piątek, 25 października 2013

Rozdział 17 „Pocałował mnie tak,jakby jego serce miało przestać bić,gdyby tego nie zrobił.”


Irytacja Severusa rosła w siłę, gdy po raz kolejny mijał ten sam obraz, kręcąc się w kółko po rezydencji, nie mogąc znaleźć drzwi do pokoju, w którym miał ochotę się zamknąć i opróżnić cały zapas Ognistej, jeśli takowy istniał w tym przeklętym miejscu. Prychnął i skręcił w jeden z korytarzy, który świecił pustkami. Odkąd pamiętał zajmował pokój na parterze, ale tym razem ktoś, postanowił utrudnić mu życie, zapewne ten głupi skrzat, i zamienił jego dotychczasowy pokój na inny. Przemknął korytarzem dość szybko, po czym otworzył pierwsze lepsze drzwi i wszedł do malutkiego pokoiku, w którym stało jedynie wąskie łóżko i regał z książkami. Nic więcej mi nie potrzeba. Przekręcił klucz w zamku i subtelnym ruchem ręki rozniecił ogień w kominku. Pomieszczenie rozświetliło się delikatnym blaskiem. Mężczyzna ściągnął sweter i rzucił go niedbale na łóżko, po czym usiadł na jego brzegu i utkwił wzrok w płomieniach. Już zdążył ochłonąć po rozmowie z Laurencją i o ile przedtem przyniosła mu ulgę i wydawała się być doskonałym rozwiązaniem, to teraz czuł się zawstydzony, obnażony i podatny na zranienia. Przywołał do siebie whisky i nie bawiąc się w szukanie szklanki wziął spory łyk prosto z butelki. Skrzywił się gdy płyn podrażnił jego przełyk jednak wywołał miłe uczucie gorąca w żołądku. Rozprostował nogi i skrzyżował je w kostkach. Miał ochotę położyć się i zapomnieć o całym świecie, ale to nie było możliwe. Po jego głowie, ciągle pałętała się ta przemądrzała Granger, którą dziś przyłapał na podsłuchiwaniu jego rozmowy. Powinienem ją zakneblować…. Nie tym torem Severusie. Kneblowanie to dziwnie się kojarzy. Zwłaszcza, jeśli chodzi o kneblowanie uczennicy. Odgonił od siebie tą irracjonalną paplaninę ze swoim wewnętrznym głosem i pociągnął kolejny łyk z butelki. Nie miał pojęcia, dlaczego nie przerwał rozmowy, gdy zorientował się, że pewna szopa kudłów czai się za drzwiami. Czemu tego nie zrobił? Przejechał dłonią po twarzy i przeczesał palcami włosy. Bo ją lubisz. Nienawidzę. Lubisz. Nie lubię. Lubisz. Wcale nie. Lubisz. Toleruję. Lubisz. Och zamknij się! Lubię… zadowolony?! Świetnie gadam sam ze sobą. Spojrzał na butelkę, ale ta była już pusta. Westchnął i przechylił ją dnem do góry, mając nadzieję, że jeszcze coś z niej wyleci. Bezowocnie. Odstawił pustą butelkę pod łóżko i przywołał następną. Jego wzrok mimowolnie błądził po pomieszczeniu i zatrzymał się dopiero na kalendarzu, który wisiał na ścianie między jakimiś bazgrołami, które niektórzy nazywają dziełami sztuki. Trzynasty luty. Uniósł butelkę ku górze.

- Wszystkiego najlepszego Severusie Tobiasie Snape – mruknął i wypił wszystko za jednym razem. Spojrzał na butelkę i przejechał po etykietce palcem. Kolejny rok minął, kolejny rok i być może ostatni. Rozluźnił uścisk, by po chwili usłyszeć brzęk tłuczonego szkła. Nigdy nie obchodził urodzin. Zamknął oczy, czując jak alkohol zaczyna działać. Jako dziecko na co dzień nie miał, co liczyć na ciepłe słowa), więc czemu ten dzień, w którym przyszedł na świat, miałby się czymś różnić? Odchylił się w tył i skrzywił się, gdy poczuł palący ból w plecach. W szkole sytuacja też się nie zmieniła. Od czasu do czasu otrzymywał podarek od matki, która wymykała się specjalnie z domu, by mu go wysłać. Później, gdy umarła skatowana przez własnego męża, żadna z sów nie lądowała przed młodym Severusem podczas porannej poczty. Wstał i zaczął przechadzać się po pokoju. Zatrzymał się przed dużym zwierciadłem, które wcześniej umknęło jego uwadze i przyjrzał się trzydziestoośmioletniemu czarodziejowi, po drugiej stronie. Im dłużej, mu się przyglądał tym bardziej go nienawidził, gdyż zbyt przypominał mu ojca. Cofnął się i wyjął spod łóżka pustą już butelkę po czym rzucił nią w taflę szkła. Głośny trzask zapewne słychać było w całej rezydencji, ale teraz zbytnio się tym nie przejmował. Podszedł do łóżka opadł na nie całym ciężarem swojego ciała. Zaskrzypiało ostrzegawczo, ale miał to gdzieś. Poprawił sobie poduszkę i ułożył się do snu, nawet się nie przykrywając. Jednak nie dane mu było zasnąć, by choć na chwilę mieć wszystkich głęboko w poważaniu. Pukanie do drzwi rozległo się około trzeciej nad ranem, gdy już prawie zasypiał. Zignorował je, mając nadzieję, że ktokolwiek stoi za drzwiami, będzie miał na tyle rozumu, by nie wybudzać ze snu lwa... znaczy się węża. Pukanie jednak nie ustępowało, a wręcz stawało się coraz głośniejsze. Zaklął i schował głowę pod poduszkę.

- Panie profesorze – cichy szept rozległ się po drugiej stronie. Jęknął i przejechał dłonią po twarzy. Granger… mogłem się domyślić. Zwlókł się z łóżka i otworzył drzwi bardzo energicznie, co spowodowało, że Gryfonka oberwała nimi w twarz i zachwiała się do tyłu. Świetnie Severusie… jak ty tak traktujesz kobiety, to wcale się nie dziwię, że żadna z tobą nie wytrzymała. Swoją drogą co za idiota wymyślił drzwi, które otwierały się na zewnątrz?

- To bolało – burknęła , trzymając się za nos, który zaczął krwawić. Severus skrzywił się malowniczo i teatralnie przewrócił oczami.

- Granger, trzeba było stać w odstępie, a nie kleić się do drzwi – warknął i pokręcił głową.

- Nie kleiłam się do drzwi – rzekła, a gdy uniósł brew ku górze westchnęła – No dobrze… może troszkę… po prostu chciałam… wiem, że nie powinnam… ale pan nie odzywał się… i przyłożyłam ucho, by usłyszeć, czy pan wstaje… a potem nie zdążyłam się odsunąć..

Czarodziej z beznamiętnym wyrazem twarzy wsłuchiwał się w tłumaczenia dziewczyny, które nie miałyby końca, gdyby jej nie przerwał.

- Jeśli już ustaliliśmy, że lubisz się przytulać do powierzchni płaskich, które - uwierz mi bo mam rację - nie zastąpią ci Weasleya, może w końcu na gacie Merlina powiesz mi, co cię do mnie sprowadza o tej porze… Oczywiście pomijając chęć ujrzenia mojego jakże interesującego oblicza.

Hermiona poczuła, że się rumieni, ale nie miała czasu tego ukrywać, gdyż musiała zastanowić się jak naprawić sobie nos, bez użycia różdżki. Spojrzała na Snape’a, który ciągle beznamiętnie się jej przyglądał, oczekując zapewne odpowiedzi. Westchnęła, wiedząc, że ma tylko jedno wyjście.

- A pomoże mi pan zatamować krwawienie? – spytała nieśmiało, na co mężczyzna cofnął się w głąb pokoju i już myślała, że zatrzaśnie jej drzwi pod nosem, gdy warknął:

- Nie stój tak, nie mam całej nocy na zajmowanie się niezdarną Gryfonką – przeszedł przez mały pokój, robiący tylko dwa kroki i wyczarował sobie krzesło, naprzeciwko łóżka – Siadaj.

- Nie jestem niezdarna. To pan jak zwykle musiał zrobić efektowne wyjście – mruknęła i usiadła na łóżku. Kącik ust mężczyzny drgnął nieznacznie. Usiadł na krześle, tak blisko, że stykali się kolanami. Poczuła się skrępowana jego bliskością, więc odwróciła głowę. Tymczasem Severus przywołał do siebie mały woreczek, z którego wyciągnął chusteczkę. Chwycił dziewczynę za podbródek i lekkim ruchem zmusił, by na niego spojrzała i uprzednio lekko nawilżając materiał zaklęciem, zaskakująco delikatnie zaczął zmywać krew z okolic jej nosa. Przyjemny dreszcz przeszedł przez jej ciało. Bezwstydnie gapiła się w jego ciemne oczy, które teraz skupione były na jej ranie. Był tak bardzo blisko, że bez problemu mogłaby dotknąć dłonią jego policzka. Czuła ciepło bijące od niego, słyszała spokojny oddech. Nie spostrzegła nawet kiedy przestał wykonywać swoją czynność. Utonęła w czerni jego oczu, które na nią patrzyły. O Merlinie, zorientował się. Mimo to nie odwróciła wzroku. Z uporem godnym Gryfonki mierzyła go spojrzeniem. Skapitulował pierwszy. Podniósł się z krzesła i odszedł w drugi kąt pokoju. Zabrał ze sobą ciepło, jednak po chwili znów usiadł przed nią, tym razem z różdżką.

- Episkey – szepnął. Hermiona poczuła lekkie łaskotanie i już po chwili jej nos wyglądał jak gdyby nic się nie stało. Spojrzał na efekt końcowy i skrzywił się lekko.

- Coś nie tak? – szepnęła spanikowana, widząc jego minę. Prychnął i schował różdżkę za pasek od spodni.

- Granger, nie radzę ci wątpić w moje umiejętności. Nie jestem Lockhartem i znam się nieco na leczeniu – mruknął i spiorunował ją wzrokiem.

- Przepraszam… po prostu miał pan taką minę… taką skrzywioną.

- Zawsze taką mam jak cię widzę – rzekł i uśmiechnął się ironicznie. Hermiona zauważyła, że nadal siedzą blisko i stykając się kolanami – Czego chciałaś Granger? – zerknął na zegarek zniecierpliwiony. - Zostało mi trzy godziny snu, więc radzę ci… streszczaj się – mruknął i skrzyżował dłonie na torsie. Gryfonka zaczerpnęła głęboko powietrza i wydusiła w końcu.

- Chciałam przeprosić za to, że usłyszałam kawałek rozmowy – szepnęła.

- Kawałek – przeciągnął leniwie wyraz. – Czyżby?

- Może troszkę więcej – poprawiła się, czując jego spojrzenie na sobie.

- Więcej? Granger jestem ci bardzo wdzięczny – rzekł, na co dziewczyna wybałuszyła oczy i otworzyła usta. Pierwszy raz usłyszała coś takiego od Snape’a.

- Mi? –nie wiedziała, co ma powiedzieć. – Za co? – wydukała.

- Za to, że udowodniłaś mi, że Gryfoni w żadnym wypadku nie potrafią kłamać – rzekł widocznie rozbawiony jej uśmiechem, który spełzł z jej twarzy. – Przedtem miałem tylko przypuszczenia, ale teraz poparłem je dowodami. Minerwa straci parę galeonów – szepnął już ciszej.

- Za to Ślizgoni wręcz są mistrzami udawania.

Oj tak Granger, nawet nie wiesz jak dobrymi.

- To nie czas na takie dyskusje… ale tak jesteśmy w tym mistrzami. Powracając do twojego jakże nieodpowiedniego zachowania… - odezwał się aksamitnym głosem, wymawiając każdy słowo wyraźnie i powoli – Sądzę, że nie muszę ci przypominać, że nic z tych rzeczy, które usłyszałaś nie powinno wyjść poza mury tej rezydencji – dziewczyna kiwnęła szybko głową, ale czegoś tu nie rozumiała.

- Czemu pan chce to chować w tajemnicy – spytała, na co mężczyzna ewidentnie się spiął.

- Im mniej ludzie wiedząc, tym jest mniejsze ryzyko, że mnie zniszczą. To jeden ze sposobów uniknięcia strat i zniszczeń.

- Ale gdyby ludzie dowiedzieli się o panu prawdy zupełnie inaczej, by na pana patrzyli.

- Skąd ta pewność? – uśmiechnął się ironicznie.

- Przeczytałam to w jakiejś książce – wzruszyła ramionami.

- Zbiór dobrych rad Ronalda Weasley’a? – zakpił. – Proszę zaprzestać zabawy w dobrą wróżkę panno Granger, bo z taką czupryną raczej się pani nie nadaje i proszę zacząć słuchać moich słów.

- Zawsze słucham.

- I nie przerywać – warknął, co od razu zasznurowało dziewczynie usta. Uśmiechnął się zadowolony z siebie – Jeśli dowiem się, że komuś wypaplałaś coś o tym, co tu usłyszałaś, nawet przeklęty Dumbledore nie będzie w stanie się za tobą wstawić – rzekł lodowato, co utwierdziło Gryfonkę w przekonaniu, że nie żartuje.

- Jakaś kara? – spytała, gdy milczał. Spojrzał na nią ze zdziwieniem. Jego brew powędrowała ku górze, a usta wykrzywiły się w sadystycznym uśmiechu, który zaraz został ukryty pod maską. Nachylił się bardzo blisko niej, a mimo to się nie odsunęła.

- Panno Granger, gdybym wiedział, że lubi pani być karana, z pewnością bym się przygotował – mruknął, na co dziewczyna zarumieniła się niczym piwonia – Sądzę jednak, że pani pytanie jest jak najbardziej nie na miejscu biorąc pod uwagę pani położenie – zrobił stosowną pauzę – Mógłbym je opacznie zrozumieć.

Przez chwilę patrzyła na niego, czując jak z każdym słowem robi jej się coraz bardziej gorąco. Czemu on tak na nią działał? Wiedziała, że powinna jak najszybciej wyjść z pomieszczenia, by nie rzucić się na niego jak idiotka. W przeciwieństwie do mężczyzny naprzeciwko nie potrafiła nad sobą panować w takim stopniu jak on.

- Czy naprawdę pan sądzi, że nie przeżyje wojny? – szepnęła cicho, ale usłyszał ją bez problemu. Zmarszczył brwi i odsunął się lekko od niej.

- Tak… jestem tego pewny Granger – po raz pierwszy usłyszała w jego głosie wątłą nutkę niepokoju. Czyżby bał się śmierci? Pff… co za pytanie. Każdy się jej boi.

- Profesor McGonagall powiedziała kiedyś na spotkaniu Zakonu, że dobrzy ludzie rzadko kiedy mają tyle tupetu, by przeżyć.

- Czego mogłem się spodziewać – prychnął. - Tylko Gryfoni uwielbiają pleść takie patetyczne dyrdymały. A zwłaszcza Minerwa.

- To są prawdy życiowe profesorze – warknęła urażona. – Tak się panu spieszy na tamten świat?!

- Granger, chyba powinnaś już iść – rzekł lodowatym głosem, wstał z krzesła i podszedł do kominka, by ogrzać zmarznięte dłonie w cieple płomieni. Przez chwilę wydawało mu się, że ujrzał w jej oczach żal, pragnienie jego bliskości, ale szybko odsunął od siebie tą myśl. Przecież nikt o zdrowych zmysłach, nie lgnąłby do niego dobrowolnie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że odrzuca ludzi nie tylko swoich wyglądem, ale i paskudnym charakterem, który formował w sobie przez wiele lat. Wojna była dla niego wspaniałą okazją, by w końcu przerwać tą dziwną grę i przestać udawać człowieka, którym naprawdę nie był. Nie chciał przeżyć, nie chciał patrzeć na rodziców opłakujących swoje poległe dzieci, ani dzieci opłakujących swoich bliskich, nie chciał zostać ogłoszony bohaterem, nie chciał słyszeć pochwał, nie chciał uczestniczyć w tym całym cyrku. Już nie. „ Czy tak się panu spieszy na tamten świat?” Słowa Gryfonki, choć wypowiedziane kilka chwil temu, wciąż brzęczały mu w umyśle niczym upierdliwe owady. Trzecia nad ranem nie była dobrą godziną na takie przemyślenia, ale nie dla Severusa. On już dawno odpowiedział sobie na to pytanie. Tak, chciał odejść. Całe swoje życie poświęcał szpiegowaniu, któro stanowiło sens jego istnienia. Wszystko, co robił, robił dla Zakonu i tych, którzy musieli stanąć do walki. Tak mocne poczucie winy, sprawiło, że wszystko, co miał podporządkowywał pod Dumbledore’a i Czarnego Pana. Gdy wojna dobiegnie końca, straci cel, siłę napędową, która pchała go do ciągłej pracy i zapobiegała całkowitej izolacji od społeczeństwa. Droga, którą dotąd zmierzałem okaże się ślepą uliczką.

- A ty ciągle tu jesteś? – warknął na Hermionę, która wpatrywała się w niego dziwnym wzrokiem – Mrugaj Granger, mrugaj – uśmiechnął się pobłażliwie i otworzył jej drzwi, co ostatecznie przekonało ją, że powinna już pójść. Mimo to gryfońska natura wzięła nad nią górę i nim zdążyła się opanować dłonią sięgnęła do jego policzka. Nie dane jej jednak było poczuć ciepłej i szorstkiej skóry, gdyż mężczyzna spiął się, oczy rozszerzyły się nienaturalnie, a jego dłoń mocno zacisnęła się na jej nadgarstku. Przez chwilę mierzył ją wzrokiem, jakby widział ją po raz pierwszy. Trwali tak przez jakiś czas, dopóki dziewczyna nie poczuła, bólu w okolicach nadgarstka. Spojrzała na nauczyciela, który najwidoczniej też pomyślał o tym samym i rozluźnił uścisk.

- Chyba nie powinienem przytaczać ci, że to, co planowałaś zrobić jest sprzeczne z etykietą. Nasza relacja uczeń- nauczyciel, cięgle obowiązuje – rzekł dziwnie zachrypniętym głosem.

- Ja…

- Zapomniałaś się Granger – przerwał jej i dopiero teraz oboje zdali sobie sprawę, że stoją zbyt blisko siebie. Szyja zaczęła ją boleć, gdy tak wpatrywała się w obsydianowe tęczówki Severusa. Odwróciła wzrok i przygryzła dolną wargę. Mężczyzna musiał powstrzymać się od jęknięcia i przyciągnięcia jej do siebie, tak by poczuć każdy cal jej pięknego ciała. Ty stary durniu, zboczeńcu, dewiancie, maniaku i degeneracie. Wyzywał się w myślach, ale nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, by się od niej odsunąć. W ogóle nie brał tego pod uwagę.

- Przepraszam panie, profesorze… ja…

- Powtarzasz się – warknął zirytowany, a jego zawsze spokojny głos najwyraźniej tym razem został pozbawiony powagi i stateczności. Wyczuła jego wahanie. Spojrzała mu w oczy i tylko to wystarczyło, by w ostatniej chwili zauważyła cień uczucia, którego nigdy nie spodziewałaby się ujrzeć w oczach dupka z lochów.

- Elokwencja Gryfonów – prychnęła naśladując swojego nauczyciela, który uniósł brew w ten irytująco-pociągający sposób i wykrzywił usta w uśmiechu.

- Będą z ciebie ludzie Granger – mruknął, pochylając się lekko w jej stronę. Przepadła. W jego głębokim spojrzeniu. Uniosła się na czubkach palców i zbliżyła usta do jego wąskich warg. Przez chwilę czekała na jego ruch, jakąkolwiek reakcję. Ich usta dzieliły milimetry. Hermiona spojrzała na Severusa, ale ten jak zwykle nie zdradzał żadnych emocji. Poczuła ukłucie w sercu. Odsunęła się od niego i już chciała wybiec z sali, gdy silna dłoń na jej ramieniu jej to uniemożliwiła. Mężczyzna obrócił Gryfonkę w swoją stronę i przywarł swoimi chłodnymi wargami do jej miękkich, młodych ust. Paraliż sprawił, że dziewczyna nie potrafiła się poruszyć, a tym bardziej oddać pocałunku. Nogi miała jak z waty i gdyby nie owinięte wokół jej tali ramiona Severusa, upadłaby na podłogę. Czarodziej zaczął subtelnie ssać jej dolną wargę, powodując tym falę gorąca, która przebiegła po ciele czarownicy. Jego usta były wręcz stworzone do namiętnych i długich pocałunków. Chłodne, wąskie i szorstkie. Rozchyliła usta z cichym jękiem. Zarzuciła mu dłonie za szyję i oddała się rozkoszy. Jego język wsunął się do jej ust. Przyciągnęła go do siebie mocniej i wyszła mu naprzeciw. Złączone w intymnym tańcu języki walczyły ze sobą, przyprawiając ich właścicieli o euforię. To, co z nią wyrabiał nie było do opisania. Czuła się wspaniale, a rozkosz jakiej jej dostarczył była nie do opisania. Jednak po chwili mężczyzna odsunął się od niej prędko, pozostawiając ją na skraju furii i szaleństwa. Pragnęła więcej niż chciał jej dać. Opanowała oddech i poczuła, że się rumieni. Severus tego nie ujrzał. Nie mógł spojrzeć jej w oczy. Zbyt zażenowany tym, co się stało, by wydusić się siebie nawet jakąś kąśliwą uwagę, unikał jej wzroku. Jego myśli pędziły jak oszalałe, ale on nawet ich nie słyszał. Ciągle czuł smak jej ust, jej ciepły oddech. Westchnienie jakie z siebie wydała spowodowało, że pewna część jego ciała od razu zareagowała. Wiedział, że czeka na jego reakcję, ale musiał ochłonąć, by nie usłyszała jego drżącego głosu, ani nie zauważyła wypukłości w jego spodniach. Policzył do trzynastu i już po chwili pozbył się wszelkich oznak pobudzenia. Odwrócił się w jej stronę szybko i wskazał drzwi.

- Granger, wynocha stąd! – warknął i podążył wzrokiem za dziewczyną, która ociągając się wyszła z pomieszczenia. Zatrzasnął za nią drzwi i oparł się o zimne drewno plecami. Zachował się karygodnie. Jako nauczyciel dobrze wiedział, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale jako mężczyzna żałował, że zdecydował się to przerwać. To, czego się dopuścił wołało o pomstę do nieba, ale miało i swoje dobre strony. Gdyby Dumbledore się o tym dowiedział, być może zakrztusiłby się swoim dropsem. Cień złośliwego uśmiechu przemknął przez twarz czarodzieja. Mimowolnie przejechał palcem po wargach, które nie tak dawno całowały Pannę-Uwiodę-Nauczyciela-Bo-Przecież-Mi-Wolno. Nie mógł wiedzieć, że dziewczyna po drugiej stronie drzwi, zrobiła to samo.

************************************

Kolejny rozdział dla Was moi drodzy... dziękuję za dotychczasowe komentarze, wiem jednak, że jest was więcej, stąd moja prośba. Piszę te rozdziały, mimo, że czasu mam maluteńko, gdyż jego większość pochłaniają moje studia, dlatego doceńcie moją pracę i zostawcie po sobie nawet krótki komentarz. Z góry dziękuję.

17 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział!! Jak ja na to czekałam!! Snape pocałował Hermionę! :) Jaka jest szansa że wyznają sobie co czują? Jak ja nie mogę się tego doczekać!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest po prostu GENIALNE!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza....umarłam i jestem w niebie brat patrzył na mnie jak na debilkę twarz miała najwyraźniej za bardzo rozanieloną....kocham cie ....i rzecz jasna twoje opowiadanie twojego Seva Mione i wszyyystkich bohaterów
    Weny
    Jane
    P.s nowa notka http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj kochana, ja mam tak samo u siebie. Kilka osób komentuje, a licznik wejść codziennych wykazuje, że jest ich o wiele więcej, ale niestety, osoby nie piszące, a tylko czytające nie rozumieją jak ważne jest nawet jedno zdanie, tfu, nawet jedno słowo opinii by dodać kopa Wenie, która przychodzi kiedy chce.
    A co do rozdziału to, to była bomba i szczerze to, nie wiem czy mówiłam, ale to jest moje pierwsze opowiadanie Sevmione i jak na razie to je kocham, ale jak tak dalej będzie to będę je wielbić, a tobie postawie ołtarzyk u mnie w pokoju i będę modlić się o twoją nie kończącą się Wenę.
    I znów odbiegłam od tematu. Wspominałam, że kocham tego Seva i jego wewnętrzny głos? Tak? Więc masz jeszcze raz potwierdzenie.
    Ja już na szpilkach czekałam na nowość i niewiem czemu, ale czułam, że to będzie dziś! Pierwszy raz w życiu moja intuicja aż tak wyraźnie dała o sobie znać. Ok, to tyle, bo wyjdzie z tego komentarza niezły, niezrozumiały sajgon.
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!! Pocałował ją, złamał się i pocałował. Awwwwwwwww <333 Nareszcie, haha. Szkoda tylko, że potem tak chamsko ją wyrzucił. No, ale liczy się samo to, że pocałował, haha. Teraz napięcie między nimi pewnie będzie jeszcze większe. Ciekawe, co dalej z tym zrobią. Nie łatwo będzie im ignorować to, co zaszło. Haha, i jeszcze się podniecił, xd Biedny Snape. Haha, wystarczyło trochę whisky, aby zaczął gadać sam ze sobą. :D Niepokoi mnie jednak to, że on chce umrzeć. Chyba nie da się zgładzić? Oj, nie zrobi tego Hermionie. :d

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejejej.....wreszcie się doczekalam!!! Severus pocałował hermione!!! Myślę że osoba laurencji dużo mu w tym pomogła:) bardzo mi się ta scena podobała no i oczywiście opis seva jak rozmawia właściwie walczy sam że sobą że swoimi uczuciami... Wspaniale to opisalas!!!! Mnie też niepokoi to że nasz kochany dec chce umrzeć...ale może związek z hermiona to zmieni:) pozdrawiam kochana i duuuuzo weny życzę!!! Twoja dzielnicowa sąsiadka z ligoty:))))) błyskotka!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mówiłam, że tamten rozdział był dobry, tak? Był, ale ten jest wspaniały. Oh, ah, eh!
    Jejeeejku <3 Wreszcie ją pocałował. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką radość mi to sprawiło. Byłam taka dumna z Heermiony, że nie wyszła z pokoju, mimo tego, że jej ewidentnie kazał. I z Severusa, bo wreszcie to zrobił.
    Kurczę, pisz kolejny rozdział, bo przysięgam, że nie wytrzymam! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, nareszcie! Mam nadzieję, że teraz Severus nie będzie unikał Hermiony, ani na odwrót.
    Wspaniały blog, świetnie piszesz ;)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super czekam na wiecej.... to w jaki sposob opisujesz jest cudowne. Czytajac zastanawialam sie czy ty czytasz w myslach, gdyz ja psre lat temu tak sama do siebie mowilam .... prosze pisz dalej. :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć!!!
    Wpadłam w jakiś szał, normalnie śmieję się gorzej niż wariatka!!!
    Ale do rzeczy!
    Po pierwsze: przepraszam, że tak późno komentuję, ale wczoraj w nocy wróciłam dopiero z wyjazdu na wesele na drugi koniec polski :/ Czytałam rozdział na telefonie, ale gdy próbowałam napisać komentarz, coś mi się zepsuło :/
    Po drugie: cudowny rozdział! Nareszcie!!! Jak ja się tego nie mogłam doczekać!!! Pocałowali się!!! Kurczę, jak ja się na początku uśmiałam. Z fragmentu o "klejeniu się do drzwi" śmiejemy się razem z kumpelami w szkole (bo tak się non stop śmiały, że w końcu im powiedziałam z czego i kazały sobie przesłać linka xD). OMG. Ciekawe co teraz Severus jej powie, a co ona mu? Pewnie ją spławi, ale w końcu i tak będą razem.
    Nie mogę się doczekać dalszej części!!!
    Kocham cię! Ten rozdział jest BOSKI, BOSKI PO PROSTU!!!
    Pozdrawiam, życzę duuuużo weny i zapraszam do siebie:
    http://always-said-snape.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję, że mi wybaczysz fakt, że dawno nic nie komentowałam, poza bieżącymi notatkami jakie Ci odsyłałam z rozdziałem, ale podobnie jak Ty jestem zabiegana... NO, ale teraz się zebrałam i postanowiłam coś powiedzieć na temat mojego chyba najukochańszego rozdziału jak dotąd :D
    Najukochańszego, bo wreszcie widać ten płomień między nimi, ten elektryzujący prąd. Bardzo mi się podoba jak to pokazałaś... takie coś, co jest między nimi, ale nie do końca... znam kolejne rozdziały i wiem, że czytelniczki się nie zawiodą ;)
    Ściskam mocno
    miona22 :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A byłam pewna, że w tym momencie jeszcze do niczego między nimi nie dojdzie, że Snape jednak postawi na swoim i definitywnie wyrzuci Hermionę (swoją drogą odważna była, że jednak przyszła do niego po tym wszystkim, co usłyszała) z pokoju. A tu taka niespodzianka.
    Jednakże skoro coś do siebie czują (mimo że nawet przed samym sobą trudno jest się przyznać), to w końcu musiało do tego dojść. Ostatecznie rozmowa z Laurencją musiała coś zmienić we wnętrzu Snape'a, sprawić, że spojrzał na pewne sprawy z innej perspektywy. No i pewnie alkohol też odrobinkę ułatwił podjęcie tamtej decyzji. Zastanawiam się jednak, jak to wszystko się dalej potoczy. Jak teraz będą wyglądać relacje między Hermioną i Snape'em i czy w końcu przyznają się do swoich uczuć.
    A tak jeszcze na marginesie, to Severus ma urodziny dziewiątego stycznia, nie w lutym.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. O rety!
    Szczerze mówiąc, byłam pewna, że jednak Severus do niczego nie dopuści. Ale jak zwykle mnie zaskoczyłaś. Bardzo miło, trzeba dodać.
    Ogólnie zrobiło mi się bardzo, ale to bardzo, przykro, kiedy czytałam te przemyślenia Seva. To, że po zakończeniu wojny nie znajdzie sensy by żyć. Swoją drogą nie jest takim pesymistą, bo z góry założył, że "dobrzy" wygrają. Ale tutaj nasuwa mi się pytanie, zgoła niezwiązane z opowiadaniem, kto spośród tych "dobrych" tak naprawdę ma czyste sumienie?
    Podziwiam szczególnie to, jak wykreowałaś ich reakcje na siebie. Czytając, wiedziałam, po prostu wiedziałam, że są prawdziwe.
    Nitij :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj, oj, oj jak wiesz sama od wielu, wielu piszesz naprawdę świetnie i nie będę się powtarzała co rozdział, więc oc razu mówię cudo

    OdpowiedzUsuń
  16. O Merlinie! Ten rozdział jest po prostu boski!
    Ostatnio zaniedbałam czytanie blogów i moja pamięć pochłonęła już niestety zdarzenie, które potrafiłoby określić mi, gdzie skończyłam na czytaniu Twojego bloga, ale nie mogłam się powstrzymać od przeczytania odrębnie tego rozdziału :D
    Teraz trzeba będzie od początku przypomnieć sobie caalutką historię, która dotychczas powstała :D

    Ściskam i życzę Weny na kilogramy,
    Liz c;

    OdpowiedzUsuń
  17. Nareszcie co się zaczyna dziać. Jeszcze będziesz sie musiała uporać z moimi komentarzami, bo Twój blog bardzo mi przypadł do gustu :)
    Pozdrawiam Dominika

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock