niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 6 „Ludzie nie wiedzą, że każdy z nich ma Anioła Stróża.”

W siedzibie Zakonu panowało wielkie poruszenie. Każdy chciał coś powiedzieć, przekrzyczeć drugiego i udowodnić swoje racje, w wyniku czego cała Nora wypełniona była wrzaskami zupełnie zbliżonymi do tych na targowisku. Pani Weasley nerwowo biegała w tę i z powrotem łkając nad losem dzieci, które będą musiały spędzać czas w towarzystwie Śmierciożerców. Pan Weasley cały czerwony ze złości dyskutował z Syriuszem o ucieczce Dumbleodre'a z Hogwartu, rzucając przy tym na wszystkie strony owsianką, która przy każdym co gwałtowniejszym ruchu wychlapywała mu się z łyżeczki. Remus konspiracyjnym szeptem mówił coś w kierunku Tonks, której włosy przybrały odcień krwistej czerwieni, sam wzrok prawie, że dorównywał temu, którym mógł się pochwalić Mistrz Eliksirów. Minerwa rozpaczała nad utratą stanowiska, a Szalonooki bezustannie lustrował wnętrze kuchni swoim sztucznym okiem, obawiając się jakiś nieproszonych gości, warcząc coś pod nosem w kierunku Fletchera. Ron obejmował ramieniem przerażoną Hermionę, która po ostatnim ataku omdlenia, była zdecydowanie słabsza niż zazwyczaj. Harry zaś z uporem maniaka po raz piąty przeglądał Proroka Codziennego, szukając chociażby linijki tekstu na temat wczorajszego wydarzenia. Jednak niczego nie znalazł. Frustracja narastała powodując, że atmosfera w Norze stawała się nie do zniesienia, tymczasem Dumbledore wciąż się nie dał o sobie znaku życia. To spowodowało, że Zakon podzielił się na dwa obozy: tych, którzy ciągle pokładali nadzieje, że to co uczynił dyrektor było jak najbardziej słuszne i tych, którzy go za to znienawidzili. W tej drugiej grupie największy udział miała sama Molly Weasley, która nie mogła pojąć jak bezdusznym człowiekiem trzeba być by zostawić dzieciaki w takim miejscu, wśród takich potworów. Hermiona częściowo musiała przyznać jej rację, jednak ciągle wierzyła, że Dumbledore ma jakiś plan i wie co robi. Tak sądziła. Mimo to ciągle miała przed oczami ten dziki uśmiech na twarzy Rookwooda, gdy zasiadał na krześle dyrektora w czasie śniadania, następnego dnia po jego przybyciu. Pamiętała jego przemowę, pojedyncze słowa nienawiści skierowane w kierunku czarodziejów " brudnej krwi". Wtuliła się w przyjaciela, gdy jej oczom wyobraźni ukazał się stół nauczycielski przy którym siedziały jedynie chude, wyniszczone szaleństwem i nienawiścią postaci w czarnych szatach. Każdy z nich miał tatuaż na przedramieniu, który eksponowali przy każdej okazji byleby zastraszyć pierwszoroczniaków. Jedynym nauczycielem, który pozostał na swoim stanowisku był profesor Snape. Strach uczniów, którzy jeszcze za czasów Dumbledore'a bali się wrednego Nietoperza, wzrósł wielokrotnie, co nie było niczym dziwnym. W końcu zbzikowany na punkcie słodyczy dyrektor potrafił dbać o dobro swoich uczniów i zapewniać im bezpieczeństwo, a tym samym trzymać swojego Śmierciożercę na smyczy. Jednak właśnie wczoraj wypuścił tą smycz z rąk.
- Cicho! - syknął Moody - chyba mamy gościa - rzekł i pokuśtykał w stronę kominka, stukocąc o drewnianą podłogę swoją protezą nogi.
- Co to?! Komitet powitalny?! - rozległo się znajome warknięcie i już po chwili z kominka wyszedł Severus, cały okurzony, co w innych okolicznościach mogłoby się wydawać zabawne. Mimo to nikomu nie było do śmiechu. Hermiona zauważyła, że jest bledszy niż zwykle.
- Uwierz mi Smarku, że jesteś tu tak mile widziany jak stado wściekłych goblinów - rzekł Syriusz, w zamian czego otrzymał mordercze spojrzenie.
- Radzę ci się zamknąć Black... chyba nie chcesz przez przypadek trafić w ręce Czarnego Pana? - wycedził. - ostatnio coraz częściej się z nim widuje... mógłbym, oczywiście nie specjalnie, napomknąć mu o położeniu twojego zapchlonego cielska.
- Syriusz uspokój się - szepnął Remus, klepiąc przyjaciela po plecach.
- Nie uspokoję się. Czy wy nie widzicie, że ten Śmierciożerca bawi się całą tą sytuacją. Pewnie dostał stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. No powiedz.. twój kumpel Rookwood awansował cię? - wszystkie oczy zwróciły się w stronę nauczyciela, który najwidoczniej cały się w środku gotował. Mimo to pozostawał obojętny jak zwykle. Hermiona zamarła.
- Niestety Black, ale twój nos po raz kolejny cię zawiódł. - rzekł i przeszedł przez kuchnię, powiewając szatami. Gryfonka poczuła zimny powiew, a gdy usiadł obok niej wyraźnie dało się wyczuć alkohol. - ale trudno się dziwić skoro siedzisz w tej Norze taki.... bezużyteczny - wycedził.
Syriusz już miał rzucić się na mężczyznę z pięściami, kiedy do kuchni przez kominek wszedł Albus w swojej fiołkowej szacie i okularach połówkach. Pył z kominka osadził mu się na brodzie przez co wyglądał o wiele starzej.
- Albusie! Na brodę Merlina coś ty narobił?! - krzyknęła pani Weasley.
- Molly nie denerwuj się - rzekł pogodnym głosem, wprawiając tym samym wszystkich w osłupienie.
- Dyrektorze - rzekła Minerwa - uważam, że gniew Molly jest najbardziej uzasadniony. - Hogwart jest pod rządami Czarnego Pana, a ty...
- Ja doskonale wiem, co dzieje się w Hogwarcie - rzekł, a jego słowa już nie były tak łagodne. - Zakon rośnie w siłę, a ktoś musi nim kierować. Oddając się w ręce naszego nowego ministra nic bym nie zmienił.
- A nasze dzieci! - krzyknęła pani Weasley płacząc.
- Nic im nie grozi Molly. - zapewnił zerkając na Severusa, który przyglądał się tej scenie z wyrazem niesmaku na twarzy. Miał ochotę stąd wyjść, uprzednio pozbawiając całe to towarzystwo języków, by w końcu przerwać to marne przedstawienie, jakże amatorskie i śmieszne.
- Dumbledore wszyscy dobrze wiemy, że Śmierciożercy zaczną od oczyszczania szkoły z szlam i zdrajców krwi - rzekł Syriusz, wtrącając się do rozmowy. Hermiona poczuła na sobie kilka spojrzeń.- więc nie bredź głupot prawiąc nam bajeczek o ich bezpieczeństwie!
- To jest wojna Black, nie jakiś koncert życzeń - warknął Severus wstając ze swojego miejsca i piorunując ojca chrzestnego Harry'ego lodowatym wzrokiem. - będzie wiele ofiar, będą dzieci bez matek, bez ojców, rodzice bez swoich pociech. Każdy z was zobaczy cierpienie i ból, jakiego nawet nie potrafiliście sobie wyobrazić - rzekł beznamiętnym głosem, powoli krocząc w stronę Dumbledore'a - będziecie wielokrotnie bezsilni, nie będzie litości, nie będzie łaski.
Wszyscy zamilkli, a gdy niski i chrapliwy głos Snape'a przestał wypełniać pomieszczenie Albus, popatrzył na zebranych z troską, niczym ojciec patrzący na swoje dzieci. Hermiona spojrzała na dwóch czarodziejów, którzy stali przed stołem i poczuła ulgę i nawet lekko się uśmiechnęła. Wiedziała, że być może to głupie, ale Dumbledore i Snape byli dla niej największymi magami i dawali nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.
- Dziękuję Severusie - rzekł Albus - Molly wiem, że to trudna sytuacja. Nie tylko dla ciebie. Każdy ma coś do stracenia - Snape prychnął, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. - jednak to nie pora na kłótnie i zrzucanie winy. Jesteśmy silni, gdy jesteśmy razem. Severus będzie troszczył się o uczniów na tyle ile będzie mógł.
- Co??!!! - krzyknęli równocześnie Harry, Ron i Black, na co Snape ironicznie się uśmiechnął. Dumbledore zignorował ten okrzyk protestu.
- Koniec zebrania moi drodzy.. resztę będziemy ustalać na bieżąco.

Severus wkroczył do gabinetu dyrektora, nie spuszczając wzroku z chudej postaci, za biurkiem, która w ogóle nie pasowała do tego miejsca. Owalny gabinet pozbawiony wszelkich bogactw, ksiąg, obrazów i urządzeń, które kolekcjonował Dumbledore, sprawiał wrażenie o wiele przestronniejszego i surowszego. Jedyne co pozostało po sławnym Albusie to mahoniowe biurko, teraz zapełnione stosem papierów z dziwnymi czerwonymi pieczęciami.
- Witaj Snape - postać poruszyła się niespokojnie i nachyliła się nad biurkiem.
- Augustusie czy znów przywołałeś mnie by błagać o eliksir diabelskiego pożądania?
- Nie tym razem Severusie. Choć muszę przyznać, że to mistrzostwo w twoim wykonaniu.
Mistrz Eliksirów wygiął usta w czymś co nawet trochę nie przypominało uśmiechu i oparł się o jeden z filarów. Rookwood wstał i wskazał swoim długim,  kościstym palcem dokumenty. - widzisz to? Wiesz co to jest? - zapytał, a głos drżał mu z podniecenia. Severus eleganckim i płynnym ruchem podszedł do biurka i rzucił okiem na karykaturalne pismo Śmierciożercy. Augustus bacznie przyglądał się jego obliczu.
- Karty szlam i zdrajców krwi - rzekł głosem wypranym z emocji, zauważając nazwisko pewnej Gryfonki - naszych uczniów.
- O tak... - szepnął - o tak... - powtórzył.
- Nie uważasz, że za wcześnie na tak radykalne posunięcie? - zapytał udając, że ma to wszystko głęboko pod szatą, co było kolejnym świetnym kłamstwem.
- Czarny Pan nie chce czekać! - krzyknął Rookwood, plując śliną przy każdym wymówionym słowie.
- Pomyśl choć przez chwilę - rzekł Snape podnosząc głos - podbój Hogwartu jest trzymany w tajemnicy, dzięki cenzurze na listach i dzięki temu, że Czarny Pan trzyma w garści także Proroka Codziennego. Póki ci idioci piszą listy do swoich rodzin, nikt nie będzie nic podejrzewał, a my zyskamy czas.
Rookwood zakasał rękawy i pośpiesznie usiadł za biurkiem, wyraźnie niezadowolony, że ktoś wykazał się większą inteligencją od niego samego.
- Wyczuwam, że bardzo zależy ci na odwlekaniu tego nieuniknionego wydarzenia w czasie Severusie. - spojrzał na niego gorejącymi od nienawiści oczami.
- Patrzysz na mnie przez pryzmat zazdrości Augustusie. - rzekł sucho Snape - ja po prostu sądzę, że im dłużej będziemy trzymać ich przy życiu tym dłużej będziemy mogli się bawić ich kosztem - rzekł uśmiechając się niczym obłąkany szaleniec.
- Brawo Severusie! - krzyknął zadowolony - też uważam, że należy nam się odpowiednia rozrywka. - skinął głową. - Już niedługo zaczniemy wpajać im nasze zasady i podwoimy armię naszego Pana.
- Jesteś na dobrej drodze - przytaknął Snape -  Śmiem jednak twierdzić, że Czarny Pan pomylił się co do ciebie Augustusie.
Rookwood uderzył pięścią w stół, a przekrwione oczy niemal wyszły mu z orbit.
- Jak śmiesz podważać decyzję Czarnego Pana!
- Mam do tego prawo. Nie pozwolę by jakiś głupiec spartaczył jego dzieło - warknął Snape. - nie nadajesz się do tego Rookwood, obaj o tym wiemy. Wyrzuciłeś wszystkich nauczycieli poza zamek, a powinieneś wiedzieć, że z łatwością będą mogli komuś opowiedzieć o tym, co się tutaj dzieje. To doskonali czarodzieje... wystarczyło przekupić ich, zastraszyć, a mielibyśmy po swojej stronie wielu wybitnych magów.  To pierwsza wpadka. Zapewniłeś uczniom kontakt, co prawda ograniczony z rodzinami. Brawo... dlaczego jednak durniu chcesz wypuścić ich na przerwę świąteczną? To zagrozi całemu przedsięwzięciu. Nagle wszyscy poczują się w obowiązku udzielić wywiadów i wyznać prawdę, jak to byli torturowani i prześladowani.  I trzy - lodowaty ton, głosu nabrał na sile. - romansowaniem z uczennicami z ostatniego roku, zwłaszcza z tymi co są z mojego domu, to poważny błąd. W każdym razie możesz być pewny, że zgłoszę swoje obiekcje przed obliczem Czarnego Pana na jutrzejszym spotkaniu. - rzekł chłodno, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie. Już po chwili ciemna postać w pelerynie zniknęła za drzwiami gabinetu, pozostawiając po sobie chłód i niepewność. Rookwood po raz pierwszy poczuł, że się boi.


Hermiona zatrzymała się przed biblioteką, która na polecenie dyrektora została zamknięta na czas nieokreślony. Fuknęła ze złości i rozejrzała się na boki, by sprawdzić, czy nikt się jej nie przygląda. Skończyła czytać już wszystkie książki jakie zgromadziła sobie w dormitorium i miała ochotę zagłębić się w nową lekturę, by zapomnieć o szarej rzeczywistości. Korytarze były puste, dlatego też czym prędzej wyciągnęła różdżkę i zbliżyła się do wielkich dębowych drzwi. Czuła emanującą ją magię, ale to nie powstrzymało jej od rzucenia zaklęcia.
- Alohomora - szepnęła, ale nic się nie wydarzyło. Tupnęła nogą i już miała się odwrócić i odejść z tego miejsca, gdy usłyszała po drugiej stronie jakieś dziwne odgłosy. Podeszła bliżej, czując jak dźwięki stają się coraz bardziej wyraźne. Coś zbliżało się do drzwi od drugiej strony. Przyłożyła ucho do chłodnego i szorstkiego drewna i właśnie w tej chwili poczuła jak silna fala, podrywa jej ciało do góry i wyrzuca na koniec korytarza, niczym bezwładną lalkę. Poczuła jak wszystkie mięśnie krzyknęły z bólu, gdy uderzyła o twardą posadzkę. Jęknęła cicho i spróbowała się podnieść, ale uszkodzony bark skutecznie jej to uniemożliwił. Po paru minutach, jej umysł zarejestrował stukot butów i już po chwili ujrzała skrawek czarnej szaty tuż przy swoim nosie. Poczuła ulgę, wiedząc, że Mistrz Eliksirów z pewnością jej pomoże, ale jak wielkie jej było zdziwienie, gdy głos, który usłyszała był piskliwy i obcy.
- Kogo mu tu mamy?! - nieznajomy uniósł Gryfonkę za szatę i przyparł do ściany. Próbowała się wyrwać, ale mężczyzna był silniejszy.
- Puść mnie! Bo pójdę do dyrektora - warknęła, dopiero później zdając sobie sprawę co powiedziała.
- Bo się przestraszę... za nieprzestrzeganie przepisów grozi...
- Kara - mężczyzna momentalnie się odwrócił i puścił dziewczynę, która dopiero z podłogi zauważyła, co tak wystraszyło jej oprawcę - Nott jak dobrze pamiętam powinieneś teraz być na zebraniu u Czarnego Pana - rzekł surowo Snape nawet nie spoglądając na dziewczynę. Nigdy wcześniej nie słyszała takiego tonu w jego głosie.
- Ta idiotka złamała zakaz...
- Bardzo dobrze wiem, co zrobiła. Moja już w tym głowa by ją ukarać.
Hermiona poczuła silne dłonie i zapach Ognistej, gdy Mistrz Eliksirów podniósł ją z ziemi. Złapał ją mocno za ramię i pchnął przed siebie, warcząc by się nie ociągała. Było jej obojętne gdzie ją zaciągnie. Ból jaki spowodował upadek ciągle palił wszystkie mięśnie w jej organizmie. Bark na, którym właśnie zaciskały się blade palce nauczyciela bolał niemiłosiernie, ale wolała nic nie mówić, by nie pogarszać sytuacji. Snape nie odezwał się ani razu podczas ich wspólnej wędrówki do lochów. Wiedziała, że jest wściekły. Wprost emanował wściekłością. Nigdy nie lubiła jak ktoś tak długo milczał, ale po paru minutach zmieniła zdanie, gdy Snape wydarł się na nią.
- Głupia, przemądrzała, arogancka Granger!! Czyś ty postradała zmysły! Umiesz czytać, czy do tej pory oglądałaś w książkach jedynie obrazki??! Wiesz co by się stało, gdybym przypadkiem - podkreślił to ostatnie słowo, wyraźnie je wymawiając - nie zjawił się w tamtym miejscu?
- Chciałam tylko wypożyczyć książkę - wymamrotała pod nosem.
- Uczniom nie wolno wchodzić do biblioteki, ani nawet tam się kręcić!
- To przecież nie jest średniowiecze?! Mam prawo do rozszerzania swoich horyzontów myślowych w każdych okolicznościach.
- Czarnego Pana nie obchodzą twoje horyzonty myślowe Granger - rzekł już bardziej opanowanym tonem złączając czubki palców u swych dłoni. - tylko Gryfoni mogą być tak głupi. - warknął.
- To może ja już lepiej pójdę szorować kociołki - rzekła po paru minutach uciążliwej ciszy. Spojrzała na swojego nauczyciela, ale po raz kolejny nic nie odgadła z jego wyrazu twarzy. Zauważyła jedynie minimalny ruch kącików jego ust.
- Czym prędzej - mruknął i pośpiesznie odszedł w kierunku stołu, na którym tworzył eliksiry. Zdenerwowanie jakie czuł, gdy zobaczył młodą dziewczynę w łapskach tego oślizgłego Śmierciożercy zaczęło tracić na sile, gdy jednym płynnym ruchem pozbawił muchy skrzydełek. Gdyby nie ta przeklęta przysięga , Granger już dawno skończyłaby w Zakazanym Lesie jako pożywienie akromantul. Płynnym ruchem zamieszał zawartość kociołka i znów pogrążył się w myślach. Karty szlam i zdrajców krwi, były kolejnym problemem, z którym musiał się jakoś uporać. Powinien jak najszybciej pozbyć się dokumentów na temat Granger, by nikt nie posądził ją o bycie szlamą. I właśnie w tej chwili uzmysłowił sobie, że nie da rady uratować wszystkich uczniów pochodzących z niemagicznych rodzin. Nawet próba byłaby niczym dobrowolne położenie się na talerzu jako posiłek dla Nagini.
- Granger, nie słyszę jak pracujesz - warknął, a już po chwili w sali rozległo się charakterystyczne skrobanie. Uśmiechnął się pod nosem i wlał do kociołka dwie krople krwi jednorożca. Odczekał pół godziny i wymruczał odpowiednie zaklęcie. Winił Dumbledore'a, że zostawił wszystko na jego głowie. Sam pewnie obżera się jakimiś mugolskimi słodyczami i głosi te swoje górnolotne idee, pomyślał i wlał gotowy eliksir do buteleczek.
- Co było w szkatułce, którą przekazał pan Narcyzie Malfoy? - zapytała Hermiona, która już od kilku chwil przyglądała się mężczyźnie odnajdując w tej czynności coś przyjemnego. Mistrz Eliksirów skrzywił się i pokręcił głową.
- Nie twój sprawa Granger. Skończyłaś szorowanie?
- Tak, ale...
- Więc możesz już iść.
- Ale...
Odwrócił się i przeszył ją przenikliwym wzorkiem, czekając by usłyszeć to, co miała mu do powiedzenia.
- Pomyślałam, że może poradziłby pan coś na mój bolący brak - rzekła, rumieniąc się jak burak i podświadomie dotykając bolącego miejsca.
- Czy ja ci wyglądam na Poppy? - warknął - a może zapomniałaś którędy droga do Skrzydła Szpitalnego?
No tak. Czego w sumie oczekiwała. Że Naczelny Postrach Hogwartu, a na dodatek Śmierciożerca zainteresuje się jej uszkodzoną ręką? Niedoczekanie. Mruknęła pod nosem coś co brzmiało jak " poradzę sobie sama" i skierowała się w stronę drzwi.
- Czekaj - zniecierpliwiony głos spowodował, że się zatrzymała i odwróciła do swojego nauczyciela, który właśnie zmierzał w kierunku swojego składziku, w którym trzymał wiele ciekawych i z pewnością wiele zabójczych rzeczy. - Wolę sam cię wyleczyć niż gościć tu tą kobietę i wysłuchiwać jej jęków, jaki to jestem nieodpowiedzialny - rzekł i już po chwili wrócił trzymając w dłoni mały słoiczek z czymś beżowym w środku. - Ściągnij szatę.
Hermiona poczuła, że żołądek podszedł jej do gardła. Czy dobrze usłyszała?
- Granger chyba nie chodzisz bez niczego pod szkolną szatą - warknął zniecierpliwiony, a kąciki jego ust lekko drgnęły, gdy kolejna fala gorąca oblała dziewczynę i spowodowała, że się zarumieniła.
- Oczywiście, że nie! - fuknęła oburzona i już po chwili stała przed swoim nauczycielem w rozciągniętym swetrze.
- Zdejmij ten rękaw... - mruknął i otworzył słoik, nawet na nią nie patrząc. - ta maść jest bardzo silna, więc wystarczy jeden raz jej użyć, a wszelkie stłuczenia i ból naderwanych ścięgien czy też mięśni minie, a one same się zregenerują. Po godzinie nie będzie ani śladu po twoim niezdarstwie.
- To nie było... - przerwała, gdy poczuła na barku obecność zimnej maści. Wciągnęła głęboko powietrze, błagając Merlina by znów nie zrobiła się czerwona gdy chude, długie i delikatne palce zaczęły zataczać kółka w miejscu, które jeszcze nie tak dawno paliło nieziemskim bólem. Jego dotyk działał niesamowicie kojąco, chyba że była to wyłącznie zasługa maści. Skrępowana odwróciła wzrok, modląc się, by ta chwila trwała jak najdłużej. - Ubierz się w szatę zanim wyjdziesz. Nie chcę by po twojej wizycie tutaj zaczęły krążyć jakieś niestosowne plotki.
No i po bajce. Nastrój zniknął wraz z lodowatym głosem Mistrza Eliksirów, który czym prędzej oddalił się od niej, jakby była jakąś obrzydliwą istotą. Lewitował maść do składziku i skrzyżował dłonie na piersiach przyglądając się niezdarnie ubierającej się uczennicy.
- Czyli powie mi pan co było w tej szkatułce? - spróbowała ponownie, gdy naciągnęła na siebie szatę.
- Chyba na dziś wyczerpałaś limit przyjętych na siebie zaklęć? - mruknął, uzmysławiając sobie, że dziewczyna nie za bardzo była świadoma jak wielkie szczęście miała, że w ogóle przeżyła to wydarzenie przed biblioteką.
- Ale...
- Nie prowokuj mnie... nie chcę rzucać klątw przed snem. To wpływa niekorzystnie na samopoczucie.
Ku jego zdziwieniu Gryfonka roześmiała się, jakby słyszała jakiś śmieszny żart, warty powtórzenia.
- Co w tym śmiesznego panno Granger? - zapytał unosząc jedną brew ku górze. Jego głos był spokojny i taki hipnotyzujący. - Granger nie rób tak maślanych oczu.
- Wcale nie robię. - wyprostowała się dumnie - po prostu wątpię by coś mogło jeszcze wpłynąć niekorzystnie na pańskie samopoczucie.
- Ty tak na nie wpływasz. - rzekł i  jednym machnięciem różdżki otworzył drzwi. Jak zwykle bez serdeczności. Już chciała coś powiedzieć, ale zauważyła, że Snape pogrążył się w myślach, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w tańczące w kominku płomienie i pocierając palcem nasadę nosa. Tańczące płomyki wraz z panującym w lochach mrokiem podkreślały ostre rysy jego twarzy, nadając mu bardzo interesujący wyraz. Nawet oczy, które niczym jak ostrza cięły wszystko na co tylko popatrzył, teraz wyraźnie złagodniały i nabrały młodzieńczego blasku. Choć może to wszystko było jedynie złudzeniem. Uśmiechnęła się lekko na ten widok i przez chwilę zastanawiała się czy nie zostać dłużej i nie popatrzeć na jego surowy profil, ale gdy tylko o tym pomyślała jej brązowe oczy, napotkały ciemne tęczówki, wpatrujące się w nią z nieukrywanym rozbawieniem.
- Coś jeszcze Granger? - pod dziewczyną ugięły się nogi, gdy wymówił jej nazwisko niskimi i władczym głosem. Pokręciła szybko głową i z prędkością światła wyskoczyła z sali, zamykając za sobą ciężkie, dębowe drzwi. Trasę do dormitorium pokonała tłukąc się po głowie Historią Hogwartu, którą zawsze nosiła przy sobie, by jak najszybciej wyrzucić z umysłu ten głos.

26 komentarzy:

  1. Ach, Severus i jego fantastycznie nieziemski i idealny głos, o Merlinie! :3
    Inni śmierciożercy boją się Severusa i tak ma być! ;D
    Weeny!

    OdpowiedzUsuń
  2. No Sev i jego super hipnotyzujący głos. Ale facet jest zuy ^^ i taki mhroczny. Ja chce więcej takiego Seva! Teraz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuhu, scena w gabinecie Seva idealna :3 szczerze - miałam ciarki! I bałam się, że Hermiona palnie coś głupiego, kiedy Snape smarował jej bark, bo często się spotykałam z czymś takim jak czytałam Sevmione :D
    A u mnie rozdział 6 sevmione-prawdziwa-historia.blogspot.com zapraszam :) weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super kochana ;* Podobał mi się baaaardzo! wiesz, że cię kocham nie? To poczekaj na wrzesień xd A co ma z czymś wrzesień dowiesz się na moim blogu.
    Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie:
    http://tylko-to-i-milosc.blogspot.com/2013/08/rozdzia-24.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam takiego Severusa :-) Super rozdział czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ughhh! Jak Dumbledore mógł zostawisz szkołę, jego ukochaną szkołę tylko w rękach Severusa? Przecież on też jest człowiekiem i potrzebuje wytchnienia. Nie może wszystkiego robić sam, a Dumbledore właśnie tego od niego oczekuje! Nie dziwię się Molly, że zareagowała tak gwałtownie. Ona ma dzieci, które chodzą do Hogwartu, a teraz są na właściwie zostawione na pastwę losu śmierciożerców...
    Co do samego Severusa... wydaje mi się czy on zaczyna myśleć o Hermionie bardziej niż powinien? Chciał usunąć jej papiery, aby nikt nie wiedział, że jest mugolaczką. Ale to w sumie bezsensowne działania, bo ona jest powszechnie znana i wszyscy wiedzą, że ma brudną krew. Ale liczy się sam fakt i cieszę się, że o niej myśli.
    Ah te kłótnie Snape'a z Blackiem! Normalnie jestem w siódmym niebie :D
    Mam nadzieję, że w następnym rozdziale rozwinie się coś więcej, a teraz życzę Ci oczywiście weeeny, całe mnóstwo ;D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Och Sevcio Sevcio... Tak go kocham,.. Super yeah... Całe szczęście że inni śmierciożercy się go boją. Severus Snape rządzi ;-p

    OdpowiedzUsuń
  8. emm.. obawiam się, że się rozpiszę, bo tym rozdziałem spełniłaś moje największe marzenia.
    czy dziś jest 21 września? czy dziś są moje urodziny? jednak nie, ale ten rozdział sprawił, że jestem w niebie. matko. jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. te opisy Mrocznego Nietoperza po prostu zawładnęły moim umysłem i nie jestem zdolna do normalnego funkcjonowania, "usidliłaś moje zmysły".. rozpływam się nad każdym wyrazem z ostatniego akapitu. myślałam, że tylko ja go tak postrzegam, ale jednak nie jestem jedyną Snaperką. o. mój. Ra.. to było niesamowite.. takie.. no Salazarze nie wiem co powiedzieć, a to mi się rzadko zdarza, gdyż jestem straszną gadułą. nie dziwie się Hermionie, że tak zareagowała.. te długie, chude, delikatne palce.. topnieję.. mogłabym wymieniać długoo, ale spam nie jest mile widziany. dzięki Tobie, będę dzisiaj przyjemnie zasypiać, bo wyobraźnia będzie podsuwać te piękne widoki (czyt. Severus)
    strrrasznie mi się podoba ta koncepcja przejęcia szkoły przez Śmierciojadków. Snape, niczym bodyguard Granger.. cudowne.. albo lepiej, ale jakoś nie mogę wymyślić słów, opisujących jak bardzo podobał mi się cały rozdział (a najbardziej ostatni akapit)
    nie. lubię. pchlarza.
    cudowne określenie "podzielili się na dwa obozy". nie wiedzieć czemu, wyobraziłam sobie Rzymian z tarczami i dzidami... nie ważne..
    no cóż.. tak jak podejrzewałam - rozpisałam się. nie miej mi tego za złe, ale to jeden z moich ulubionych rozdziałów ze wszystkich opowiadań.. ja i moja wyobraźnia tak się radujemy, że idziemy przeczytać jeszcze raz.. i jeszcze raz, jeszcze raz..
    kocham Cię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój Snapciu kochany, mój Snapek! :> Po prostu kocham, całuję, uwielbiam! Jak myślisz czy kochać dwóch mężczyzn naraz jest rzeczą normalną? No, bo kurczę, zdecydować się nie mogę, a mojego bolszewika przecież nie zdradzę. Mogliby w Polsce zalegalizować bigamię, byłoby prościej. Najwyżej będę żyła z nimi dwoma na kociął łapkę, w sumie co mi szkodzi xD Będzie fajnie, już nie mogę się doczekać!
    Chora jestem, chora na umyśle :)
    Pozdrawiam :- D

    OdpowiedzUsuń
  10. No to Rookwood się nie popisał. Otrzymał pod zarządzanie szkołę, a zachował się jak idiota, szczególnie, że Voldemortowi zależało na tym by kształcić młodych czarodziejów. Właściwie zastanawiam się, co nim kierowało, gdy wydalał wszystkich nauczycieli i kogo zatrudnił na ich miejsce.
    Nie rozumiem tylko, dlaczego zajęcie szkoły utrzymywane jest w tajemnicy. Voldemort ma już pod panowaniem całe brytyjskie społeczeństwo, więc po co ma ukrywać coś takiego. To sprzeczne z tym, co chce osiągnąć. A na dodatek on uwielbiał szerzyć panikę wśród obywateli.
    Troska Severusa o Hermionę jest taka miła. Szkoda tylko, że jej papierów zwyczajnie zmienić się nie da, bo wszyscy wiedzą, że przyjaciółka Harry'ego Pottera to mugolaczka.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie nowy rozdzial kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Powiem Ci szczerze : Nienawidzę Syriusza x( Kurcze, jak o nim słyszę to mam ochotę walnąć w monitor :D I nienawidzę jak nazywa Severusa " smarkiem " nosz kurde kundel mnie zdenerwował...
    Merlinie, ile ja bym dała, żeby taki Snape wcierał we mnie maść... Znając życie, pewnie z wielką radością bym się okaleczała ;>
    Super, bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
  13. Na Braciach Duszy pojawił się rozdział siedemdziesiąty.
    Zapraszam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jazz się melduje ^^
    Przeczytałam cały Twój blog i jestem mile zaskoczona. Długość rozdziałów jest świetna, chodź mogła by być o wiele dłuższa oczywiście xd Ajć... mi się nie dogodzi ;.; Masz bardzo ładny styl pisania, Twoje rozdziały tak wciągają, że zapominam o Bożym świecie ^^ Wszytko połączone w logiczną całość :) No byłam zaskoczona, że Śmierciożercy przejmą zamek... pewnie jakoś fajnie to wszytko pociągniesz dalej :)
    Oczywiście poproszę o powiadomienie mnie o nowych rozdziałach ♥

    Całuski ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojoj... Coraz bardziej niebezpiecznie robi się w szkole i poza nią. Odnoszę wrażenie, że nadejdą bardzo straszne czasy i z pewnością wielu ludzi zginie. Jedyną pociechą jest jakaś dziwna więź, która chyba rodzi się między Hermioną i Snape, więc jak dla mnie może być ich więcej razem :D

    Pozdrawiam i czekam na następny :]

    OdpowiedzUsuń
  16. http://tylko-to-i-milosc.blogspot.com/2013/08/nominacja-do-liebster-blog-award.html

    Zostałaś nominowana kochanie! Szczegóły u mnie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Wooow, ile się tu działo, gdy mnie nie było. Dodatkowe lekcje ze Snapem, w towarzystwie ślizgonów, opanowanie Hogwartu przez Śmierciożerców, brak Dumbledore'a... I jeszcze Hermiona dziwnie reagując na Snape'a. Hahaha... a właśnie, najważniejsze to to, że Snape musi ją teraz chronić. Nieźle się wpakował. Gdyby nie była w połowie mugolką, to może miałby ułatwione zadanie, a tak to będzie musiał bardziej na nią uważać. Zaskoczyła mnie jego reakcja, gdy Malfoy nazwał ją szlamą. Nie spodziewałam się, że Snape stanie po stronie Hermiony. No, no... coś się z nim dzieje, haha. :d Może między nimi coś zaczyna się rodzić, choć nie zdają sobie z tego sprawy. Byłoby ciekawie, taki romansik. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. http://tylko-to-i-milosc.blogspot.com/2013/08/rozdzia-26_18.html

    Rozdział

    OdpowiedzUsuń
  19. http://always-said-snape.blogspot.com/

    Zapraszam na mojego nowego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Sev! Bohaterze ty mój! <33
    wciągający rozdział. Widać, że Hermione coś do naszego Mistrza Eliksirów ciągnie :P
    Boję się trochę o czarodziejów z mugolskiego pochodzenia :<
    No cóż... Mogę tylko życzyć weny i pozdrowić :D
    Tak więc weny życzę i pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  21. wpadłam na tego bloga przypadkiem i nie żałuję! ta scena w gabinecie Snape'a *.* opowiadanie ogólnie genialne! dodałam do linków i zapraszam do siebie jordanne-clark.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  22. zapraszam na rozdział 7 sevmione-prawdziwa-historia.blogspot.com :>

    OdpowiedzUsuń
  23. Całkiem fajny rozdział, ale nie pasuje mi to, że Sape stwoerdził, że nikt się ne domyśli, że Granger jest szlamą. To przecież wszyscy wiedzą xD
    I taka uwag- w dialogach po '-' jest wielka litera, np.:
    -Severusie, ja cię kocham, do ciebie szlocham - krzyknęła. - Kchaj mnie!

    OdpowiedzUsuń
  24. Niemawidzę klawiatury na ipadzie!
    A małą, gdy to kontynuacja zdania, np.:
    -Severusie - wykrzyknęła - ja Ciebie kocham, do Ciebie szlocham!
    Od razu sobie zobacz jak są w tych zdaniach postawione znaki interpunkcyjne, bo to też jest ważne c:

    OdpowiedzUsuń
  25. Władczy Sev to jest to :D Podobało mi się to jak utarł nosa Augustusowi :P
    Wcale się Molly nie dziwie, że panikuje... jakbym była matką też martwiłabym się o dzieci...
    Hermiona rzeczywiście wykazała się głupotą idąc do tej biblioteki, ale jak zwykle czarny rycerz uratował królewnę z opresji :D

    OdpowiedzUsuń
  26. No pięknie! Zaczyna się coś dziać. A tak właściwie LUDZIE NIE WIEDZĄ, ŻE KAŻDY Z NICH MA ANIOŁA STRÓŻA - bardzo ładne zdanie :)
    Dominika

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock