niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 31 „Stałem u progu dorosłości niedojrzały, zagubiony, odrzucony i miałem żal do samego siebie, iż wszystko co dobre mnie ominęło.” R. Gong

Gdy tylko Longbottom wspomniał coś o Śmierciożercach i Granger, Severus poczuł jak cała krew zamarza mu w żyłach. Hogsmeade? Jak mogli być tak nieodpowiedzialni? Po? jaką cholerę wybrali się do tej wioski skoro wiedzieli, że słudzy Czarnego Pana ciągle czyhali na ich nieuważny krok. Ruszył w kierunku bramy, by jak najszybciej wydostać się poza teren antyteleportacyjny. Nikt nie stanął mu na drodze. Czarna szata powiewała na wietrze, gdy biegiem przekroczył teren Hogwartu. Zamknął oczy, wziął głęboki wdech i szepcząc pod nosem inkantacje poczuł jak jego ciało traci kontakt z podłożem. Poczuł sie lekki, by po chwili zmaterializować sie w miejscu oddalonym o kilka mil. Wylądował miękko na ziemi z różdżką wyciągniętą przed sobą. Wyostrzył wszystkie zmysły, ale słyszał jedynie ciszę.

Zaczęło padać.

Krople deszczu osiadały na jego czarnej pelerynie i nim wsiąknęły w materiał przez chwilę utrzymywały się na jego powierzchni. Obrócił sie wokół własnej osi, nasłuchując uważnie odgłosów już dawno opuszczonej wioski.

Jego klatka piersiowa unosiła się w spokojnym rytmie.

Wykonał kilka kroków w stronę głównej uliczki, przez którą jeszcze nie tak dawno przechodziły tłumy uczniów, gotowych wydać swoje marne kieszonkowe na całe góry ohydnych słodyczy.

Kobiecy krzyk rozdarł ciszę.

Wygłuszony przez dudnienie deszczu o dachówki i tak dotarł do wyczulonego słuchu Severusa.

Ruszył z miejsca niczym dzikie zwierzę. Wiedziony echem wrzasku, skręcił w lewo tuż za podupadłą karczmą. Gruz ze zburzonych kamienic chrzęścił pod jego stopami. Zielony płomień gdzieś niedaleko rozjaśnił niebo. Poczuł pot spływający po kręgosłupie. Był zbyt wolny.

Przyspieszył.

Wiatr zaszumiał mu w uszach, gdy wskoczył na porzuconą skrzynię, odbił sie od niej prawą nogą i zawisł w powietrzu, by po chwili zmienić się w czarny dym. Wzbił się w górę. Stad miał dobry widok. Rozejrzał się. Kolejny błysk rozświetlił przestrzeń gdzieś w obrębie Wrzeszczącej Chaty. Skierował lot w tamtą stronę. Z coraz większą prędkością zbliżał się w kierunku ziemi. Z ciemności zaczęły wyłaniać się drobne postaci. Zauważył burzę włosów Hermiony i szpiczastą czapkę McGonagall. Resztę stanowiły osoby w czarnych szatach i kapturach na głowach. Gdzie do cholery był Moody?

Zbliżył się do ziemi. W ułamku sekundy odzyskał swoją materialną postać. Uderzył stopami o ziemię nawet się nie chwiejąc i skierował różdżkę w kierunku Śmierciożercy:

- Avada Kedavra! –ryknął, a postać zamarła, by paść na ziemię martwa.

Chwilę zajęło nim inni zorientowali się, co się stało. Mistrz Eliksirów korzystając z tego odwrócił sie do Minerwy i Hermiony.

- Łapcie za różdżki do jasnej cholery - krzyknął odpierając zaklęcia, które ciskali w niego już w pełni rozeznani w sytuacji przeciwnicy.

Hermiona skinęła szybko głową i jednym susem podskoczyła do czarnookiego czarodzieja. Walczyli ramię w ramię. Dziewczyna, co jakiś czas zerkała na mężczyznę zaniepokojona grymasem bólu malującego się na jego twarzy. Czerwony promień ugodził ją prosto w klatkę piersiową, właśnie w tym momencie, gdy obserwowała walczącego obok Mistrza Eliksirów. Nie zdążyła nawet zbesztać się w myślach za głupotę gdyż w ułamku sekundy jej mięśnie sparaliżowała ta sama siła, która chwile potem wyrzuciła ją kilka metrów dalej, tuż pod nogi walczącej McGonagall.

Severus zaklął i jednym potężnym zaklęciem pozbył się trzech Śmierciożerców, którzy rozpadli się w drobny mak niczym porcelanowe naczynia.

- Panno Granger! - zawołała przerażona nauczycielka i kucnęła przy uczennicy - Słyszy mnie pani?

- Jasne - rzekła kaszląc i próbując wstać.

- Nie ruszaj sie - schyliła głowę, gdy promień?, którego Severus nie zdążył zatrzymać przeleciał nad jej głową. Trzęsącymi się rękami i zaciśniętym ustami powoli przeciągnęła dziewczynę w bezpieczne miejsce.

-Zaraz cię uleczę – rzekła, patrząc na nią niespokojnie

- Proszą pomóc Severusowi... Ja sobie dam radę - szepnęła przygryzając wargę, by powstrzymać ból palący jej ciało. Nauczycielka przez chwilę wahała się. - Proszę...

- Masz się stąd nie ruszać - pokiwała palcem i prędko pobiegła do mężczyzny, który jak tylko mógł blokował dostęp sługusów Czarnego Pana do rannej dziewczyny.

- Zdążyłaś przeczytać całego Proroka Codziennego Minerwo?! - warknął zirytowany i z głośnym stęknięciem odbił zaklęcie, które uderzyło jego przeciwnika. Kobieta stanęła po jego lewej stronie.

- Ciągle masz siłę na przytyki? - żółty promień? wyleciał z jej różdżki, ale chybił i obrócił w proch starą beczkę.

-Zawsze mam na nie siłę. Zawsze -uśmiechnął się złośliwie.

***

Hermiona ostrożnie wysunęła głowę zza winkla i próbując skupić sie na czymś innym niż ból, obserwowała dwójkę potężnych czarodziei walczących ramię w ramię przeciwko Śmierciożercom. Skupiła wzrok na Severusie, który walcząc poruszał sie z wielka gracją. Zwinnie i szybko, mimo że co chwila marszczył czoło i przymykał na dłużej powieki, jak gdyby coś mu doskwierało. Podziwiała jeszcze przez chwilę czary, które wychodziły spod jego różdżki, a o których nie miała najmniejszego pojęcia.

Wkrótce na pomoc przyszły posiłki i już po chwili na placu boju pozostali jedynie członkowie Zakonu i kilka trupów.

- Hermiona! - Harry i Ron znaleźli się przy niej. Weasley użyczył jej swojego ramienia na którym się wsparła i z niemałą trudnością ruszyła w kierunku Pomfrey, która przybyła na miejsce razem z Lupinem.

- Nie jest źle...- rzekła pielęgniarka uważnie patrząc na dziewczynę - jednak musze ją zbadać.

- Powinniśmy wrócić do zamku, o ile nie chcecie zostać napadnięci po raz drugi - rzekł Snape swoim grobowym głosem. Jego obecność, a co z tym sie wiązało i władczość spowodowała, że nikt nie zakwestionował jego słusznej uwagi.

- A co z profesorem Moodym? - spytała Ginny. Członkowie Zakonu popatrzyli po sobie.

- Ktoś go widział? - spytał Lupin, a Snape stanął obok przysłuchując się rozmowie i co chwila dyskretnie zerkając na Gryfonkę.

- Był z nami do czasu napadu... - zaczęła wolno Hermiona.

- Widziałam jak walczył z Greybackiem - szepnęła McGonagall, a Severus skrzywił się malowniczo.

- Co za idioci wybierają się do Hogsmeade w takim czasie - mruknął Snape.

- Niczego już nie zmienimy - przerwał mu Lupin - następnym razem...

- Nie będzie następnego razu - dodał czarnooki.

- Chciałem powiedzieć, że następnym razem nie dopuścimy do takiego czegoś - wycedził Remus i odwrócił się do McGonagall - Musimy znaleźć Alastora. Weź uczniów i wracajcie do Hogwartu. Ja z Severusem zajmiemy sie poszukiwaniami.

Mistrz Eliksirów, nie czekając na mężczyznę ruszył w głąb miasteczka. Hermiona jeszcze przez chwile obserwowała jego sylwetkę niknącą w ciemnościach.

***

- Nigdy nie popełniłeś błędu Severusie? - spytał Lupin dołączając do kolegi, który chyba nie był z tego zbyt zadowolony, czego nie omieszkał zobrazować malowniczym, pełnym cierpienia grymasem.

- Nigdy tego nie powiedziałem - mruknął i odsunął różdżki od twarzy by światło padało nie na jego twarz, ale na uliczkę, po której szli.

- Mimo to nie byłeś dla nich wyrozumiały. W pełni się zgadzam, z tym, że nie przemyśleli tej decyzji, ale w końcu mieli przy sobie Minerwę, która…

- Ma już swoje lata - zakończył ostro i skręcił w stronę Miodowego Królestwa - Najwidoczniej jej zdolność racjonalnego myślenia niedługo osiągnie poziom godny Dumbledore'a.

- Czy ty szanujesz kogokolwiek Severusie, oprócz siebie? -zirytowany Lupin kopnął puszkę po napoju.

- Szacunek nie ma nic wspólnego z wytykaniem błędów – mruknął -a to właśnie robię. Wytykam błędy.

- Jednak nie tolerujesz, kiedy ktoś się myli, chociaż sam...

Nie zdążył dokończyć, gdyż w ułamku sekundy znalazł się przygnieciony plecami do zarośniętego mchem muru z różdżką przy gardle.

- Świetnie wiem Lupin, że popełniłem błąd i to nie jeden w swoim życiu, ale nikt oprócz mnie przez to nie cierpiał – warknął, a jego oczy niebezpiecznie zabłysnęły - i jeśli byś przestał ciągle traktować mnie jak jednego z nich, to może w końcu zrozumiałbyś, że robię to wszystko tylko po to, by żaden idiota nie popełnił moich błędów! - wypuścił szatę czarodzieja z rąk i odsunął sie od niego obrzydzony własnym zachowaniem.

- Wybacz. Mało, kto potrafi zachowywać sie tak jak Dumbledore. Przebaczać w mgnieniu oka - mruknął Remus i strzasnął z szaty niewidzialny pyłek.

- Nie stój tak - warknął ruszając przodem - nie chcę przegapić kolacji.

- Rozdzielmy się - zaproponował czarodziej - Będzie szybciej..

- I o wiele przyjemniej, gdy pozbędę się twojej obecności - prychnął i zatrzymał się.

- Cóż w takim razie ja pójdę... - Remus zerknął w prawo, potem w lewo, jakby nie mógł się zdecydować. W końcu wyciągnął z kieszeni monetę. Snape nie wytrzymał i ruszył w prawo klnąc pod nosem, z jakimi to durniami musi pracować. Czarodziej spojrzał za nim i zakłopotany wymamrotał.

-W lewo. I tak miałem iść w lewo - uśmiechnął się słabo i po chwili zniknął wśród budynków.

***

Mistrz Eliksirów słyszał jedynie stukot własnych butów o brukowana alejkę. Wątpił w obecność Moody'ego w tym miejscu, ale z poczucia obowiązku musiał to jeszcze sprawdzić. Nie żeby mu zależało na odnalezieniu tego paranoika. Robił po prostu to, co musiał. Odgarnął kosmyk włosów za ucho i kopnął szklaną butelkę. Coś przemknęło po lewej stronie tuż za budynkiem. Rzucił zaklęcie identyfikujące, by po chwili przekonać się, że to coś było jedynie porzucony i zapchlonym kotem. Jak na dziś zbyt wiele emocji, pomyślał przypominając sobie Hermionę ugodzona łagodnym zaklęciem. Tysiące emocji przemknęło wtedy przez jego umysł i ciało, a mimo to furia i strach przeważały. Gdyby coś jej się stało....

- Snape!

Zamarł. Głos dobiegł za jego plecami.

- Alastorze, wszyscy cię szukają - warknął, czując, że coś jest nie tak. Stukot protezy brzmiał coraz głośniej, gdy postać zbliżała się do niego.

- Mało skutecznie. Chyba zgubiłem drogę.

Severus odwrócił się i stanął oko w oko ze szklanym okiem Alastora, które kręciło się niespokojnie na wszystkie strony.

- Czyżby? - spytał leniwie i odsunął się od czarodzieja.

- Obawiam się, że to mało uczęszczane miejsce - głos Moody'ego brzmiał dość dziwnie. Brakowało w nim tego zniecierpliwienia, mocnego tonu. Severus przytaknął i uważnie zanalizował każdy cal twarzy mężczyzny, by wywnioskować coś z jego mimiki.

-W rzeczy samej. Jesteśmy tu sami. Lupin szuka cię w zachodniej części - wzrok Mistrza Eliksirów spoczął na dłoni Szalonookiego, która powoli wędrowała do kieszeni płaszcza.

- Coś nie tak Snape?

- Zabierz łapę od kieszeni! - rozkazał i wycelował w mężczyznę różdżkę. Moody zaśmiał się sztucznie. Ręka jednak nie wykonała polecenia. Przez ułamek sekundy Severus zrozumiał w jak trudnym położeniu się znalazł. Moody nie był Moodym. Co prawda ciało należało do Alastora jednak zupełnie nie słuchało swojego pierwotnego właściciela. Zmysł obserwatora, który Severus w sobie rozwijał przez kilkanaście lat pracy, jako szpieg pozwoliły mu zaobserwować minimalne odchyły od normy w zachowaniu Szalonookiego.

- Zaklęcie Imperius - zdołał tylko zauważyć, gdyż w tym samym momencie zielony promień pomknął w jego kierunku, nie zdołał odpowiednio zareagować, więc zamiast odbić zaklęcie uskoczył w bok uciekając tym samym od pewnej śmierci. Lewe ramię zawyło z bólu, gdy spoczął na nim cały ciężar ciała czarodzieja.

- Obawiam się, że już dawno wypadłeś z gry - zaśmiał się Moody i podszedł do Severusa, który już podnosił się z ziemi .

- Nie jesteś sobą Alastorze nie chcę zrobić ci krzywdy - z różdżka przed sobą uważnie obserwował jak Szalonooki obchodzi go wokół niczym zwierzynę. Poczuł jak włosy na karku stają mu dęba, gdy ten zaśmiał się piskliwie i rzucił się na niego z różdżką skierowaną prosto w pierś. Upadli na ziemię. Różdżki wypadły im z rąk i poturlały się w przeciwne strony, poza ich zasięg. Severus poczuł dłoń na swoim gardle, zaciskającą się coraz mocniej. Z trudem łapał oddech. Próbował zarzucić z siebie napastnika pchnięciem kolanami, ale ten skutecznie blokował jego ruchy.

W jednym momencie pomyśleli o tym samym. Różdżki przywołane niewerbalnie spoczęły w ich dłoniach.

- Avada Kedavra - krzyknęli prawie w tym samym momencie, ale jak się później okazało Severus wykazał się znacznie szybszym refleksem. Poczuł jak ciężar ciała przygniótł go do ziemi. Zsunął z siebie martwego kolegę i ciągle głośno oddychając podniósł się z ziemi. Serce zabiło mu mocniej, gdy zdał sobie sprawę z tego, co właśnie zrobił.

- Severusie?

Szybko odwrócił głowę w kierunku Lupina, który patrzył na ciało oszołomiony, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi.

- Moody..

- Nie mnie się będziesz tłumaczył - Remus rzekł grobowym głosem.

Severus wypuścił powietrze z ust i przeczesał włosy swoimi dłońmi.

***

Hermiona wytarła ostatnią ze szklanek i uśmiechnęła się zadowolona z pracy jaką wykonała. Molly przemknęła przez Wielką Salę, by jeszcze raz sprawdzić czy niczego nie brakuje. Odkąd odbili zamek, sala, w której uczniowie rozpoczynali wystawną ucztą rok szkolny, zmieniła się w wielki salon, w którym ocalali zbierali się w wolnym czasie i wspólnie jedli posiłki.

- Ginny zanieś jeszcze te sztućce... George, nie baw się tym obrusem.. Nie te kochanie.. Te srebrne..

- Jestem Fred, a nie George -rzekł jeden z bliźniaków.

-Jest ich za mało - odkrzyknęła dziewczyna, trzymając w dłoni komplet noży i widelców.

Wrzawa trwała, a Gryfonka z wyczekiwaniem zerkała na zegar, oczekując powrotu Severusa. Ich ostatnie spotkanie nie zakończyło się w sposób, w jaki oboje oczekiwali, więc tym bardziej chciała spędzić z nim więcej czasu. Ostatnio rzadko ze sobą rozmawiali i dziewczynę zaczęło już to martwić. Uwielbiała jego towarzystwo i choć mało mówił to lubiła patrzeć na jego skupioną twarz, gdy nad czymś rozmyślał, bądź coś czytał. Gdy jednak już coś mówił, a parę razy zdarzyło sie, że opowiadał jej ciekawe historie, udając że robi to z przymusu, wsłuchiwała się w jego głęboki głos i pragnęła, by taki stan trwał i trwał.

- Ktoś przyszedł…

- Pewnie Lupin i Snape - ktoś szepnął - ciekawe czy znaleźli Moody'ego?

Hermiona spojrzała w kierunku drzwi i faktycznie ujrzała przechodzących przez hol nauczycieli, jednak bez Szalonookiego. Severus zniknął za rogiem zaś Remus wszedł na salę i ignorując pytania podszedł do Dumbledore'a, nachylił się nad nim i szepnął parę słów. Hermiona, i nie tylko ona, zauważyła zmianę na twarzy dyrektora Hogwartu. Coś na kształt smutku, a może zawodu?

- Molly, zacznijcie bez nas - napomknął Albus łapiąc matkę Rona za dłoń.

- Ale jak to? Stygnie kurczak - rzekła zawiedziona.

- Innym razem - Dumbledore uśmiechnął się pogodnie i podreptał szybko za Lupinem.

- No, na co czekacie? - Molly oparła dłonie na biodrach - Jedzcie.

- Zaraz wrócę Molly - rzekła Hermiona przepraszająco i wstała od stołu.

- A ty gdzie moja droga panno - westchnęła pani Weasley - Zupa sama się nie zje.

- Z pewnością jest pyszna, ale muszę... do toalety - rzekła wymijająco i szybko wyszła, podążając w kierunku, dokąd udał się Dumbledore wraz z Lupinem.

- Miona gdzie lecisz?

Odwróciła się szybko i spojrzała na dwójkę przyjaciół, którzy dołączyli do niej, wyraźnie zaciekawieni.

- Mówiłam, że idę do łazienki - skłamała, co ich wcale nie przekonało.

- Dobra.. Interesuje mnie co takiego profesor Lupin przekazał dyrektorowi - rzekła, znów ukrywając przed nimi całą prawdę. W rzeczywistości chciała spotkać Severusa, a miała przeczucie, że cokolwiek sie stało miało to z nim związek.

- Od kiedy to jesteś taka ciekawska? - zapytał Ron.

- Odkąd należę do Zakonu Ronaldzie - napuszyła sie i wsparła dłonie na biodrach - uważam, że powinniśmy być na bieżąco informowani o wszystkim.

- Dlatego chcesz podsłuchać rozmowę? - zapytał Harry i skrzyżował ręce na piersiach.

- Coś w tym stylu - burknęła i zarumieniła się.

- Kim jesteś i co zrobiłaś z naszą Hermioną?

Wzruszyła ramionami i przygryzła wargę. Fakt faktem, ale obcowanie z Severusem sprawiło, że zaczęła patrzeć na życie pod innym kątem

- Lepiej się pośpieszmy nim znikną nam w którejś z sal.

Skradając się najciszej jak tylko potrafili, dotarli do na szczyt Wieży Astronomicznej. Schowani pod schodami tak by nikt ich nie zauważył wstrzymali oddech i wytężyli słuch.

- Zabił go Dumbledore! Moody nie żyje! – Hermiona zakryła ust dłonią. Harry pocieszająco poklepał ją po plecach. Lubili tego przewrażliwionego na punkcie bezpieczeństwa czarodzieja.

- Severusie…

- Dumbledore, chyba nie sądzisz, że zrobiłbym to gdyby było inne wyjście – wycedził Mistrz Eliksirów, ale w jego głosie nie było już słychać jadu, którym zazwyczaj tak chętnie się posługiwał. – Moody był pod wpływem…

- Zaklęcia Imperius – przerwał mu nerwowym i zniecierpliwionym głosem Lupin – Świetnie sobie to wymyśliłeś Snape.

- Remusie może dasz dokończyć Severusowi opowiedzenie tego, co zaszło z jego perspektywy? – spytał spokojnie Dumbledore. Trójka przyjaciół popatrzyła na siebie w zdumieniu, nic z tego nie rozumiejąc, albo nie chcąc zrozumieć.

- Ale co tu tłumaczyć? Obaj dobrze wiemy Albusie, że tego czy ktoś był pod wpływem tego zaklęcia nie da się udowodnić – tu mężczyzna zwrócił się w kierunku postaci w czarnej szacie, która stała nieruchomo przy barierce – świetna bajka… i jeszcze ta Wieczysta Przysięga.

- Wyciągasz zbyt pochopne wniosku Lupin – warknął.

- Tak? To dziwny zbieg okoliczności, że tuż po tym jak Dumbledore ściąga z ciebie przysięgę ginie członek Zakonu i to z twoich rąk. Wcześniej przecież nie mógłbyś tego zrobić, gdyż oprócz posłuszeństwa obiecałeś też zapewnienie ochrony wszystkim należącym do Zakonu, a co za tym idzie, nie mogłeś ich skrzywdzić.

Postać w czarnej szacie zgarbiła się.

- Dobrze, wiem co przysięgałem! – krzyknął – Nie jestem mordercą!

- Tego niestety już nie jestem pewien – Remus pokręcił głową i spojrzał na Albusa – Co o tym sądzisz?

- Mam nadzieję, że jest tak jak mówisz Severusie – mruknął posępnie.

- Oczywiście, że tak – obruszył się Snape.

- Jest tylko jeden sposób by to sprawdzić. Eliksir…

- Nie mam już go w zapasie – Severus przejechał dłonią po balustradzie.

- Jakżeby inaczej – prychnął Lupin – Zapewne okres jego ważenia jest bardzo długi..

- 2 miesiące – sprostował Dumbledore – Obawiam się Severusie, że do tego czasu musisz usunąć się z Hogwartu. Nie mogę pozwolić na wewnętrzne konflikty w Zakonie w takim czasie.

Severus odwrócił się w stronę dyrektora, dzięki czemu uczniowie schowani pod podłogę, mogli bardzo dobrze dostrzec twarz nauczyciela Eliksirów. Po raz pierwszy bez maski. Po raz pierwszy tak pełnej przerażenia.

16 komentarzy:

  1. Tego się nie spodziewałam... Świetny rozdział. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy tej historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pier....O kurde! No nie no ! Ale co tam bd dobrze! Hermajni go schowa pod łóżkiem ! A ty Lupin bądź cicho. Dzieci i psy głosu nie mają -,- Cóż za beszczel.
    Phi ! Jeszcze zobaczy. Myślisz ,że jak Miona rzuci zwiększająco -mniejszające na swoja torebkę to Sev tam się zmieści ? ;P
    Pozdrowienia
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  3. wow !!
    CUDO ;**
    czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział! Po prostu genialny!
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany! Mocna końcówka. ^^
    Pierwszy raz spotykam się z takim Lupinem. Zazwyczaj jest przedstawiany jako łagodny i spokojny, a przede wszystkim pełen zaufania do Severusa i czegoś na kształt sympatii.
    Ale się porobiło. I co? Zostaną rozdzieleni? A może... może ona wycofa się razem z nim? Jej, jest tyle możliwości, że nie bardzo wiem co takiego wymyślisz.
    Nie, ale on musi być naprawdę porządnie przerażony, skoro to po nim widać. Tak myślę, w każdym razie. Gdzie on biedny się podzieje?! O.o
    No, czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością i życzę weny na kopy.

    Nitij

    OdpowiedzUsuń
  6. Severus tyle robi dla zakonu, poświęca się...a oni tak mu się odpłacają, no pięknie po prostu. Nie rozumiem, dlaczego mu nie wierzą, powinni go znać. Kurde, szkoda mi go:/
    Jestem jak najbardziej ZA, aby Hermiona usunęła się z Hogwartu razem z nim :D Sam na sam i te sprawy...
    Świetnie ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zrobiłaś z Remusa takiego wrednego, podejrzliwego gnojka xD Ja go tam lubię, ale tu wyszedł na takiego... niewdzięcznego dzieciaka, naprawdę. Takie zachowanie bardziej pasowałoby mi do Harry'ego albo Rona.
    Biedny Moody, ech.
    No i co teraz z Sevem? :'( Biedny... Taa, pewnie by mnie przeklął, gdyby to usłyszał, ale cóż...
    Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny!
    always

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie dodałaś <3 super rozdział ^^ ale ja nie chcem, żeby Sev "usówał się" z Hogwartu ;c czekam na nn :3 dodaj szybko *.*
    ~d.s.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego Lupin jest taki nieufny wobec Snape'a? No w sumie...głupie pytanie. Ale mimo wszystko nie powinien go tak od razu oskarżać. Gdyby Severus ich zdradził po zerwaniu przysięgi, to pewnie by się z tym nie krył i nie wymyślał historii. Szkoda, że ważenie eliksiru tak długo trwa. :/ I szkoda, że Severus musi przez to opuścić Hogwart. To niesprawiedliwe! Uratował ich przecież i tak mu dziękują? Pff... Mam dziwne wrażenie, że to Lupin coś kręci. Może to on rzucił zaklęcie na Moody'ego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Biedny Sevcio :c ja nie chce zeby on sie usuwal z Hogwaru ;c w kazdym razie czekam na naxt *-*
    ~t.s.

    OdpowiedzUsuń
  11. I co się stanie teraz z Severusem? Boję się o niego!
    A co do rozdziału to całość to świetny kawał akcji, szkoda, że tak szybko się skończył :(
    Nie pozostaje nic tylko czekać i trzymać kciuki za wenę!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nieeeee!!! Jak to Snape ma opuścić Hogwart? Bez niego to już nie to samo niech szybko wraca. To rzeczywiście wydało się podejrzane, że Moody nie mógł znaleźć drogi to nie ten typ osoby dobrze, że Snape go rozgryzł. Tęsknię za rozmowami Hermiony z ulubionym profesorem :P Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Się porobiło, oj porobiło! Biedny Severus, nikt mu nie wierzy, ale z drugiej strony nie dziwię się i Lupin'owi... eh to wszystko jest skomplikowane. Ciekawe co teraz zrobią z Hermioną, przecież nie może tak po prostu opuścić Hogwartu... No nic, lecę czytać dalej ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy Dumbledore OSZALAŁ? Te dropsy to mu sie chyba juz na mózg całkowicie rzuciły! Nie może tego zrobi Severusowi! Jeny, normalnie sie wkurzylam. Przecież to Snape tak na prawdę trzyma ich wszystkich przy życiu!
    O mój Boze i co teraz będzie? Gdzie on ma sie niby podziać? Smierciozercy go przecież do razu... Nie wytrzymam, muszę przeczytać dalej co sie stanie!

    OdpowiedzUsuń
  15. Rzeczywiście wyjście do Homegsade było nierozsądne i najwyraźniej w ogóle nie przemyślane. Mogli tam zginąć... Być może bez Severusa daliby sobie radę, ale ostatecznie to tylko przypuszczenie.
    Cóż sytuacja zrobiła się patowa. Snape zabił w obronie własnej. Czy miał pozwolić się zabić? Jakby nie postąpił i tak byłoby źle... Skoro ma się usunąć na taki szmat czasu z zamku, to ciekawa jestem gdzie się zatrzyma. Choć z drugiej strony to jest Snape i on zawsze daje sobie radę.

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock