż Zgredek skarpetkami.
    kuwaa.. poganiają mnie ;x. bardzo bardzo bardzo mi się podobało. kocham, ubóstwiam, wielbię etc.. <3..
    byłoby więcej, ale muszę kończyć.
    pozdrawiam i życzę weny <33.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak. Tak! TAAK! No wreszcie ktoś powiedział całą prawdę o Dumbledorze! Przecież toż to oczywiste, że to stary dziad i wszyscy są w niego ślepo zapatrzeni, robią, co chce, mówią, co chce, myślą, co chce... Stary cap i tyle :>
    Aach, aż mi dech zaparło jak Snape walczył z tym wypierdkiem Carrowem! Tylko. Jak. On. Mógł. Tak. Mówić. O. Mistrzu. Eliksirów?! "Stary dziad"?! "Nie potrafi walczyć"?! Ten knypek powinien uważać, bo gdyby Snape go nie zabił, nasłałabym na niego swoją mafię! hiehie..
    "Oczywiście.. wymioty są dla mnie codziennością. Robię to dla relaksu" HAHAHA, ten moment, kiedy dławię się śmiechem i wszyscy patrzą na mnie jak na oszołoma! <33 Aach, ten dowcipniś, nie wiem jak można nie rozumieć jego poczucia humoru <3
    Widzę, że chyba jakaś chemia zagląda między naszego Nietoperka a Hermajni, bardzo dobrze! Scena w jego gabinecie był the best! "Granger, chyba nie sądzisz, że chciałbym abyś zobaczyła mnie bez niczego – uśmiechnął się ironicznie – i nie sądziłaś chyba, że chodzę w tym przez całą dobę" HAHAHA <3
    Czyżby Mistrz Eliksirów przejawiał troskę o Hermi? To takie suodkie! *.* Oby tak dalej.. :>
    Życzę weny x1000000 i czekam na nn! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Długość rozdziału jestem na tak ^^ Muszę przyznać, że scena walki wyszła Ci znakomicie. Merlinie to było świetne! Gratulacje :3 Hmm... coś w tym rozdziale Minerwa nie była taka Minerwowata. Sama nie wiem czemu mam takie odczucie ;.; Ja bym na miejscu Hermiony położyła się przy nim i zasnęła, no Sev chyba by ją nie skopał na podłogę i nie kazał uciekać do Wieży Gryffindor'u :D Wybacz, że krótko ale nie szuje się najlepiej :c

    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja chce towarzyszyć Sevowi pod prysznicem! xD
    A co do rozdziału to uwielbiam tego Seva! Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger podkreśla, że się swojego nauczyciela nie boi i chętnie mu pomaga.. No, no. Czekam na więcej i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zabił go... na oczach uczniów. Nooo, w końcu to czarna magia, więc nic dziwnego. Ale z lekka przerażające. Teraz już wiem, czemu taki,a nie inny regulamin. Te punkty wydają się logiczne. No, Snape jest dość inteligentny. :) I wyszło na to, że Ci wszyscy wyznawcy Dumbledora nie potrafią samodzielnie myśleć. Heh, Snape miał rację. Nie powinni tak ślepo mu ufać. Nawet Dumbledore może popełnić błąd.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ech.. kurcze, zazdroszcze Ci ze tak ladnie piszesz :/
    Tez bym tak chciala ;/
    Carrow, carrow weeee ja tam sie ciesze ;D hahahaha
    Jak czytalam rozmowe MinervY i Severusa to tak ... hmm mialam takie odczucie ze czytam ksiazke JK ; )
    Hermiona powinna sie na niego rzucic
    Stanowczo ;3
    Pozdrawiam,wybacz bledy - tablet

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na rozdział 8 :>
    sevmione-prawdziwa-historia.bogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Znów jestem trochę spóźniona, ale odkąd wróciłam jeszcze na trochę do pracy, to znów mam mało czasu na cokolwiek.
    Teoretycznie nowy regulamin można nagiąć w ten sposób, jak mówił o nim Snape, ale mimo to uczniowie nadal pozostają w niebezpieczeństwie, szczególnie, że nie grozi im ono tylko ze strony śmierciożerców, ale także innych uczniów, którym taki stan rzeczy się podoba.
    Morderstwo Carrowa na pewno na długo pozostanie w pamięci uczniów, szczególnie, że odbyło się na oficjalnej lekcji, a nie gdzieś w jakimś ciemnym zaułku, w którym ktoś znalazłby się przez przypadek.
    A Hermiona nieco za bardzo narzucała się Snape'owi i miejscami zachowywała się bezczelnie, jeżeli brać pod uwagę, że to jej nauczyciel. Dobrze jej nagadał.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak ja uwielbiam to twoje opowiadanie!<3
    Sev jest tutaj strasznie ostry *.* Ale cieszę się, że jest jego tutaj dużo :p
    Szkoda mi Hermiony... Nie dość, że jest w strasznym niebezpieczeństwie będąc w Hogwarcie, to jeszcze nie wie co dzieje się z jej rodzicami.
    Cudo! :>
    Weny życzę i pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Poza tym, że bardzo pragnę towarzyszyć Snape'owi pod prysznicem i wszystkimi innymi czynnościami że CIA codziennego( nawet jedzenie kurczaka każdego dnia było by przy nim przyjemne ). Koniec marzeń, przejdźmy do sedna sprawy. najlepsza scena na świecie to zabójstwo Carrowa. kiedy przeczytałam i wyobraziłam sobie jak Severus wymawia Avada kedavra to aż mi się ciepło zrobiło. Jesteś najlepsza. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  17. Na Braciach Duszy pojawił się rozdział siedemdziesiąty drugi.
    Zapraszam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wreszcie wiem co to znaczy oczekiwać, aż akcja między Sevem i Mionką się rozwinie. Więc może się zlituję i napiszę coś między nimi... Chociaż w sumie zaczyna się powoli... Muszę to przemyśleć xD
    I tylko tak sugeruję, żebyś popracowała nad przecinkami :3

    OdpowiedzUsuń
  19. Sorry, że tak późno, ale tym razem uznałam, że każdy z odcinków, który mam do nadrobienia skomentuje osobno.

    Widzę, że u Ciebie coraz bardziej czarne i mrożące krew w żyłach wydarzenia, ach strach pomyśleć co będzie dalej. Ta przysięga na razie powoli, ale skutecznie zbliża do siebie Severusa i Hermionę. Tylko czekać, aż wydarzy się coś więcej. Wygląda na to, że u Ciebie Snape jest naprawdę po tej dobrej stronie... No, ale wszystko się jeszcze może zdarzyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Sorry, że tak późno, ale tym razem uznałam, że każdy z odcinków, który mam do nadrobienia skomentuje osobno.

    Widzę, że u Ciebie coraz bardziej czarne i mrożące krew w żyłach wydarzenia, ach strach pomyśleć co będzie dalej. Ta przysięga na razie powoli, ale skutecznie zbliża do siebie Severusa i Hermionę. Tylko czekać, aż wydarzy się coś więcej. Wygląda na to, że u Ciebie Snape jest naprawdę po tej dobrej stronie... No, ale wszystko się jeszcze może zdarzyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Fajny rozdział. "wymioty są dla mnie codziennością. Robię to dla relaksu" te słowa mnie rozwaliły :D
    Dominika

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock