Ian Granger nie przepadał za nauczycielem swojej córki z dwóch powodów. Pierwszym z nich były jego czarne oczy, a drugim jego czarne oczy. Oczywiście nie żeby miał obsesję na tym punkcie, ale to właśnie one sprawiały, że nie potrafił wskrzesić ani grama sympatii do Mistrza Eliksirów. Przykuwały uwagę i niepokoiły, gdyż w żadnym razie nie ujawniały nawet odrobiny myśli ani zamiarów ich właściciela. Trudno było odgadnąć, co chodzi mu po głowie. Obsydianowe tęczówki, nadawały jego spojrzeniu przenikliwości i lodowatości. Nie miały w sobie uczuć ani blasku. Były wyjątkowe, a zarazem naprawdę przerażające. Intensywność, z jaką wpatrywały się w osobę powodowała dreszcze, panikę, a przede wszystkim bezsilność i poczucie zniewolenia. Takie oczy, bowiem należały do beznamiętnego drapieżnika. Tymczasem Michelle w ogóle nie podzielała jego obaw, twierdząc, że zły człowiek nie chroniłby ich z taką zapalczywością. Z Hermioną nawet nie próbował poruszać tego tematu, gdyż wiedział, że jego córka pała wręcz niepokojącą fascynacją do tego człowieka. Gdy pakował swoją ciepłą odzież do walizki, która była już zapełniona do połowy przez rzeczy jego żony, postanowił po raz kolejny poruszyć problem, który go dręczył.
- Nadal twierdzę, że nie powinniśmy się stąd ruszać… jest bezpiecznie. Mam wrażenie, że ten człowiek chce nas poróżnić.
- Poróżnić? Ian, jesteś przewrażliwiony – kobieta oparła dłonie na biodrach i spojrzała na swojego męża pobłażliwie – jest czarodziejem i wie najlepiej, co jest dla nas dobre, a co nie. Jeśli mówi, że tu nie będziemy bezpieczni to nie będziemy.
- Czarodziej, czary-mary, abrakadabra i wszyscy robią to, co on chce i jak chce, a spróbuj się sprzeciwić to zacznie obrażać wszystkich na około – westchnął i zapiął walizkę. – Despota.
- Człowiek o silnym charakterze skarbie – pokręciła głową. – Wiele dla nas zrobił.
- Co? Zamknął nas w domu na cztery miesiące. Na pewno będę mu wdzięczny za to do końca życia – warknął zirytowany i nerwowym szarpnięciem zdjął walizkę z łóżka.
- Przestań się oburzać i nie szarp tak tym – uśmiechnęła się. – Chodź. Pewnie już na nas czekają – pociągnęła męża za sobą i zeszli schodami na dół.
***
- Granger Historia Hogwartu nie będzie ci potrzeba… zresztą zapewne znasz ją na pamięć – rzekł ironicznie przyglądając się z progu drzwi dziewczynie, która w pocie czoła starała się wepchnąć do walizki wszystkie egzemplarze książek, jakie miała w swojej biblioteczce. Gryfonka odwróciła się w jego stronę, zaskoczona jego obecnością.
- To są… pożyteczne rzeczy – rzekła i założyła kosmyk swoich niesfornych loków za ucho. Snape zbliżył się do kufra i obrzucił go krytycznym spojrzeniem. I to, co zobaczył utwierdziło go w przekonaniu, że Hermiona Granger nie jest zwykłą nastolatką, gdyż ponad połowę z tego, co spakowała stanowiły książki, a nie ubrania, kosmetyki czy też buty. Uniósł brew i sięgnął po egzemplarz Eliksiry dla zaawansowanych. Spojrzał na Gryfonkę, która tylko uśmiechnęła się niewinnie. Musiał przyznać, że zaskakiwała go coraz bardziej.
- Granger, po co ci ta książka skoro wyruszasz w podróż z człowiekiem, który potrafi wyrecytować na wyrywki każdy jej akapit?
- Ale pan nigdy nie chce odpowiadać na moje pytania – rzekła zmieszana, co tylko rozbawiło mężczyznę, chociaż nie dał tego po sobie poznać.
- Nigdy mi ich nie zadawałaś – odłożył tom na biurko, wyciągnął zza paska różdżkę, wykonał dobrze jej znany ruch nadgarstkiem i po chwili wszystkie książki z jej walizki zaczęły wylatywać z wnętrza i układać się w równe stosy na biurku.
- Co pan robi? – zapytała zbulwersowana.
- Granger, pragnę ci przypomnieć, że nie wyruszamy na wycieczkę krajoznawczą by poszerzać twoją wiedzę – rzekł sucho. – Będziemy uciekać, a wątpię by, w chociaż jednej z twych książek, które oczywiście również cenię, byłaby chociażby wzmianka o tym jak wykiwać Śmierciożerców i dotrzeć do siedziby Zakonu bez szwanku – kącik jego ust, lekko wygiął się ku górze.
- Gdybym je pomniejszyła, nawet nie poczułabym ich ciężaru – mruknęła i spojrzała do środka walizki, która była prawie pusta. Na jej dnie leżały dwie pary spodni, kilka swetrów, kurtka, wygodne buty na zmianę i bielizna.
- Granger mnóstwo ludzi potrafi wyrecytować z pamięci skład eliksiru wieloskokowego – rzekł leniwie, przyglądając się jej z uwagą – Jednak znajomość składników to nie wszystko. Wielu jest takich, co znają na pamięć każdą z ksiąg, a mimo to większość z nich nigdy do niczego nie dochodzi. To jak tworzymy eliksir, jak przygotowujemy składniki przychodzi jedynie z praktyką. Teoria to dwadzieścia procent sukcesu - zamknął jej kufer i lewitował w kierunku drzwi wejściowych. Hermiona patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Czy pan właśnie podzielił się ze mną swoją mądrością życiową? – zapytała dalej niedowierzając. Snape prychnął.
- Ja? Chyba śnisz Granger – sarknął ironicznie i odwrócił się na pięcie, zamaszyście maszerując w kierunku drzwi. – Nie stój tak. Mamy mało czasu - warknął na dziewczynę, która nadal zastanawiała się czy to, co usłyszała faktycznie jej się nie śniło. Już miała się uszczypnąć, ale ponaglający głos nauczyciela sprawił, że musiała pośpieszyć za nim.
***
Po chwili cała czwórka znalazła się na korytarzu przy drzwiach wejściowych. Zapanowała niezręczna cisza, której nikt nie chciał przerwać. Michelle milczała, gdyż czuła, że gdyby się odezwała załamałby się jej głos, Ian wciąż był naburmuszony, Hermiona ciągle była w szoku, a Snape przeważnie milczał, więc nie robiło mu to żadnej różnicy, a wręcz go satysfakcjonowało. W końcu ciszę przerwała matka Granger.
Wiadomo było, kto nie wytrzyma - pomyślał czarnooki czarodziej i skupił wzrok na swojej różdżce.
- Powinniśmy chyba pożegnać jakoś to miejsce – zerknęła na męża, który objął ją ramieniem. Severus przewrócił oczami. Bawcie się tak dalej. Mamy czas.
- To tylko sterta kamieni – warknął zniecierpliwiony. – Drewno, plastik i parę ramek ze zdjęciami. Nie ma, nad czym płakać.
Ian spojrzał na mężczyznę z urazem w oczach.
- Może dla pana! – uniósł głos. – Może pan nie zaznał w życiu tego, co znaczy prawdziwy dom.
Wtedy stała się rzecz, której Hermiona obawiała się od początku spotkania jej ojca z Mistrzem Eliksirów. Severus przyparł bladego ze strachu Iana do ściany i wycedził, obwijając każde słowo w wystarczającą ilość jadu.
- Wydaje mi się, że nie ma pan najmniejszego prawa, by wyciągać takie wnioski. Ale skoro już mówimy sobie szczerze, to ma pan rację. Nie zaznałem czegoś takiego jak prawdziwy dom. Mimo to uważam, że jestem dość inteligentnym człowiekiem, by sądzić, że dom to rodzina. A pan, jeśli się pospieszymy, zamiast rozprawiać o głupotach, nadal będzie miał swoją. Więc zamiast płakać po tej kupię gruzu, w którą zaraz zmieni się wasz uroczy – tu zaakcentował ostatnie słowo. – domek, rusz szanownie swój mugolski tyłek, bo inaczej wszyscy przez ciebie zginiemy.
Severus odszedł od mężczyzny i nie patrząc na nikogo, otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Hermiona uśmiechnęła się przepraszająco do ojca i ruszyła za nauczycielem, co uczynili po chwili także jej rodzice.
***
Severus nerwowo zaciskał dłonie w pięści, gdy szli gęsiego, ukryci dzięki zaklęciu kameleona w stronę peryferii Londynu. Nie odezwał się ani słowem od czasu, kiedy opuścili dom Grangerów, co w sumie nie byłoby takie dziwne, gdyby od czasu do czasu zgryźliwie coś skomentował. Tymczasem Hermiona ani razu nie usłyszała z jego ust żadnego obraźliwego słowa, nawet wtedy, kiedy przez przypadek wpadła na niego, gdy zatrzymał się bez ostrzeżenia. Na jego twarzy gościła nieustępliwa maska obojętności, której za żadne skarby nie chciał zdjąć. Gdy Hermiona zastanawiała się, co wyprowadziło jej nauczyciela z równowagi, Severus starał się opanować natłok emocji, które go bombardowały. Przeklął w myślach wszystkich od Dumbledore’a po zbzikowanego na punkcie władzy nad światem jaszczura i wcale się nie zdziwił, gdy nie przyniosło mu to ulgi. Na dodatek jeszcze ta Gryfonka wciąż deptała mu po piętach, co doprowadzało go do szewskiej pasji. Już miał wybuchnąć niekontrolowanym gniewem, gdy ich oczom ukazała się zaniedbana uliczka Spinner’s End.
- Po, co tu przyszliśmy? – zapytał Ian, który przez całą drogę jedynie stękał i marudził na ból nóg. – Jeśli dobrze pamiętam, mieliśmy iść na wschód, a tu…
- Skarbie przestań marudzić. Zachowujesz się gorzej jak dziecko – skarciła go Michelle i zaczęła opowiadać Hermionie jak to jej tata podejmował się przeróżnych sportów, by poprawić swoją kondycję, najwidoczniej bez skutku.
- Granger skończ słuchać tych bzdur i skup się – rzekł lodowato Mistrz Eliksirów, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie.
- To nie są bzdury, tylko wspomnienia moich rodziców.
- Niezwykle interesujące – prychnął i wskazał na mały domek, wciśnięty między dwa, zupełnie identyczne. – To mój dom, do którego zaraz wejdziemy.
- Och to już wiem, czemu pan nie przykłada uwagi do budynków. Też bym nie tęsknił za takim czymś – żachnął się Ian, a Snape posłał mu miażdżące spojrzenie.
- Nie usłyszycie z mojej strony „ czujcie się jak u siebie”, więc radzę niczego nie dotykać.
- Gościnny to pan nie jest – mruknęła Hermiona.
- I miły także panno Granger, co również warto zapamiętać, ale nie czas na komplementy – uśmiechnął się ironicznie i leniwie przeniósł wzrok z dziewczyny na jej rodziców. Przez chwilę ich obserwował, zastanawiając się czy wpuszczenie ich do swojego domu to dobry pomysł, po czym bez słowa ruszył w kierunku drzwi wejściowych, słysząc za sobą kroki pozostałej trójki. Zatrzymał się przed drzwiami i przyłożył do drewna różdżkę, szepcząc po cichu jakieś formułki. Ian spojrzał na Michelle, która tylko wzruszyła ramionami.
- Wchodzić! – warknął Snape i już po chwili cała czwórka znalazła się w małym saloniku, w którym większość miejsca zajmowały regały z książkami. Nie było stołu, ale mały i zgrabny stoliczek, nie było kanapy, ale wygodny i dość stary fotel, który pamiętał jeszcze czasy pierwszej wojny. Severus uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu śladów czyjejś obecności, ale nic takiego nie zauważył.
- Och, jaka piękna kobieta – usłyszał zachwycony głos matki Granger, która trzymała w dłoni czarno-białe zdjęcie Eileen Prince. Momentalnie znalazł się przy niej i wyrwał jej je z rąk.
- Powiedziałem niczego nie ruszać! – warknął i schował jedyną pamiątkę po matce do kieszeni surduta. Hermiona nie miała pojęcia, czyjego zdjęcia tak zaciekle bronił Mistrz Eliksirów, ale nie chciała wchodzić swoimi butami w jego prywatność. – Granger pierwsze drzwi na lewo prowadzą do składziku, z którego przyniesiesz mi wszystko, co tam znajdziesz – rozkazał, a sam zajął się szperaniem w swojej szufladzie, w której zostawił klucz do swojej skrytki w banku.
- Może w czymś pomóc? – zapytała Michelle, a Snape nawet na nią nie spojrzał.
- Jasne…- mruknął ironicznie.
- Jak?
- Nie pomagając – odciął się i właśnie w tym samym momencie jego palce natrafiły na zimny metal. Schował znaleźne w kieszeni.
- Nadal twierdzę, że nie powinniśmy się stąd ruszać… jest bezpiecznie. Mam wrażenie, że ten człowiek chce nas poróżnić.
- Poróżnić? Ian, jesteś przewrażliwiony – kobieta oparła dłonie na biodrach i spojrzała na swojego męża pobłażliwie – jest czarodziejem i wie najlepiej, co jest dla nas dobre, a co nie. Jeśli mówi, że tu nie będziemy bezpieczni to nie będziemy.
- Czarodziej, czary-mary, abrakadabra i wszyscy robią to, co on chce i jak chce, a spróbuj się sprzeciwić to zacznie obrażać wszystkich na około – westchnął i zapiął walizkę. – Despota.
- Człowiek o silnym charakterze skarbie – pokręciła głową. – Wiele dla nas zrobił.
- Co? Zamknął nas w domu na cztery miesiące. Na pewno będę mu wdzięczny za to do końca życia – warknął zirytowany i nerwowym szarpnięciem zdjął walizkę z łóżka.
- Przestań się oburzać i nie szarp tak tym – uśmiechnęła się. – Chodź. Pewnie już na nas czekają – pociągnęła męża za sobą i zeszli schodami na dół.
***
- Granger Historia Hogwartu nie będzie ci potrzeba… zresztą zapewne znasz ją na pamięć – rzekł ironicznie przyglądając się z progu drzwi dziewczynie, która w pocie czoła starała się wepchnąć do walizki wszystkie egzemplarze książek, jakie miała w swojej biblioteczce. Gryfonka odwróciła się w jego stronę, zaskoczona jego obecnością.
- To są… pożyteczne rzeczy – rzekła i założyła kosmyk swoich niesfornych loków za ucho. Snape zbliżył się do kufra i obrzucił go krytycznym spojrzeniem. I to, co zobaczył utwierdziło go w przekonaniu, że Hermiona Granger nie jest zwykłą nastolatką, gdyż ponad połowę z tego, co spakowała stanowiły książki, a nie ubrania, kosmetyki czy też buty. Uniósł brew i sięgnął po egzemplarz Eliksiry dla zaawansowanych. Spojrzał na Gryfonkę, która tylko uśmiechnęła się niewinnie. Musiał przyznać, że zaskakiwała go coraz bardziej.
- Granger, po co ci ta książka skoro wyruszasz w podróż z człowiekiem, który potrafi wyrecytować na wyrywki każdy jej akapit?
- Ale pan nigdy nie chce odpowiadać na moje pytania – rzekła zmieszana, co tylko rozbawiło mężczyznę, chociaż nie dał tego po sobie poznać.
- Nigdy mi ich nie zadawałaś – odłożył tom na biurko, wyciągnął zza paska różdżkę, wykonał dobrze jej znany ruch nadgarstkiem i po chwili wszystkie książki z jej walizki zaczęły wylatywać z wnętrza i układać się w równe stosy na biurku.
- Co pan robi? – zapytała zbulwersowana.
- Granger, pragnę ci przypomnieć, że nie wyruszamy na wycieczkę krajoznawczą by poszerzać twoją wiedzę – rzekł sucho. – Będziemy uciekać, a wątpię by, w chociaż jednej z twych książek, które oczywiście również cenię, byłaby chociażby wzmianka o tym jak wykiwać Śmierciożerców i dotrzeć do siedziby Zakonu bez szwanku – kącik jego ust, lekko wygiął się ku górze.
- Gdybym je pomniejszyła, nawet nie poczułabym ich ciężaru – mruknęła i spojrzała do środka walizki, która była prawie pusta. Na jej dnie leżały dwie pary spodni, kilka swetrów, kurtka, wygodne buty na zmianę i bielizna.
- Granger mnóstwo ludzi potrafi wyrecytować z pamięci skład eliksiru wieloskokowego – rzekł leniwie, przyglądając się jej z uwagą – Jednak znajomość składników to nie wszystko. Wielu jest takich, co znają na pamięć każdą z ksiąg, a mimo to większość z nich nigdy do niczego nie dochodzi. To jak tworzymy eliksir, jak przygotowujemy składniki przychodzi jedynie z praktyką. Teoria to dwadzieścia procent sukcesu - zamknął jej kufer i lewitował w kierunku drzwi wejściowych. Hermiona patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Czy pan właśnie podzielił się ze mną swoją mądrością życiową? – zapytała dalej niedowierzając. Snape prychnął.
- Ja? Chyba śnisz Granger – sarknął ironicznie i odwrócił się na pięcie, zamaszyście maszerując w kierunku drzwi. – Nie stój tak. Mamy mało czasu - warknął na dziewczynę, która nadal zastanawiała się czy to, co usłyszała faktycznie jej się nie śniło. Już miała się uszczypnąć, ale ponaglający głos nauczyciela sprawił, że musiała pośpieszyć za nim.
***
Po chwili cała czwórka znalazła się na korytarzu przy drzwiach wejściowych. Zapanowała niezręczna cisza, której nikt nie chciał przerwać. Michelle milczała, gdyż czuła, że gdyby się odezwała załamałby się jej głos, Ian wciąż był naburmuszony, Hermiona ciągle była w szoku, a Snape przeważnie milczał, więc nie robiło mu to żadnej różnicy, a wręcz go satysfakcjonowało. W końcu ciszę przerwała matka Granger.
Wiadomo było, kto nie wytrzyma - pomyślał czarnooki czarodziej i skupił wzrok na swojej różdżce.
- Powinniśmy chyba pożegnać jakoś to miejsce – zerknęła na męża, który objął ją ramieniem. Severus przewrócił oczami. Bawcie się tak dalej. Mamy czas.
- To tylko sterta kamieni – warknął zniecierpliwiony. – Drewno, plastik i parę ramek ze zdjęciami. Nie ma, nad czym płakać.
Ian spojrzał na mężczyznę z urazem w oczach.
- Może dla pana! – uniósł głos. – Może pan nie zaznał w życiu tego, co znaczy prawdziwy dom.
Wtedy stała się rzecz, której Hermiona obawiała się od początku spotkania jej ojca z Mistrzem Eliksirów. Severus przyparł bladego ze strachu Iana do ściany i wycedził, obwijając każde słowo w wystarczającą ilość jadu.
- Wydaje mi się, że nie ma pan najmniejszego prawa, by wyciągać takie wnioski. Ale skoro już mówimy sobie szczerze, to ma pan rację. Nie zaznałem czegoś takiego jak prawdziwy dom. Mimo to uważam, że jestem dość inteligentnym człowiekiem, by sądzić, że dom to rodzina. A pan, jeśli się pospieszymy, zamiast rozprawiać o głupotach, nadal będzie miał swoją. Więc zamiast płakać po tej kupię gruzu, w którą zaraz zmieni się wasz uroczy – tu zaakcentował ostatnie słowo. – domek, rusz szanownie swój mugolski tyłek, bo inaczej wszyscy przez ciebie zginiemy.
Severus odszedł od mężczyzny i nie patrząc na nikogo, otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Hermiona uśmiechnęła się przepraszająco do ojca i ruszyła za nauczycielem, co uczynili po chwili także jej rodzice.
***
Severus nerwowo zaciskał dłonie w pięści, gdy szli gęsiego, ukryci dzięki zaklęciu kameleona w stronę peryferii Londynu. Nie odezwał się ani słowem od czasu, kiedy opuścili dom Grangerów, co w sumie nie byłoby takie dziwne, gdyby od czasu do czasu zgryźliwie coś skomentował. Tymczasem Hermiona ani razu nie usłyszała z jego ust żadnego obraźliwego słowa, nawet wtedy, kiedy przez przypadek wpadła na niego, gdy zatrzymał się bez ostrzeżenia. Na jego twarzy gościła nieustępliwa maska obojętności, której za żadne skarby nie chciał zdjąć. Gdy Hermiona zastanawiała się, co wyprowadziło jej nauczyciela z równowagi, Severus starał się opanować natłok emocji, które go bombardowały. Przeklął w myślach wszystkich od Dumbledore’a po zbzikowanego na punkcie władzy nad światem jaszczura i wcale się nie zdziwił, gdy nie przyniosło mu to ulgi. Na dodatek jeszcze ta Gryfonka wciąż deptała mu po piętach, co doprowadzało go do szewskiej pasji. Już miał wybuchnąć niekontrolowanym gniewem, gdy ich oczom ukazała się zaniedbana uliczka Spinner’s End.
- Po, co tu przyszliśmy? – zapytał Ian, który przez całą drogę jedynie stękał i marudził na ból nóg. – Jeśli dobrze pamiętam, mieliśmy iść na wschód, a tu…
- Skarbie przestań marudzić. Zachowujesz się gorzej jak dziecko – skarciła go Michelle i zaczęła opowiadać Hermionie jak to jej tata podejmował się przeróżnych sportów, by poprawić swoją kondycję, najwidoczniej bez skutku.
- Granger skończ słuchać tych bzdur i skup się – rzekł lodowato Mistrz Eliksirów, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie.
- To nie są bzdury, tylko wspomnienia moich rodziców.
- Niezwykle interesujące – prychnął i wskazał na mały domek, wciśnięty między dwa, zupełnie identyczne. – To mój dom, do którego zaraz wejdziemy.
- Och to już wiem, czemu pan nie przykłada uwagi do budynków. Też bym nie tęsknił za takim czymś – żachnął się Ian, a Snape posłał mu miażdżące spojrzenie.
- Nie usłyszycie z mojej strony „ czujcie się jak u siebie”, więc radzę niczego nie dotykać.
- Gościnny to pan nie jest – mruknęła Hermiona.
- I miły także panno Granger, co również warto zapamiętać, ale nie czas na komplementy – uśmiechnął się ironicznie i leniwie przeniósł wzrok z dziewczyny na jej rodziców. Przez chwilę ich obserwował, zastanawiając się czy wpuszczenie ich do swojego domu to dobry pomysł, po czym bez słowa ruszył w kierunku drzwi wejściowych, słysząc za sobą kroki pozostałej trójki. Zatrzymał się przed drzwiami i przyłożył do drewna różdżkę, szepcząc po cichu jakieś formułki. Ian spojrzał na Michelle, która tylko wzruszyła ramionami.
- Wchodzić! – warknął Snape i już po chwili cała czwórka znalazła się w małym saloniku, w którym większość miejsca zajmowały regały z książkami. Nie było stołu, ale mały i zgrabny stoliczek, nie było kanapy, ale wygodny i dość stary fotel, który pamiętał jeszcze czasy pierwszej wojny. Severus uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu śladów czyjejś obecności, ale nic takiego nie zauważył.
- Och, jaka piękna kobieta – usłyszał zachwycony głos matki Granger, która trzymała w dłoni czarno-białe zdjęcie Eileen Prince. Momentalnie znalazł się przy niej i wyrwał jej je z rąk.
- Powiedziałem niczego nie ruszać! – warknął i schował jedyną pamiątkę po matce do kieszeni surduta. Hermiona nie miała pojęcia, czyjego zdjęcia tak zaciekle bronił Mistrz Eliksirów, ale nie chciała wchodzić swoimi butami w jego prywatność. – Granger pierwsze drzwi na lewo prowadzą do składziku, z którego przyniesiesz mi wszystko, co tam znajdziesz – rozkazał, a sam zajął się szperaniem w swojej szufladzie, w której zostawił klucz do swojej skrytki w banku.
- Może w czymś pomóc? – zapytała Michelle, a Snape nawet na nią nie spojrzał.
- Jasne…- mruknął ironicznie.
- Jak?
- Nie pomagając – odciął się i właśnie w tym samym momencie jego palce natrafiły na zimny metal. Schował znaleźne w kieszeni.
- Był pan żonaty? – zapytała kobieta, najwidoczniej jeszcze nie pojmując, że Severus Snape nie rozmawia o swoim życiu prywatnym z nikim, no chyba, że ze swoim wewnętrznym głosem.
- Nie – uciął krótko i spojrzał wyczekująco w stronę drzwi, za którymi zniknęła Hermiona.
- Czemu? Małżeństwo to wspaniała rzecz – rzekła rozanielona spoglądając na Iana, który właśnie próbował uporać się z zepsutym zamkiem od kurtki.
- Według moich informacji małżeństwo to mdły i nudny posiłek zaczynający się od smakowitego deseru – rzekł i uśmiechnął się ironicznie. – Po co z własnej głupoty zamawiać całość, skoro mogę cały czas jeść tylko deser?
- Jest pan bardzo zgnuśniałym człowiekiem.
- Miło, że ktoś to zauważył – mruknął.
- To nie był komplement.
- Nie? – udał zaskoczenie.
- Panie profesorze to już wszystko – wysapała Hermiona, targając za sobą worek z fiolkami.
- Granger nie wpadłaś na pomysł, by to pomniejszyć? – uniósł brew ze zdziwienia i machnął różdżką, co spowodowało, że wór, zamienił się w woreczek, który z łatwością zmieścił się w kieszeni czarodzieja.
- Zapomniałam – westchnęła, karcąc się w myślach za swoją głupotę. Mruknął coś na temat jej nabytego zidiocenia, ale zignorowała to – Czy coś mnie ominęło?
- Pan Snape i twoja matka ucięli sobie miłą pogawędkę na temat małżeństwa – rzekł Ian i zawył z radości, gdy udało mu się w końcu zapiąć zamek. Hermiona zmierzyła wzrokiem matkę, która wzruszyła tylko ramionami.
- Chciałam przekonać profesora, że małżeństwo to nie jest nic okropnego…
- Racja… to coś tragicznego – mruknął.
- Mamo daj spokój z bawieniem się w swatkę. Niektórzy wolą spędzać czas sami w towarzystwie paru tomów ciekawych książek – uśmiechnęła się miło do Severusa, który patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem na twarzy.
- Granger czy ty porównujesz mnie do siebie? – zapytał głosem pełnym ironii.
- A czy nie mam racji panie profesorze? – zapytała, na co on tylko prychnął i pokręcił głową.
- To dalece nieprawdziwe stwierdzenie panno Granger. Ja nie zabieram w podróż połowy biblioteki Hogwartu.
- Racja… pan zabiera w podróż połowę eliksirów, jakie istnieją. Każdy ma jakiegoś bzika.
- Każdy ma jakiegoś bzika… - powtórzył.
- No tak… takie hobby, czy coś w tym stylu.
- Wiem Granger, co to znaczy – warknął. – Jednak nie zapominaj, że jestem twoim nauczycielem.
- Niestety pamiętam… - mruknęła, a gdy ujrzała w jego oczach cień rozbawienia, zarumieniła się.
- Niestety? Co to ma znaczyć Panno-Wiem-To-Wszystko?
- Nie chciałbym przerywać tej dyskusji, jednak chyba mamy gości – rzekł Ian odsuwając się lekko od okna. Snape dyskretnie odsunął zasłonę i jego oczom ukazała się czwórka Śmierciożerców, zmierzających prosto na nich.
- Cholera. Znaleźli nas… - wyjął różdżkę. – Granger mam nadzieję, że to durne stowarzyszenie, które prowadziłaś z Potterem czegoś cię nauczyło? – spojrzał na nią kątem oka. Kiwnęła jedynie głową, niezdolna do wydania z siebie choćby najcichszego dźwięku.
*********************************************************************************
Kolejny rozdział przed Wami. Tym razem, krócej, bo chciałam całą akcję, zamieścić w osobnym rozdziale. Bardzo dziękuję za komentarze, jednak zauważam, że jest ich coraz mniej, co mnie troszkę martwi. Proszę każdego z osobna czytelnika o pozostawienie, chociażby krótkiego komentarza, wtedy będę wiedziała, że moja praca nie idzie na marne. Z góry dziękuję :-)
- Nie – uciął krótko i spojrzał wyczekująco w stronę drzwi, za którymi zniknęła Hermiona.
- Czemu? Małżeństwo to wspaniała rzecz – rzekła rozanielona spoglądając na Iana, który właśnie próbował uporać się z zepsutym zamkiem od kurtki.
- Według moich informacji małżeństwo to mdły i nudny posiłek zaczynający się od smakowitego deseru – rzekł i uśmiechnął się ironicznie. – Po co z własnej głupoty zamawiać całość, skoro mogę cały czas jeść tylko deser?
- Jest pan bardzo zgnuśniałym człowiekiem.
- Miło, że ktoś to zauważył – mruknął.
- To nie był komplement.
- Nie? – udał zaskoczenie.
- Panie profesorze to już wszystko – wysapała Hermiona, targając za sobą worek z fiolkami.
- Granger nie wpadłaś na pomysł, by to pomniejszyć? – uniósł brew ze zdziwienia i machnął różdżką, co spowodowało, że wór, zamienił się w woreczek, który z łatwością zmieścił się w kieszeni czarodzieja.
- Zapomniałam – westchnęła, karcąc się w myślach za swoją głupotę. Mruknął coś na temat jej nabytego zidiocenia, ale zignorowała to – Czy coś mnie ominęło?
- Pan Snape i twoja matka ucięli sobie miłą pogawędkę na temat małżeństwa – rzekł Ian i zawył z radości, gdy udało mu się w końcu zapiąć zamek. Hermiona zmierzyła wzrokiem matkę, która wzruszyła tylko ramionami.
- Chciałam przekonać profesora, że małżeństwo to nie jest nic okropnego…
- Racja… to coś tragicznego – mruknął.
- Mamo daj spokój z bawieniem się w swatkę. Niektórzy wolą spędzać czas sami w towarzystwie paru tomów ciekawych książek – uśmiechnęła się miło do Severusa, który patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem na twarzy.
- Granger czy ty porównujesz mnie do siebie? – zapytał głosem pełnym ironii.
- A czy nie mam racji panie profesorze? – zapytała, na co on tylko prychnął i pokręcił głową.
- To dalece nieprawdziwe stwierdzenie panno Granger. Ja nie zabieram w podróż połowy biblioteki Hogwartu.
- Racja… pan zabiera w podróż połowę eliksirów, jakie istnieją. Każdy ma jakiegoś bzika.
- Każdy ma jakiegoś bzika… - powtórzył.
- No tak… takie hobby, czy coś w tym stylu.
- Wiem Granger, co to znaczy – warknął. – Jednak nie zapominaj, że jestem twoim nauczycielem.
- Niestety pamiętam… - mruknęła, a gdy ujrzała w jego oczach cień rozbawienia, zarumieniła się.
- Niestety? Co to ma znaczyć Panno-Wiem-To-Wszystko?
- Nie chciałbym przerywać tej dyskusji, jednak chyba mamy gości – rzekł Ian odsuwając się lekko od okna. Snape dyskretnie odsunął zasłonę i jego oczom ukazała się czwórka Śmierciożerców, zmierzających prosto na nich.
- Cholera. Znaleźli nas… - wyjął różdżkę. – Granger mam nadzieję, że to durne stowarzyszenie, które prowadziłaś z Potterem czegoś cię nauczyło? – spojrzał na nią kątem oka. Kiwnęła jedynie głową, niezdolna do wydania z siebie choćby najcichszego dźwięku.
*********************************************************************************
Kolejny rozdział przed Wami. Tym razem, krócej, bo chciałam całą akcję, zamieścić w osobnym rozdziale. Bardzo dziękuję za komentarze, jednak zauważam, że jest ich coraz mniej, co mnie troszkę martwi. Proszę każdego z osobna czytelnika o pozostawienie, chociażby krótkiego komentarza, wtedy będę wiedziała, że moja praca nie idzie na marne. Z góry dziękuję :-)
Super rozdział!! Dlaczego przerwałaś w takim momencie? Przeczytałam zapowiedź i nie mogę się doczekać!!
OdpowiedzUsuńWeny!!
Wiesz ,że przez ciebie o mało brat nie zawiózł mnie do psyhiatryka?Bo zaczęłam się drzeć na monitor :) ! Czy ty chcesz żebym oszalała ^^ ? JA już taka podjarana ,że w końcu jakaś bitwa latające flaki i krew a tu co ? Cięcie? Tak po prostu? Naprawde? Jesteś bardziej okrutna od Voldzia. Czekam z zapartym tchem na następny rozdział
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ,Weny
Jane
P.S http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/ nowa notka
Niesamowity rozdział. Nie można się oderwać od czytania. Czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńNo cóż myślałam, że będę pierwsza :) Trudno, Snape i te jego cięte riposty, bomba. Nie dziwię mu się, że nie pała sympatią do ojca Hermiony, prawdę mówiąc i ja za nim nie przepadam. Nadal będę uparcie obstawać przy swoim - Pani Granger ewidentnie leci na Severusa, nie wiem czy to było zamierzone, ale stało się!
OdpowiedzUsuńOj tam , oj tam nie przesadzaj i tak masz sporo komentarzy, więc nie narzakaj :) Ja wiem, że każdy chce mieć ich jak najwięcej, ale w komentarzu chyba najbardziej liczy się jakość anie ilość. Uwierz mi, chciałabym, żeby mój blog był tak poczytny jak Twój, ale wiadomo między H.P i PRZEDWIOŚNIEM jest trochę jednak różnic. Cieszę się więc z tego co jest, na początku w ogóle zastannawiałam się czy ktokolwiek będzie chciał to czytać. Jak widać nie jest tak źle!
Pozdrawiam Cię gorąco :>
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCześć, kochana!
OdpowiedzUsuńCudownie, jak zwykle, a ciągle nie mogę zapomnieć wewnętrznego głosu z zeszłego rozdziału XD
"– Jednak nie zapominaj, że jestem twoim nauczycielem.
- Niestety pamiętam…"
Hahaha. No, Hermiona coraz bardziej zaczyna się angażować.. Podoba mi się. Czekam na więcej!
Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie:
http://always-said-snape.blogspot.com/
No to tak
OdpowiedzUsuńStrasznie się ucieszyłam że masz na blogu następny rodział. Piszczałam jak szalona, gdy wszłam na twojego bloga i tu już mogę delektować się następnym twoim dziełem. Severus Snape jak zawsze powalający. Chętnie szybko dowiedzieć się co dalej.
Pozdrawiam
Teksty Severusa są po prostu boskie. Serio. Uwielbiam tego człowieka, choćby tylko za jego niemiły stosunek bycia xd
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to nie rozczarował mnie. Przenieśli się na Spinner End i od razu znaleźli ich śmierciożercy. Czeka ich walka a w dodatku rodzice Hermiony nie znają się na magii. Trochę przerażające.
Hermiona chyba na prawdę powoli, bardzo powoli, zaczyna czuć mięte do Snape'a. To jedne z ostatnich zdań było super. :D
Upierdliwość ojca Hermiony jest mega. Albo to jak Severus na to reaguje...? Coż nie ważne. Obaj są genialni :D
Pozdrawiam :)
"(..) Jest pan bardzo zgnuśniałym człowiekiem. - Miło, że ktoś to zauważył – mruknął. - To nie był komplement. - Nie? – udał zaskoczenie" Leże i kwicze xD Mama sie wydarła,bym nie zachowywała się jak wariatka która co dopiero co z psychiatryka wróciła gadając do siebie O.o Tak.Śmiałam się na cały dom,a czasami było coś takiego :
OdpowiedzUsuń- "Idioto zamknin gębę !"
-" Jeszcze raz a poczujesz smak mojej pięści,Panie Granger !"
Oczywiście mój tata sie ze mnie nabijał i brał telefon udawając,że do psychologa dzwoni -_/ TO TWOJA WINA ! xD
Będzie się działo *-* Śmierciożercy ( 4 czarodziei ) kontra 2 mugoli i 2 czarodziei xdd Ciekawe kto wygra xdd ( Pytanie retoryczne ). Ian Granger działa mi na nerwy ! Niech zamknie swój pysk i nie drażni mego męża ;_; ( Przepraszam .. Atak głupawki xd ). Ty ! Pani Granger ! Łapy precz od Severusa ;_; Wrr ;_;
Pisajta nast.rozdział ! :D Już ! :D
Pozdrawiam i WENY.
Niegdyś a zarazem nadal - Mrs.Snape`owa xD
"-Jednak nie zapomnij, że jestem twoim nauczycielem. -Niestety pamiętam.." HAHAHA, leżę i nie wstaję xD Hmm, Snape mógł odebrać to inaczej niż Hermiona zamierzała xD
OdpowiedzUsuńRozmowa o malzenstwie swietna, a najlepsze: "-Jest pan bardzo zgnuśniałym człowiekiem. -Miło, że ktoś to zauważa. -To nie był komplement. -Nie?-udał zaskoczenie." HAHAHA, jesteś genialna!
Zapowiada się niezła walka. Snape i Hermiona mają marne szanse, jestem ciekawa, jak to sie rozegra ;o
Sorka za spóźnienie w komentowaniu! Miałam ostatnio wyjątkowo mało czasu, ale juz to nadrobiłam i pokomentowałam, więc mam nadzieję, że wybaczysz :> Czekam na nn, weny!
Ty cholero jedna mówisz, że masz mało komentarzy? U mnie 10 to była jednokrotna najwyższa ich liczba..
OdpowiedzUsuńA do rzeczy.. to rzeczywiście rozdział krótszy, ale dobrze, że akcji walki nie przerwałaś tylko całość umieścisz w nowym. Niestety to co przeczytałam to jest dla mnie za mało! Ale i tak dziękuje za COŚ :).
Pozdrawiam i chce więcej Seva i jego ciętego jęzorka!
"-Jest pan bardzo zgnuśniałym człowiekiem.
OdpowiedzUsuń-Miło, że ktoś to zauważa.
-To nie był komplement.
-Nie?-udał zaskoczenie." -> to był najlepszy fragment w tym rozdziale. Ale żeby nie było, to reszta też była świetna. I kurczę trochę się martwię co teraz będzie, skoro śmierciożercy... Ach! Mam nadzieję, że szybko się dowiem.
Ty masz mało komentarzy? TY?! MAŁO?! Powiem ci jedno. Nie martw się tym, wiele osób ma ich dużo mniej.
Natchnień - Nitij
Ola amigos! więc tak na wstępie... to jest chyba najlepszy prezent, jaki mogłam sobie wymarzyć!! Taki rozdział na moje urodziny? :o. kurczę, kocham <3.
OdpowiedzUsuńno, Ian to mnie denerwuje! czy on może przestać być tak podejrzliwy względem Severusa? no co on mu zrobił? ratuje im tyłki? boszz. ja to bym tam na klęczkach za nim chodziła i zrobiła mu jakiś ładny ołtarzyk ;c.
oh, oh, oh! Snape dzielący się swoimi mądrościami życiowymi! to do czegoś zobowiązuje... to może teraz jakiś mały romansik? no ja Cię prooooszęę! :3. albo okej, poczekamy na prawdziwą bombę - tego jestem pewna.
ten tekst o zgnuśniałym człowieku rozwala na łopatki. turlam się ze śmiechu, dosłownie. a tak poza tym to wszystkie odzywki Severusa są idealne. zawsze się tarzam, czytając te komentarze.
nie podoba mi się zapowiedź. no tu już od razu zaznaczam, że jeśli coś mu się stanie, to zrobię sobie krzywdę... za bardzo zżyłam się z Twoim opowiadaniem. to od razu już tu mówię.. co nie znaczy, że nie oczekuję hektolitrów krwi, flaków, kości i tym podobnych. bwahahahaaha °O°.
"niestety" - no biedna Hermiona ;x. ale czy to jakaś przeszkoda ;>?
nie podoba mi się to, że tak szybko ich znaleźli i tym bardziej to, że w ogóle ich znaleźli.. i do tego ta zapowiedź... kurczę, obgryzam paznokcie ze zdenerwowania.. :C
tak czy owak rozdział był cudowny, lepszy taki niż przerywany :3.
na prawdę? mało komentarzy? serio? w takim razie ja nie mam nic do gadania ;x. kochają Cię, są po prostu zbyt leniwi, by napisać XD. ale się nie przejmuj <3. Pozdrawiam i mocno ściskam ;33.
(ps, zapraszam na rozdział :]).
Tak też stawiałam, że nie obejdzie się bez konfrontacji i nie uda im się bezpiecznie i bez przeszkód dotrzeć do kwatery głównej. Szkoda tylko, że to dopiero w kolejnym rozdziale, ale przynajmniej jest na co czekać.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jednakże jedna sprawa. W którymś z wcześniejszych rozdziałów było wspomniane, że podróż do kwatery głównej muszą odbyć nie korzystając z magii, a tutaj jednak wspomagali się chociażby zaklęciem kameleona.
Właściwie to nawet nie dziwię się, że relacje Iana i Snape'a są tak napięte i czasem ciężkie do zniesienia dla osób postronnych. Pan Grenger na pewno nie przywykł do tego, że ludzie traktują go z takim brakiem szacunku, a na dodatek zawsze to on był głową rodziny, starał się zapewnić żonie i córce bezpieczeństwo, a tym razem musi zdać się na innego mężczyznę i wszystko całkowicie mu zawierzyć. Pewnie musi to być dla niego trudne.
Pozdrawiam serdecznie :)
A jednak ich mają... No, to nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, żeby przeczytać, co się będzie działo. Na pewno będzie... gorąco. :d Mam jednak nadzieję, że nikomu nic się nie stanie. Czy Snape i Hermiona dadzą sobie radę z czwórką Śmierciożerców? Ciężko to widzę, tym bardziej, że Hermiona nie jest zbyt doświadczoną czarodziejką. Heh, uwielbiam fragmenty dotyczące rozmów pomiędzy Severusem i Hermioną. Można się pośmiać. :D
OdpowiedzUsuńNa Braciach Duszy pojawił się rozdział siedemdziesiąty piąty.
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie :)
O, kurczę! Tak, że już? Trochę szybko, nie spodziewałam się. No, ale jak mawiał Szalonooki :stała czujność, a zdaje się, że akurat ja się nieco rozproszyłam... Teraz to już się boję pomyśleć co będzie w kolejnym odcinku, że już nie wspomnę o czytaniu...
OdpowiedzUsuńCzytam wszystko.. Chciałam napisać dopiero w ostatnim rozdziale.. ale co tam ;3
OdpowiedzUsuńUwielbiam w twoim opowiadaniu ich rozmowy ! Zdecydowanie ! Nawet nie ma się do czego przyczepić. Świetnie rozgrywasz akcję, śmietnie się tym bawisz, czuć w tym taką lekkość. A teraz z niecierpliwością czytam dalej ;3 ^.^ Buziaki
Ana
Masz naprawdę świetne poczucie humoru :)
OdpowiedzUsuń"-Chciałam przekonać profesora, że małżeństwo to nie jest nic okropnego…
- Racja… to coś tragicznego" Padłam hahaha
Teraz zabieram się z dalsze czytanie :D
Dominika
Jest to bardzo dobre. Tylko moim zdaniem Miona zachowuje się jakos dziecinnie. Powinna być bardziej pewna siebie, przebojowa, mniej skryta. Bo w stosunku do mocnego i dominującego Seva jest jakąś cichą, szarą myszką. Chyba że taki kontrast miał być zamierzony.
OdpowiedzUsuńJak dotychczas fantastyczne. Dzięki za niegrzebanie w charakterach postaci, co często ma miejsce w opowiadaniach typu sevmione. Myślę, że Hermiona jeszcze się rozkręci :)
OdpowiedzUsuń