Dla wszystkich czytelników, którzy jeszcze się nie ujawnili :-)
Piskliwemu i pełnemu gniewu głosowi, odpowiedziało jedynie milczenie i szum wiatru, dochodzący zza otwartych okien.
- Zabić… ją też – dodał głos po chwili zastanowienia.- Zdrajcy i szlamy muszą zostać ostatecznie wyeliminowani.
- Tak panie.
***
Hermiona leżała z zamkniętymi oczami, wsłuchana w spokojny i miarowy oddech mężczyzny, leżącego poniżej. Musiała przyznać, że dźwięk, jaki z siebie wydawał podczas snu, działał na nią kojąco i choć słońce już od godziny zaglądało do okna w jej sypialni, nie miała ochoty wstawać. Dziewczyna przewróciła się na drugi bok i otworzyła oczy. Całą noc zastanawiała się nad tym, dlaczego Snape, Naczelny Postrach Hogwartu, sarkastyczny dupek i Nietoperz z lochów w jednym, uratował jej rodzinę przed niechybną śmiercią i ciągle nie znała odpowiedzi. Dlaczego poświęcił swoją karierę szpiega dla zwykłej szlamy i mugoli? Dlaczego poświęcał własne życie? Tyle pytań, na które nie potrafiła znaleźć sensownego wytłumaczenia. Poczuła pojedynczą łzę, spływającą po policzku. Czasami żałowała, że była Gryfonką. Otarła ją rąbkiem rękawa i spuściła nogi z łóżka, po czym szybciutko zeszła po drabince na sam dół. Gdy jej bose stopy dotknęły podłogi, coś podkusiło ją, by zerknąć na śpiącego nauczyciela. Leżał na brzuchu z rękami schowanymi pod poduszką, gdzie zapewne trzymał różdżkę i mimo tego, że z pewnością zabiłby każdego, kto tylko zagroziłby ich bezpieczeństwu to teraz zupełnie nie było tego po nim widać. Grymas zniknął z jego twarzy, a wraz z nim ironiczny uśmieszek. Usta, które za dnia zaciskał mocno w wąską linię, teraz były lekko rozchylone, a obsydianowe oczy, w których tak często tonęła, ukryte były za powiekami. Wyglądał o wiele młodziej i spokojniej. Zmęczenie, które tak często miał wymalowane na twarzy ulotniło się wraz z przyjściem spokojnego snu. Wyglądał bezbronnie i niewinnie. Żadnej maski, żadnej gry pozorów, kłamstw i ukrywania swojego prawdziwego ja przed światem.
- Granger nie zapomnij mrugać – ironiczny głos, otrząsnął dziewczynę z rozmyślań. Spłonęła rumieńcem i wlepiła wzrok w punkt za oknem.
- Przepraszam profesorze.. ja… już wyjdę – i zniknęła za drzwiami nawet na niego nie patrząc. Wbiegła do łazienki i tam doprowadziła się do porządku, co było nie lada wyzwaniem. Okiełznanie włosów zajęło jej większość czasu, więc nie zdziwiła się, gdy wchodząc do jadalni zastała tam rodziców i Severusa, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrywał się w swój talerz.
- Dzień dobry mamo.. tato… profesorze – skinęła głową w jego kierunku, ale nawet na nią nie spojrzał. Nie zdziwiło jej to. Ten mężczyzna był jedną wielką zagadką, której rozszyfrowania nie podjął się jeszcze nikt, a jeżeli podjął to zapewne od razu zwątpił.
- Hermiono usiądź i zjedz coś… profesor Snape właśnie przed chwilą opowiadał nam, że droga do Zakonu … jak się nazywało to ptaszysko Michelle? – zapytał Ian szukając wsparcia u żony.
- Feniksa… Zakonu Feniksa skarbie – rzekła kobieta i uśmiechnęła się szeroko do córki, która zaczęła chichotać z niewiedzy swojego ojca.
- Nie ma się z czego śmiać, ale raczej płakać – rzekł sucho Snape, biorąc do ust kawałek czegoś, co widział po raz pierwszy w życiu. Jednak głód nie pozwolił mu grymasić. A powinienem zjeść wczoraj naleśniki, pomyślał i szybko przepił kęs mięsa, dziwnym sokiem. Skrzywił się, co nie uszło uwadze pani Granger.
- Nie smakuje? – zapytała zatroskana.
- Nie – odparł szczerze mężczyzna i już otwierał usta, by skomentować gumowe niczym podeszwa mięso, gdy odezwała się ojciec Hermiony.
- To, że zapomniałem jak nazywa się wasze stowarzyszenie, nie znaczy, że jestem ignorantem. Ciągle się uczę…– rzekł, zachłannie pochłaniając kolejne kęsy potrawy.
- Każdy idiota, mający w rodzinie czarownicę powinien to wiedzieć – Severus odłożył sztućce, pozostawiając porcję prawie, że nietkniętą. Twarz Iana stężała. Hermiona doskonale wiedziała, co to oznacza. Jej ojciec był wściekły.
- Twierdzi pan, że jest nieomylny? – sarknął zdenerwowany, nerwowo ściskając widelec w dłoni.
- Tylko idioci wierzą w swoją nieomylność. Ja nie jestem idiotą. Oczywiście czasami się czegoś w życiu boję, ale to chyba normalne? Ja tylko nie uznaję tego za przeszkodę. Dam z siebie wszystko i zajdę tak daleko, jak mi się uda, wezmę to, co będę chciał, odrzucę to, czego nie będę chciał i tak będę żył. A jeżeli coś się nie uda, wtedy się zastanowię – wyrecytował sucho i uśmiechnął się ironicznie widząc zdębiałą minę ojca Granger.
- Ian usiądź – Michelle pociągnęła męża za rękaw i obrzuciła go karcącym spojrzeniem. – Uspokój się, bo zachowujesz się jak dziecko.
Mężczyzna mruknął coś niezrozumiałego i zabrał się do jedzenia, usilnie ignorując czarnookiego czarodzieja, który siedział przy stole na przeciwko niego.
- Co z tą drogą do Zakonu, panie profesorze? – zapytała Hermiona, chcąc przerwać ciszę, która najwidoczniej nie przeszkadzała Snape’owi bo skrzywił się nieznacznie, gdy się odezwała, ale bez marudzenia wyciągnął z kieszeni surduta starą mapę, na której wielkim X zaznaczono punkt, do którego najwidoczniej musieli się dostać. Rozłożył pergamin na stole przed Gryfonką.
- Dumbledore i cała jego świta… – westchnął. – jest tu… - wskazał palcem duże X. – To jest jakieś kilkaset kilometrów stąd, jeśli nie więcej.
Hermiona nachyliła się nad mapą i uważnie prześledziła zaznaczoną, zapewne przez nauczyciela drogę, którą mieli się udać w tamto miejsce.
- Nie teleportujemy się tam? – spytała zdziwiona, a Mistrz Eliksirów jedynie przewrócił oczami.
- Mugole się nie teleportują – wycedził. - Chyba, że chcesz rozszczepić twojego tatę na milion kawałków, co oczywiście by mi nie przeszkadzało – każde słowo ociekało ironią, od której Ian ponownie poczerwieniał. – Chociaż nie… on w jednym kawałku i tak jest wystarczająco denerwujący.
- Wypraszam to…
- Będziemy szli piechotą? – zapytała pospiesznie, przerywając tacie zdanie i tym samym chroniąc go przed ciętą ripostą nauczyciela. Nie poznała jeszcze nikogo, kto by z nim wygrał.
- Tak… mogę przenieść was na niektórych odcinkach drogi, ale tylko wtedy, gdy nie będzie innego sposobu – rzekł sucho, przypominając sobie jak męczący jest lot z taką kruszynką jak Granger. STOP?! Severusie Snape, czy ty właśnie użyłeś słowa „ kruszynka” ? Nie. Przesłyszałeś się mój wewnętrzny głosie. No ja myślę.
- Kiedy wyruszymy? – zapytała.
- Już jutro… muszę skontaktować się jeszcze z paroma osobami – rzekł i wstał od stołu, zabierając ze sobą mapę. Już miał nadzieję, że opuści to pomieszczenie pełne wariatów, gdy starsza podobizna Granger musiała zadać pytanie.
- Czemu idziemy wszyscy? Możemy tu przecież zostać z naszą córką i przeczekać wojnę – odezwała się Michelle.
- To wojna czarodziejów – rzekł sucho, wbijając wzrok w Hermiona. – A my, jako czarodzieje mamy obowiązek wziąć w niej udział. Możemy to zaakceptować albo nie, ale musimy walczyć. Zresztą do niektórych miejsc nie będę miał wstępu przez Mroczny Znak, wtedy przyda nam się wasza córka.
- A jak coś pójdzie nie tak? – zapytała kobieta, głaskając Gryfonkę po włosach. Severus przeniósł wzrok gdzieś za okno.
- Tak już się dzieje na wojnie, że jeśli coś może pójść źle, najczęściej idzie źle.
***
Księżyc leniwie zaczął wychylać się zza ciemnej chmury. Mężczyzna spojrzał na bladą kulę i zrobił krok w przód, czując jak wilgotna ziemia, ugina się pod jego ciężarem. Powiew wiatru sprawił, że jego czarna niczym noc peleryna zatrzepotała głucho. Nawet nie zwrócił na to uwagi. Westchnął ciężko i zamknął oczy, wsłuchując się w szum tarczy, która ochraniała ich tymczasową kryjówkę. Rozprostował dłonie, czując jak drżą, ale to nie było istotne. Wciągnął mroźne powietrze prosto do płuc i otworzył oczy, by ujrzeć w odpowiedniej chwili czarną plamę na horyzoncie, która zbliżała się w jego stronę z zawrotną szybkością. Wyciągnął różdżkę i w odpowiednim momencie zniósł tarczę, by czarna sowa zdołała pokonać barierę i swobodnie wylądować na jego ramieniu. Mężczyzna wyciągnął z kieszeni małą kopertę i przywiązał ją sowie do nóżki. Przypatrywała się mu swoimi bursztynowymi oczami, ale on był niewzruszony. Gdy wstążka została prawidłowo zawiązana szepnął:
- Zanieś jej to i nie oczekuj odpowiedzi.
Uniósł ramię, a ptak zamachał szybko skrzydłami, by po chwili zniknąć za domami, w ciemnościach. Mężczyzna otulił się szczelniej peleryną. Czas by odkopać stare znajomości. Wykrzywił usta w uśmiechu i pokręcił głową.
- Panie profesorze? – Severus spiął się i spojrzał lodowato na drobną dłoń, która leżała na jego ramieniu. Dobry humor prysł niczym mydlana bańka.
- Granger, jeśli nie chcesz stracić ręki to lepiej ją zabierz – warknął, a dziewczyna wycofała dłoń i stanęła obok mężczyzny. Snape spojrzał na nią kątem oka. – Czemu Panna –Wiem –To -Wszystko jeszcze nie śpi?
- Bo się boję – odpowiedziała bez wahania, co kompletnie zaskoczyło mężczyznę.
- A co z gryfońską odwagą? – zakpił.
- A co ze ślizgońskim egoizmem? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Kąciki ust Mistrza Eliksirów drgnęły nieznacznie.
- Nie możesz być pewna, że nie robię tego wszystkiego tylko, dlatego bo mam w tym interes – rzekł, co było po części zgodne z prawdą. Gdyby ich nie chronił, umarłby z niedotrzymania przysięgi, więc w sumie postępował cholernie egoistycznie. Gryfonka nie odpowiedziała.
- Przepraszam za mojego tatę – rzekła i otuliła się grubym, wełnianym swetrem. – On po prostu jest tym wszystkim bardzo przejęty. To go przerasta.. ten dom był dla niego wszystkim, a teraz ma go opuścić, bo zwariowany i sarkastyczny czarodziej w czerni mu tak każe…
- Zwariowany i sarkastyczny czarodziej w czerni? – brew Severusa powędrowała ku górze. – Granger czy ty się nie zapominasz?! – warknął i zmierzył ją lodowatym wzrokiem, od którego zrobiło jej się zimno i nieswojo.
- Przepraszam, panie profesorze…
- Gdybyśmy byli w szkole nie wyjęłabyś rąk z brudnych kociołków – mruknął. – Masz szczęście niczym Potter – wypluł to nazwisko. Hermiona odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku drzwi.
- Szkoda, że to wszystko tak szybko się skończyło – rzekła smutnym głosem, na co Snape tylko jęknął, mając nadzieję, że już sobie poszła. – Wraz z wojną nie mogę już kontynuować nauki… brak mi dodatkowych lekcji z eliksirów, a tym bardziej zamku, który już pewnie spłonął doszczętnie – popatrzyła na niego znacząco, ale on nie mógł tego widzieć, gdyż stał do niej tyłem. – Pan za tym nie tęskni?
- Granger spaliłem swoją pracownię z uśmiechem na ustach, po czym odtańczyłem stosowny taniec radości – odwrócił się do niej. – Żałuj, że tego nie widziałaś – rzekł, a prawy kącik jego ust powędrował lekko ku górze. Dziewczyna jeszcze chwilę stała w progu, rozważając jego słowa, po czym zniknęła w głębi domu, pozostawiając po sobie jedynie słodki zapach perfum, który drażnił natrętnie nozdrza mężczyzny. Jako Mistrz Eliksirów potrafił wyczuć ingrediencje, których twórca użył do stworzenia tego zapachu. Wziął głęboki wdech, tak by doskonale zapamiętać tę nutę egzotycznego, liczi oraz malin, który kojarzyły mu się z ciepłem i uczuciem. Szybko otrząsnął się z zamyślenia, dziękując Merlinowi, że nie ma przy nim Dumbleodre'a, który jako jedyny zapewne odczytałby jego myśli i uśmiechał się szatańsko.
***
Hermiona opadła na kanapę i wzięła pierwszą lepszą gazetę, którą miała pod ręką. Próbowała skupić się na czytaniu, jednak wszelkie wysiłki szły na marne. Żadne zdanie nie miało sensu, każdy wyraz brzmiał obco, a obrazki nawet się nie poruszały. Westchnęła i odłożyła magazyn na jego miejsce. Severus Snape był największą zagadką w historii ludzkości, a ona lubiła rozwiązywać zagadki i nim się spostrzegła zaczęła analizować każde jego słowo, by odsłonić prawdziwe znaczenia jego wypowiedzi spod warstwy sarkazmu i ironii. Jej rozmyślania przerwało siarczyste przekleństwo z ust mężczyzny, który wpadł do domu, jak oparzony.
- Co się stało, panie profesorze?! – zerwała się z kanapy. – Wygląda pan okropnie.
- Niestrawność – warknął zirytowany i usiadł na fotelu zdejmując surdut.
- A co panu zaszkodziło? – zapytała nieświadoma, że sobie z niej kpi.
- Życie, Granger! – sarknął i odrzucił na bok czarny materiał, co spowodowało, że oczom Hermiony ukazał się lewy rękaw mężczyzny, który nie był już śnieżnobiały, ale karmazynowy. Zakryła usta dłonią, ale po chwili się otrząsnęła i pobiegła do kuchni po apteczkę. Gdy powróciła Snape właśnie podwijał rękaw, stopniowo odsłaniając swoje blade przedramię, na którym widniał Mroczny Znak. Podeszła bliżej i uklękła przed nim nie spuszczając wzroku z przerażającej czaszki, która obficie krwawiła, co powodowało złudzenie, jakoby wypluwała węża wraz ze szkarłatnym płynem.
- Granger, chyba nie sądzisz, że zatamujesz to mugolskim bandażem! – krzyknął, a jego twarz przeciął grymas bólu. Nie mogła widzieć go w takim stanie. – Idź do swojego pokoju! Poradzę sobie – warknął, przeszywając ją lodowatym wzrokiem. Hermiona ujrzała w jego oczach coś na kształt paniki i nie mogła pozbyć się wrażenia, że nigdy wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji – No już!
- Nie! – krzyknęła stanowczo i chwyciła go za przedramię. Poczuła jak jego ciało spina się pod wpływem dotyku, do którego najwyraźniej nie był przyzwyczajony. – Przemyje tę ranę i zabandażuje… inaczej nie starczy panu koszul. Oczywiście lepiej byłoby uleczyć to zaklęciem…
- Już skończ paplać kobieto – warknął i zacisnął szczeki. – Czarny Pan właśnie na to czeka… przeczekamy tą noc, a potem sam się sobą zajmę.
- Racja… gdzie moja głowa – uśmiechnęła się lekko i oblała ranę środkiem odkażającym.
- Powstrzymam się od komentarza – stęknął, gdy poczuł piekący ból, a tuż po nim delikatne ciepło jej dłoni. Uważnie przypatrywał się jej, gdy ze starannością wykwalifikowanej pielęgniarki opatrywała mu przedramię. Była skupiona i zupełnie nieprzerażona jego bliskością.
- Już. Gotowe – wstała z klęczek i spojrzała dumnie na bandaż, którym owinęła lewe przedramię nauczyciela. – Trzeba będzie go jeszcze zmienić parę razy, ale o to proszę się nie martwić. Podoba się panu? – spytała widząc, jak mężczyzna przygląda się jej dziełu.
- Ujdzie – mruknął i szybko zacisnął dłonie na oparciu fotela, by opanować ich drżenie.
- W takim razie chodźmy spać – rzekła, a po chwili spłonęła rumieńcem, gdy usłyszała jak dziwienie i dość nieodpowiednio to zabrzmiało. Snape jednak musiał się naprawdę źle czuć, gdyż nawet nie posłał jej swojego ironicznego uśmiechu. Wstał i poszedł za nią, ciągle uciskając piekące przedramię. Krwawiący Mroczny Znak, któremu towarzyszył ból o stokroć silniejszy od normalnego, był wynikiem gniewu Czarnego Pana, który musiał się dowiedzieć już od któregoś ze swoich sługusów o jego zdradzie. Poczuł, że bandaż znów przesiąka krwią, ale w ogóle na to nie zareagował, gdyż oto przed jego oczami, w tym samym miejscu, gdzie jeszcze wczoraj stało piętrowe łóżko, teraz widniały dwa, zsunięte ze sobą łóżka.
- Mój tata… je rozłożył, a że ten pokój jest zbyt mały… muszą być ustawione w ten sposób – szepnęła, widząc minę Mistrza Eliksirów.
- Granger! Co to ma znaczyć?! Nie będę spał w jednym łóżku z uczennicą! – krzyknął, a ona błagalnie przyłożyła palec do ust. Nie chciała by jego wrzask zbudził jej rodziców – Wracam na kanapę…
- Z tą ręką?
- Tak z tą ręką… zawsze ją ze sobą zabieram – warknął i odwrócił się na pięcie kierując się do wyjścia. Jak ona mogła do tego dopuścić? Jedno łóżko? To się w głowie nie mieści. Oj mieści ci się Snape, ale nie chcesz się do tego przyznać. Zamknij się. Wrócisz. Nie wrócę. Wrócisz. Nie wrócę!
- Panie profesorze, przecież ja nie gryzę – rzekła i usiadła na brzegu łóżka po swojej stronie.
Ty nie, ale ja tak - pomyślał, ale szybko otrząsnął się z dziwacznych myśli i ściągnął przez głowę koszulę, która i tak nie nadawała się do niczego jak tylko do wyrzucenia. Nie miał ochoty na kłótnię, co zdarzało mu się coraz częściej. Był zmęczony. Zmęczony samotnością. Hermiona odwróciła wzrok, udając nagłe zainteresowanie nadrukiem na pościeli. Severus uśmiechnął się cynicznie, zgasił światło i wsunął się pod pościel.
- Granger nie waż mi się nawet przekroczyć granicy mojego łóżka – rzekł i odwrócił się do niej plecami.
- A jak zrobię to bezwiednie?
- To ja bezwiednie cię uduszę. Miłych snów.
***
Rankiem, gdy otworzyła oczy łóżko obok było już wolne. Przejechała dłonią po prześcieradle, ale było zimne, z czego wywnioskowała, że mężczyzna musiał opuścić jej pokój jakąś godzinę temu. Nie żeby żałowała, że nie ma go przy niej. W stanie, w którym mogła bez obaw pokazać się innym domownikom, zeszła na dół, gdzie zastała dziwną scenę. Jej własna matka stała na tarasie wraz z jej nauczycielem i najwidoczniej świetnie się bawiła z nim rozmawiając, co nie można było powiedzieć o mężczyźnie, który z rękami skrzyżowanymi na torsie i ironicznym wyrazem twarzy przyglądał się Michelle, która z zapałem o czymś mu opowiadała. Wyszła na zewnątrz i przywitała się z matką i profesorem.
- Gdzie tata? – zapytała zaciekawiona i oparła się o barierkę plecami.
- Jeszcze śpi – Michelle machnęła ręką. – Właśnie rozmawiałam z profesorem na twój temat – uśmiechnęła się i objęła córkę, co spotkało się z ironicznym uśmiechem mężczyzny. – Podobno z Ronem już koniec? – spojrzała znacząco na córkę. Hermiona zarumieniła się i zmrużyła oczy, obdarzając Mistrza Eliksirów morderczym spojrzeniem, które nawet w połowie nie było tak dobre jak jego własne.
- Mamo… - jęknęła. – Ron ma rozum małego dziecka…
- Z tym się akurat zgadzam. Weasley nie przerasta inteligencją nawet gumochłona – rzekł sucho, na co Michelle wybuchła śmiechem. Snape skrzywił się, a Hermiona spojrzała na matkę ze zdziwieniem. Zachowywała się dziwnie. Można by rzec, że… nie! Nawet nie dopuszczaj do siebie tej myśli!
- Każdy chłopiec taki jest… nie uważasz, że powinnaś rozglądnąć się za kimś godnym uwagi?
Hermiona poczuła, że robi jej się gorąco. Gdybyś tylko wiedziała mamo.
- A możemy porozmawiać o tym, kiedy indziej? – zapytała, mając nadzieję, że uda jej się odwieść matkę od pomysłu dalszej rozmowy w towarzystwie jej nauczyciela, a do tego nauczyciela, w którym się podkochuje, o jej życiu uczuciowym.
- Może interesują cię starsi mężczyźni? – zapytała dalej ciągnąc temat, na co Hermiona jęknęła i ukryła twarz w dłoniach. Snape za to bawił się doskonale.
- Tak mamo… są dojrzalsi i można przynajmniej o czymś z nimi porozmawiać. Czy to coś złego?
- To nic złego, że młodym dziewczynom podobają się starsi mężczyźni. Złe jest to, że starsi mężczyźni, również gustują w młodych dziewczynach – rzekł Severus, a prawy kącik jego ust lekko uniósł się w górę.
Poczuła, że pali ją spojrzeniem swoich czarnych oczu, więc mruknęła coś niezrozumiałego, co brzmiało jak „ zaraz wracam” i zniknęła w głębi domu, gdzie musiała zaczerpnąć głęboko powietrza, przypominając sobie jak się oddycha. Po chwili dołączył do niej ojciec, a potem mama i Mistrz Eliksirów, z już w pełni wyleczoną ręką, co oznaczało tylko jedno. Niedługo ich odnajdą. Spojrzała na czarnookiego mężczyznę, a ten skinął głową, jakby rozumiał ją bez słów. Z trudem przełknęła kęs kanapki. Do opuszczenia tego miejsca, pozostała im niecała godzina.
PIERWSZA!!!
OdpowiedzUsuńsuperowy rozdział. Severus Snape jak zawsze powalający. Czy Michelle podrywa Snapea? On jest zarezerowany dla Hermiony. Jego wewnętrzny głos i kruszynka?! łał. Zaczyna czuć miętę di Gryfonki czy co? Ian to naprawdę idiota denerwuje mnie jak sprzecza się ze Snapem, ale całe szczęście Nietoperz zawsze ma przy sobie komplet sarkazmów i ironicznych usmieszków. Oooo tak!!! Co zrobią ze Śmierciożercami? Avadą ich!!
Czekam na następny rozdział.
Genialny rozdział :-) Uwielbiam Severusa :-)
OdpowiedzUsuńSev i jego wewnętrzny głos to perełka tego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego człowieka i koniec.
Pozdrawiam i czekam na więcej.
P. S. - dzisiaj krótko ode nie, bo źle się czuję i nie potrafię myśleć.
Na gacie Merlina, to było wspaniałe!! Severus i Hermiona śpiący w jednym łóżku i do tego ta ostatnia rozmowa. Aaaa jestem w niebie:D Wspaniały rozdział i to jeszcze w dzień moich urodzin, lepiej sobie wymarzyć nie mogłam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny:)
PS Świetny blog! ;)
Krwawiący Mroczny Znak? Coś nowego, ale całkiem świeży pomysł. Jestem zdecydowanie na tak :D
OdpowiedzUsuńSłodkie było, jak Hermiona opatrywała Severusa. Nawet nie był w stanie w pełni się kłócić. Co prawda liczyłam, że wydarzy się coś z tymi łóżkami, na przykład, obudzą się przytuleni do siebie, czy coś w tym rodzaju, no ale, nie może być za szybko :)
Mają niespełna godzinę... straszne. nie wyobrażam sobie być na miejscu rodziców Hermiony. Muszą porzucić swoje dotychczasowe życie i wkroczyć w inne, całkiem im obce i niebezpieczne. masakra!
Mam nadzieję, że dotrą bezpiecznie do Zakonu Feniksa i do Dumbledore'a. W ogóle on już pewnie wie, o tym, że Severus musiał uciekać z Hermioną, to dlaczego nie wysłał do nich jakiegoś wsparcia? Eh.. znowu wszystko na głowie Severusa. Biedny Sevcio... <3
Pozdrawiam :D
Genialne!! Boze kocham twoj blog ♡ czekam na nastepny rozdzial ♥
OdpowiedzUsuńDobra wiem, że długo mnie nie było co zresztą już wyjaśniłam na swoim blogu. Zabij mnie za to, ale najpierw pozwól, że skomebtuję :) No tak z racji tego, że znowu musiałam sporo nadrobić poraz kolejny mam mały mętlik. Jedyne co się nie zmieniło to moja miło,ść do Snapcia :) Jest bossski, ma wszystko co kocham w mężczyźnie: Jest, wredny, egfoistyczny, sarkastyczny i przy tym taki męski. Coś czuję, że pan S poczuł miętę do panny Grenger, a jej matka do niego. Niezły trójkąt miłosny swoją drogą! Wprost uwielbiam, ubóstwiam, zachwycam się pełnymi zjadliwości i sarkazmu tekstami Snape'a. I te jego cięte riposty, cud, miód, malina!. Jestem mile zaskoczona jego przemianą, a co najważniejsze coraz większą zażyłością między nim a Hermioną. Spać z nauczycielem praktycznie w jednym łóżku! O matko! I dobrze Sev powiedział Harry i Ron zawsze bylio okropnie irytujący przy czym o ile Harry zawsze miał jaja, to Ronowi jakoś ich pan Bóg poskąpił. Chodziło takie nie wiadomo co po Hogwarcie, obrzydliwa, oślizgła męda. D*** śmiem twierdzić :)
OdpowiedzUsuńJak może już czytałaś na moim blogu, ponownie przygotowuje się do matury, dlatego też moje wizyty na wszystkich blogach będą niereguralne. Wiesz, nie żebym nie chciała czytać, po prostu mogę nie mieć tyle czasu ile bym chciała. Więc proszę o wyrozumiałość.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Łeee hej !!! SUPER!!!! Naprawdę nieźle się ubawiłam czytając poważną rozmowę.Cudeńko <3
OdpowiedzUsuńCześć!!!
OdpowiedzUsuńSłuchaj mnie, jesteś cudowna!
"STOP?! Severusie Snape, czy ty właśnie użyłeś słowa „ kruszynka” ? Nie. Przesłyszałeś się mój wewnętrzny głosie. No ja myślę" - hahaha. Gdyby tylko biedny Severus wiedział, jak bardzo się NIE przesłyszał...
"Jak ona mogła do tego dopuścić? Jedno łóżko? To się w głowie nie mieści. Oj mieści ci się Snape, ale nie chcesz się do tego przyznać. Zamknij się. Wrócisz. Nie wrócę. Wrócisz. Nie wrócę!" - Jezu, poskładałam się ze śmiechu!
"- Granger nie waż mi się nawet przekroczyć granicy mojego łóżka – rzekł i odwrócił się do niej plecami.
- A jak zrobię to bezwiednie?
- To ja bezwiednie cię uduszę. Miłych snów" - haha.
Po przeczytaniu tego wspaniałego rozdziału do tej pory nie mogę się pozbierać z podłogi :D Jesteś cudowna, kocham cię, kocham cię, kocham cię!
Nie mogę się doczekać dalszego biegu wydarzeń!!! Pisz szybko następny rozdział!
Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie:
http://always-said-snape.blogspot.com/
Jak ja kocham twoje opowiadanie! *.* Też chcę tak pisać! :c Nie dość że bardzo lekko mi się je czyta to jeszcze cudownie ułożone dialogi, akcja która występuję w każdym rozdziale i co najważniejsze... Długość! *.*
OdpowiedzUsuńJak Ty to robisz?! :o
Nie mogę z rozmów pomiędzy Sevem, a Hermioną :> Haha xD Gdyby moja mama mówiła coś takiego przy gościu który mi się podoba to chyba zapadłabym się pod ziemię, apóźniej ją udusiła xD
Cudne :33
Weny życzę i pozdrawiam ;*
Ubawiłam się setnie!
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział w pewnych momentach niemal sikałam ze śmiechu! Przy tekście o gryzieniu i przy ostatniej rozmowie chyba najbardziej... :D
Ho, ho... naprawdę Ci się udało! Już po raz jedenasty udało Ci się stworzyć coś idealnego w każdym, nawet najmniejszym, calu! Jestem pełna podziwu.
Życzę wielu natchnień i czekam. Czekam!
Nitij
P.S. Nie wiem dlaczego, ale mam kosmiczny problem z dodawaniem u Ciebie komentarzy. Przez kilka dni nie mogłam u Ciebie dodać ani jednego! Zmieniałaś coś? O.o
Hm.. nic nie zmieniałam, być może blogger miał jakieś problemy...mam nadzieję, że takie problemy już więcej się nie powtórzą
Usuńale ja leń ;c. na stos!
OdpowiedzUsuńnigdy nie mogę się zabrać za komentowanie, bo po prostu nie jestem w stanie ubrać w słowa mojego podziwu!
heh, Voldek.. heh, śmieszny jesteś.. serio myślisz, że taki wykwalifikowany, seksowny, mroczny (nie dodam, że stały gość naszych snów. nie wypada, prawda?) i najcudowniejszy czarodziej da się pokonać jakiejś bandzie oszołomów z maskami i przerażającymi szatami? no plz ;-;. no cóż.. pomarzyć zawsze wolno ;p. (ale naprawdę, uśmiałam się..)
posiadam także małe problemy z logicznym myśleniem, ponieważ tym oto opisem śpiącego Nietoperka sprawiłaś, że mam jakieś chwilowe zaćmienie. przeczytałam ten fragment nie mrugając, by nie opuścić niczego.. potem piekące oczy i takie tam, ale przyznać muszę, że było warto <3. naprawdę, chciałabym się rozwodzić nad tym, jak bardzo mi się podobało, jednak sądzę, że już i tak często w komentarzach to pisałam (hm, w każdym? kilka razy? :D). więc wiedz, że jesteś moim BÓSTWEM. ja teraz żyję tym opowiadaniem!
pojawia się AU, czyli coś, co kocham najbardziej. kocham, po prostu uwielbiam, gdy zaczynają się odwzajemnione uczucia, gdy Sev też czuję coś do Hermiony, nie tylko ona do niego.
czy ja może wspominałam kiedyś, że jak czytam te rozmówki naszej głównej parki, to śmieję się tak bardzo, że sąsiedzi dzwonią po hycla, bo myślą, że gdzieś szwenda się hiena z dość potężnym atakiem astmy. - tak, to się interpretuje jako bardzo pochlebiający komplement :3. poczucie humoru pana Mrocznego jest wybitne! czyli tak naprawdę Twoje poczucie humoru jest mistrzowskie! (okej, od następnego tygodnia zmieniam nick na "słodzik").
SNAPE! nie krwaw.. niee, proszę ;c. tak nie wolno, nie możesz cierpieć, ja nie pozwalam. ŻART! ja kocham krew, krwawe sceny, dużo krwi, hektolitry wręcz. i tuutaj widzę, że wiesz jak mi dogodzić.
kurczę, to o panice mi bardzo przypadło do gustu. chyba najbardziej, bo takie nowe i, kurczę, chwyciło mnie za serducho. :C
(chechłacz, rozpisuję się, no nie moja wina, że wszystko mi się podoba i chcę do tego nawiązać ;x) okej, obiecuję, to już ostatnie! XD
jejku, to o gryzieniu °O°. uśmiałam się i uchichotałam, bo to takie słodkie było, że mi cukier skoczył <3. mówiłam już, że kocham.. a tak, mówiłam.. jejku, jejku. coś czuję, że będę mieć do końca tygodnia dobry humor, bo Severusss gryzie *O* . chce to czytać, widzieć i czu... albo nie. albo tak, ale się publicznie nie przyznam :3.
no tak... czy tym komentarzem zrekompensowałam czterodniowe spóźnienie? :C. przepraszam. także na koniec jeszcze opieprz, bo jak widzę na górze Twój avatar, to mi wszystkie myśli wypływają z głowy i zostaje tylko jedno: Alan. o Salazarze.. Bóg! XD. dobrze.. to ja jak zwykle ściskam i podświadomie karmię Twoje ego :D. do widzenia, niech Alan będzie z Tobą <33.
Na Braciach Duszy pojawił się rozdział siedemdziesiąty czwarty.
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie :)
Myślałam, że uda mi się jeszcze przed wyjazdem przeczytać poprzedni rozdział, ale nie wyszło. Dlatego na początek słów kilka o dziesiątym.
OdpowiedzUsuńNajbardziej zaskoczyło mnie to, że Snape postanowił uciekać z Hogwartu (i to jak widowiskowo, tak swoją drogą; pomijając szkody wizualne, to na pewno będzie się o tym jeszcze mówić przez lata). Zakładałam, że spróbuje delikwenta złapać, zanim tamten komukolwiek powie albo wykręci się kłamstwami, bo w tym jest przecież dobry. A tu wszystko ułożyło się zupełnie inaczej. I zarazem skomplikowało, biorąc pod uwagę, że do kwatery głównej muszą dostać się w mugolski sposób. I to jeszcze w towarzystwie rodziców Hermiony, którzy chyba do końca nie zdają sobie sprawy, w jakim położeniu się znaleźli i że jeden zły krok może skończyć się tragicznie nie tylko dla nich.
Podczas rozmowy z Michelle nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Aż się zastanawiam, czy kobieta czasem nie domyśla się, że coś się święci. A jeżeli tak rzeczywiście jest, to ciekawi mnie, jak się zachowa w zaistniałej sytuacji.
Krwawiący Mroczny Znak wyglądał dość niepokojąco. Zastanawiam się, czy nie jest to kolejny pomysł Voldemorta, by dodatkowo torturować śmierciożrców, gdy będzie mieć taki kaprys lub coś w tym stylu.
Godzina to rzeczywiście mało czasu na ewakuację, ale z drugiej strony sami sobie na to zasłużyli. Mogli odejść już wcześniej, skoro Sev wiedział, jak Voldemort przyjmie ich ucieczkę.
Pozdrawiam serdecznie :)
Jestem zaskoczona tym, że jej matka tak po prostu zapytała, czy interesują ją starsi mężczyźni. Która matka tak spokojnie rozmawiałaby o tym z córką? To wyglądało tak, jakby to akceptowała, nawet jeśli miały być to żarty. :D Zastanawiają mnie ostatnie słowa Snape'a. Czyżby coś jej sugerował? Mają mało czasu. Lepiej, żeby zdążyli się wynieść z domu, zanim zjawią się Śmierciożercy. Przed nimi długa droga i tak szczerze, to trudno mi sobie wyobrazić podróż Snape'a i ojca Hermiony. Oni się nie trawią. Heh, za to matka dziewczyny chyba polubiła profesorka. To aż dziwne, że dał się polubić. :D
OdpowiedzUsuńA co z blogiem o CSI?
HAHAHA, złączone łóżka <3 rozbawiła mnie ta cała scena, jesteś genialna! xD nie mówiąc o scenie na balkonie xD hmm.. czy mi się wydaje, że Severus chciał przez to coś powiedzieć? xD
OdpowiedzUsuńWidzę, żę robi się coraz gorzej... Voldemort wie o zdradzie, krwawiący mroczny znak, niemożność użycia magii. Te przytyki Snape'a czasami robią się denerwujące, ale on chyba już taki po prostu jest.
OdpowiedzUsuńHehe nieźle, podobały mi się te rozmowy Snape'a ze sobą "STOP?! Severusie Snape, czy ty właśnie użyłeś słowa „ kruszynka” ? Nie. Przesłyszałeś się mój wewnętrzny głosie. No ja myślę." - To było naprawdę dobre. I ta konwersacja między Sevem, Hermioną i jej mamą - bezcenna. Ja bym się zapadła pod ziemię :D
OdpowiedzUsuńDominika